Recenzje

widz_trebicki(nie)poleca: „Piplaja”

O spektaklu „Piplaja” Joanny Drozdy w reż. autorki w Teatrze Syrena w Warszawie Robert Trębicki.

„Warszawo w dziąsło szarpana” powiedz mi, jakież to dobre duchy czuwają nad tym miejscem, że w Teatrze Syrena znów otrzymujemy świetny spektakl z potężną porcją humoru, znakomitym wykonawstwem i genialnymi piosenkami? W dodatku wszystko, co oglądamy na scenie podane jest z odpowiednim wyważeniem poruszanych problemów, bez dramatyzmu i martyrologii. „Piplaja” to spektakl wręcz edukacyjny, zmuszający do dokładniejszego zapoznania się z życiorysami jego bohaterów, to przedstawienie przede wszystkim o mojej Warszawie i o miejscu mieszczącym się przy ulicy Litewskiej, która kończy przy alei Szucha, tak źle zapisanej w historii stolicy, do dziś wywołującej swoją nazwą trwogę i nienawiść. A zatem dla warszawskiego rodaka inscenizacja ta będzie przyczynkiem do wielu wspomnień, uniesień i poznania przedwojennych ciekawostek. Przepięknie i wzruszająco są zrealizowane zwłaszcza sceny z czasów okupacji, które wywołują łzy nie tylko u mnie, ale i wśród pań siedzących obok na widowni. Powojenne losy Stefanii Grodzieńskiej i czasy tworzenia nowego teatru są również podane w nieprzeciętny sposób, a spotkanie Jurandota z cenzorem to kabaretowy majstersztyk. Mądry, inteligentny, z artystycznym przekazem i pokazaniem środkowego palca obecnej władzy.

I znowu, jakież to dobre duchy czuwają nad tym miejscem, że obsada „Piplai” w wyborze Joanny Drozdy to nowa konstelacja gwiazd Warszawy, w  której każdy z wykonawców jest na swoim miejscu, doskonale czując się zarówno w prezentacjach solowych, jak i w sekwencjach zbiorowych? Idąc tym tropem  można by również zapytać, kto natchnął twórcę muzyki, Tomasza Filipczaka, do stworzenia tak fantastycznych piosenek, które nie dają się zapomnieć? Sam do dzisiaj na przemian nucę „Tacjannę”, „Rewię” czy tytułową „Witaj Warszawo w dziąsło szarpana” i wzorem „Bitwy o tron” proszę Szanowną Dyrekcję o płytę z piosenkami z tego spektaklu.

Znakomici są panowie – każdy z osobna i razem, jako chór męski, w przepięknej piosence o Tacjannie, „która mą żoną zostać chce”, z przepysznym baletem w wykonaniu damskiej obsady. Imponuje w tej interpretacji zastosowane poczucie humoru i ogromne pokłady elegancji. Tacjanna Wysocka, zasłużona przedwojenna tancerka, pedagożka, choreografka i publicystka na pewno na taką pamięć zasługuje.

Wszyscy panowie w swoich wcieleniach są scenicznie prawdziwi i wykonawczo przewyborni. Fryderyk Jarossy w interpretacji Marka Grabinioka wzbudza uśmiech i uwielbienie od pierwszego pojawienia się na scenie, co ja mówię, od tradycyjnej zapowiedzi przedspektaklowej o „nie robieniu zdjęć urządzeniamy co takie możliwości zapewne mają, i wyłączaniu takowych, co by artystom nie przeszkadzać”. Nie sposób nie oklaskiwać śpiewu, gracji i scenicznego luzu, nawet przy otwieraniu beczki z ogórkami. Przejmujący, ale pełen humoru w roli dostarczyciela piosenek, a przede wszystkim w roli męża idealnego, jest Krzysztof Godlewski jako Jerzy Jurandot,  a lekkość rozważań, w jakie kwiaty ustroić żonę w trumnie, zostanie ze mną na długo. Dominik Ochociński jako Karol Hanusz, może jest nieco mniej widoczny, ale zawsze wytworny, pełen scenicznego spokoju i elegancji, znamienity w każdej odsłonie, i tanecznej i wokalnej.

No i wreszcie wspaniałe panie. Sylwia Achu jako Pamięć Stefanii zrobiła na mnie ogromne wrażenie, to prawdziwa perła tego muzycznego przedstawienia. Dzięki za luz, wspaniały kontakt z publicznością, świetny śpiew, dobry taniec i przejmującą piosenkę „Pamięć”, która również zostanie ze mną na długo. Kornelia Raniszewska rolą Wiery Gran zachęciła mnie bym koniecznie pogłębił swoją wiedzę na temat tej przedwojennej pieśniarki i jej tragicznych powojennych losów. Aktorka  zagrała całą złość i rozpacz z dramaturgicznym smakiem, z bólem i gniewem, do tego wybornie wokalnie, tak, że ciarki przechodziły po plecach. Dlatego po powrocie do domu pierwsze co robię to szukam piosenek legendarnej artystki i włączam „Tango Notturno” i „Gdy w ramiona bierzesz mnie”. Nieprzeciętne są też role Jolanty Litwin-Sarzyńskiej (Hanka Bielicka), Agnieszki Rose (Hanka Ordonówna) i  Adrianny Kućmierz (Loda Halama), które zachwycają śpiewem, tańcem i pysznym humorem.

Jakież było moje szczęście, kiedy po fantastycznej kreacji w genialnym „Przybyszu”, trafiam wreszcie na brylant spektaklu, czyli Natalię Kujawę w roli Stefani Grodzieńskiej. Ta niezwykle utalentowana młoda artystka tworzy postać, od której nie sposób oderwać oczu, którą roznosi sceniczna energia i która z szelmowskim uśmiechem podaję swoją receptę na życie, zwłaszcza kiedy wszystko spłonęło, runął tamten świat, a ja nadal jestem tu! Kujawa jest niesamowita zarówno w piosenkach, w których imponuje skalą głosu, ale i wzorowa w scenach tanecznych… Oj pani Natalio, jakżeż mocno namieszała pani w rankingu mych ulubionych artystek. Muszę powtórzyć zatem jeszcze raz: niezwykły talent!

„Warszawo w dziąsło szarpana”, musisz się wybrać na ten doskonały spektakl, bo „Piplaja” to w tej chwili najbardziej warszawskie przedstawienie na scenach teatralnych stolicy (jest jeszcze mocno warszawski „Kapitan Żbik i żółty saturator” w tym samym teatrze i „Cwaniary” w pobliskiej Polonii – też polecam).  Ja z pewnością wybiorę się jeszcze nie raz! Muszę, bo piosenki udostępnione na  stronie teatru Syrena już mi nie wystarczą.

fot. Julia Pietrzak

Komentarze
Udostepnij
Tags: , , , , , , , , , , , , , ,