Recenzje

Lęki, kompleksy, obsesje…

„Ustawienia ze świętymi, czyli rozmowy obrazów”w reż. Agaty Dudy-Gracz w Teatrze Jaracza w Łodzi na Festiwalu Łódź Czterech Kultur – pisze Magda Kuydowicz.

Spektakl Agaty Dudy-Gracz był już grany w Teatrze im. W. Horzycy w Toruniu, a niebawem czeka nas także premiera warszawska. O metodzie pracy reżyserki z aktorami słyszałam już wcześniej od odtwórców ról w przedstawieniu toruńskim. Duda-Gracz pracuje niezwykle drobiazgowo, podchodząc indywidualnie do każdego z aktorów i granej przez niego postaci. Tak było i tym razem. Z każdym ze studentów  Akademii Teatralnej im. A. Zelwerowicza w Warszawie pracowała osobno, budując stopniowo swój niezwykły wizualnie, dramaturgicznie artystyczny kolaż i tworząc w czasie prób coś w rodzaju laboratorium teatralnego. Na dwa tygodnie przed premierą teatr był zamknięty i trwały wyłącznie próby tego spektaklu. Aktorzy bardzo tego potrzebowali. Muzycznie, choreograficznie i aktorsko jest on niezwykle trudny do grania – jest bowiem dynamiczny, gęsty i naładowany emocjami.  W tak skonstruowanej teatralnej formie aktorzy są na scenie praktycznie bez przerwy. I nie mogą na sekundę stracić koncentracji i skupienia na swojej grze. Przechodzą płynnie ze sceny w scenę i z postaci w postać.

Początkowo jako żywe postaci ze świętych obrazów wytrwale walczą o uwagę widza. Publiczność chodzi po scenie i przygląda się wywodom Papieżycy Joanny, Ojca Boboli, Świętej Olgi i innych. Dopiero potem zasiada na widowni i jest uczestnikiem szalonej pielgrzymki, w której święci śpiewają, tańczą i odnoszą się do teksów modlitw oraz pieśni religijnych. Aktorzy, oprócz śpiewanych i mówionych kwestii, sami organizują także przestrzeń na scenie. Proste stoły nakryte prześcieradłami stają się ołtarzem, stołem weselnym, małżeńskim łożem czy trumną.

Pierwszy, szalony akt wprowadza widza w nieustanną huśtawkę nastrojów. Treści wzniosłe mieszają się z farsą i  groteską. Banalność zła, okrucieństwo i lekceważenie podstawowych wartości chrześcijańskich, takich jak wiara, nadzieja i miłość, zderzane są z ludzkim cierpieniem i niemocą. Jak w życiu.

Zapowiedziana przerwa jest zabawną melorecytacją jednego z młodych aktorów, który przestrzega widzów przed nadmiernym entuzjazmem, kierując ich sprawnie do baru i toalet.

Akt drugi staje się właściwie osobnym spektaklem, przechodzącym w moralitet. Matki lekceważą okrutne zachowania swoich dzieci w piaskownicy. Społeczność wioski źle reaguje na cud podczas czuwania nad zwłokami. Strach budzi już samo pojawienie się Chrystusa. Żona ocalonego od śmierci męża, który nagle powstaje z trumny, wydaje na Chrystusa okrutny wyrok.

Spektakl oglądałam z historykiem religii. Przyznał, że tak właśnie mogło być. Ludzie źle reagowali na świętych, bo przy nich zachowania zwykłych ludzi wydawały się porażająco banalne i złe. A Chrystus rzeczywiście mógł przyjść do wioski, by powiedzieć zrozpaczonej wdowie  – „chciałem po prostu pomóc”.

Reżyserka zadbała także o bezpieczeństwo emocjonalne młodych aktorów. Nauczyła ich sprawnie wchodzić w postać, by potem szybko uwalniać się od nadmiaru energii i scenicznych emocji. W przypadku młodych aktorów jest to szczególnie trudne i pożądane. Tegoroczni studenci IV roku Akademii Teatralnej mogli bowiem ulec na scenie pokusie nadmiernej ekspresji, pokazywania wszystkiego, czego nauczyli się na zajęciach podczas studiów. Tak się jednak nie stało, a kilkoro z nich pokazało naprawdę dojrzałe i świadome aktorstwo. Najbardziej utkwiła mi w pamięci rozmowa matki z córką (powracający motyw w spektaklach reżyserki), scena bitwy ludzi w wiosce, do której przychodzi Chrystus (ten motyw jest także znakiem rozpoznawczym Dudy-Gracz) oraz  dialog małżonków tuż po ślubie. Intencje i słowa mijały się wciąż w trakcie ich rozmowy na temat znalezienia sensu bycia ze sobą. To niezwykle przejmujące w treści  i inteligentnie napisane dialogi. Podejrzewam, że pochodzące wprost życia, a nie tylko z wyobraźni kreatywnej pani reżyser. Delikatnie skróciłabym i  stonowała scenę z wózkami oraz bobasami w piaskownicy – tu energia zbyt poniosła młodych aktorów. Ten fragment spektaklu był za długi, zbyt intensywny i męczący dla widza. Niuansowanie i świadomy wybór środków wyrazu to dla młodych aktorów zwykle najtrudniejsze zadanie. Trzeba przyznać, że Agata Duda-Gracz z jednej strony wrzuciła studentów od razu na głęboką wodę, ale z drugiej bardzo dobrze ich do tego przygotowała. Jestem pewna, że zagrali najlepiej jak potrafili, a z każdym spektaklem ich role staną się coraz bardziej pełne i dopracowane.

Zderzenie  ze sobą dwudziestu żywotów świętych, paradoksalnie, bardzo silnie zakorzenione jest w teraźniejszości. Inaczej niż to deklarowała reżyserka. Oglądając jej spektakl myślimy o sobie, o naszych lękach, kompleksach i obsesjach. I to jest największa wartość tego przedstawienia, którego siły, teatralnej urody  i ekspresji nie sposób zapomnieć.


Fot. HaWa / Festiwal Łódź Czterech Kultur

Komentarze
Udostepnij
Tags: , , ,