O spektaklu „Żona potrzebna od zaraz” Edwarda Taylora w reż. Tomasza Dutkiewicza w Teatrze Kamienica w Warszawie pisze Wiesław Kowalski.
Kiedy w 2016 roku pisałem o premierze „Żony potrzebnej od zaraz” w Teatrze Komedia w Warszawie, zwracałem uwagę przede wszystkim na wspaniale zagrane role Marii Pakulnis i Magdaleny Wójcik. To one w komedii angielskiego dramaturga Edwarda Taylora, który znany jest polskiej publiczności z kilku realizacji innego tekstu zatytułowanego „Stosunki na szczycie”, pozostawiły za sobą daleko w tyle pozostałych członków obsady. Nie inaczej jest dzisiaj, albowiem „Żona potrzebna od zaraz” (mniej więcej w tym samym czasie wystawiana była również w Gorzowie Wlkp., Płocku i Łodzi) trafia jako Premiera na Bis do Teatru Kamienica w Warszawie. Znowu w reż. Tomasza Dutkiewicza i z dwiema wspomnianymi aktorkami z poprzedniej obsady. Towarzyszy im jeszcze Marcin Troński, który ponownie gra szefa głównego bohatera. Pozostałych aktorów (Przemysław Sadowski, Weronika Książkiewicz, Klaudia Halejcio) zastąpili w Kamienicy Michał Mikołajczak, Anna Matysiak i Michalina Sosna.
„Żona potrzebna od zaraz” jest klasycznym przykładem farsy, w której głównymi ingrediencjami są błahe konflikty (choć dla głównego bohatera zrobienie złego wrażenia na swoim szefie w konsekwencji może się wiązać z utratą pracy i końcem kariery), komizm sytuacyjny, śmieszne przebieranki (metamorfoza Marii Pakulnis zawiera sporą dawkę smakowitego błazeństwa), mało prawdopodobne zapętlenia akcji i zbiegi okoliczności, rozpulchniające się w zawrotnym tempie. Z tych też powodów – nie tylko jak sądzę w Wielkiej Brytanii (West End wciąż słynie z wystawień różnego rodzaju „komedii omyłek”) – ten gatunek sceniczny szczególnie upodobała sobie teatralna publiczność, pragnąca przede wszystkim odetchnienia od wszelkich uciążliwości dnia codziennego. Tyle że farsę łatwo popsuć, a nie pozbawionych autentyzmu bohaterów zamienić w drewniane kukły; niektórzy nawet twierdzą, że wymaga ona od aktorów dużo większej elastyczności w umiejętnościach warsztatowych, daleko wykraczających poza kanon przynależny zwykłej komedii czy czystemu dramatowi. Podobnie rzecz się ma zresztą z samymi utworami, w których poziom dowcipu czy zastosowanego humoru musi iść w parze z logicznym porządkiem paradoksalnie uzasadniającym wszelkie nielogiczności postaciowych wolt i absurdalnych okoliczności. Do tego wszystko musi być podlane sosem pełnym pikanterii, pozbawionym prostactwa i niewybrednego poczucia humoru.
Edward Taylor niewątpliwie posiadł dar pisania takich utworów, choć zaczynał od tekstów typowo rewiowych. Długoletnie doświadczenie zdobywał jako autor i producent w BBC, a w latach dziewięćdziesiątych związał się na dobre z teatrem. Widać, że swoją dramatopisarską robotę zna znakomicie, z czego skrzętnie w Kamienicy skorzystali zwłaszcza aktorzy z doświadczeniami zdobywanymi wcześniej w dużo poważniejszym repertuarze. Choć Michał Mikołajczak (obserwuję bacznie tego młodego aktora od czasu jego tytułowej roli w „Fantazym” w Teatrze Współczesnym w Warszawie), obdarzony bardzo dobrymi warunkami i świetnie ustawionym głosem, stara się jak może, by z każdej sytuacji, kiedy młody biznesmen próbuje wydostać się z kolejnej opresji, wyjść poza emocjonalną jednostajność w budowaniu narastającego rozdrażnienia. Maria Pakulnis i Magdalena Wójcik, a także Marcin Troński, i tym razem kradną spektakl swoim młodszym scenicznym partnerom i partnerkom. Ewa Matysiak, a zwłaszcza Michalina Sosna, choć starają się grać bez szarży, nadmiernych przejaskrawień i karykatury, muszą się jeszcze niestety sporo nauczyć, by w tak trudnej konwencji odnaleźć prawdę, autentyczność i wiarygodność. Dlatego warto popracować nad warsztatem, również jeśli chodzi o emisję i artykulację.
Fabuły nie ma co zdradzać, warto tylko nadmienić, że Taylor, który nie bez powodu głosi wyższość życia nad farsą, zdaje się być niezwykle spostrzegawczym obserwatorem naszej rzeczywistości. W „Żonie potrzebnej od zaraz” w prosty sposób kpi z ludzkiego zakłamania i obłudy, delikatnie te właśnie wątki ubarwiając literacko, co pozwoliło Dutkiewiczowi na kilka drobnych, acz nienachalnych aluzji do naszej aktualnej sytuacji społeczno-politycznej. Satyryczny pazur autora „A Rise in the Market” doskonale wybrzmiewa w rolach „konserwatywnego” prezesa, próbującego walczyć z moralną zgnilizną i zalewem pornografii, w interpretacji Marcina Trońskiego, i w dwóch wcielaniach wykreowanych przez Marię Pakulnis, która dodatkowo umie bawić się każdym ze swoich wizerunków. Imponujące jest to w jaki sposób Taylor potrafi spinać wszystkie z pozoru tylko nielogiczne sytuacje i wątki, by doprowadzić do nieoczekiwanego rozwiązania konfliktu. Dutkiewicz, zaprawiony w bojach z niejedną już angielską farsą, czuje doskonale poetykę gatunku, co „Żona potrzebna od zaraz” potwierdza na bardzo przyzwoitym poziomie.