Recenzje

Aktorzy wyklęci

Maria Marcinkiewicz-Górna, Piotr Rowicki KOLABORANCI, reż. Piotr Ratajczak,  II Opolski Maraton Teatralny – pisze Magda Mielke

Kurtyna unosi się. Na scenie kobiety w połyskujących luksusem sukienkach z lat 30-tych i mężczyźni we frakach. Intonują hymn Polski. Dwie panie z publiczności stają na baczność. Wtem pierwsze zwrotki Mazurka Dąbrowskiego przechodzą w „Deutschland, Deutschland uber alles…”. Panie siadają, a na scenie rozpoczyna się kabaretowo-cyrkowo-musicalowy program „Am ende der Welt”.

„Kolaboranci” Piotra Ratajczaka są zbiorem wątków z biografii antybohaterów z okresu niemieckiej okupacji. Reżyser za pomocą schematu znanego z wcześniejszego „Ceskiego Diplomu” (zrealizowanego również w Teatrze im. J. Kochanowskiego w Opolu), wyciąga z kart historii Polski artystów, których czasy postawiły w dylemacie, czy to co robią jest tylko wykonywaniem zawodu, zarabianiem pieniędzy czy jednoznaczną kolaboracją z wrogiem. ZASP wydał zakaz występowania w jawnych teatrach kontrolowanych przez Niemców. Aktorzy stanęli przed wyborem całkowitej rezygnacji z zawodu lub pójście na układ z nazistami. Współpraca nie tylko umożliwiała pozostanie w zawodzie, ale pozwalała uchronić całe rodziny przed wywozem do obozu. Jednym pogodzenie się z tą sytuacją przychodziło łatwiej, inni cały czas zmagali się z moralnym dylematem, niektórzy ginęli z rąk kontrwywiadu.

Na scenie możemy oglądać m.in. Igo Syma (Jędrzej Wielecki), który zdobył status obywatela III Rzeszy. Werbował do swojego teatru i filmu niemieckiego innych polskich aktorów, grożąc – w przypadku odmowy – wywózką do Oświęcimia. Jest Bogusław Samborski (Michał Świtała), który zagrał w nikczemnie antypolskim filmie „Heimkehr”, Halina Rapacka (Katarzyna Osipuk), która wygrała konkurs na antysemicką sztukę antytyfusową czy Ina Benita (Magdalena Maścianica), sławna aktorka i kochanka żołnierza Wermachtu.

Choć akcja spektaklu dzieje się w czasie wojny to wiele poruszanych wątków można przełożyć na współczesne czasy. Dziś nie są to wprawdzie tak drastyczne dylematy, bo i okoliczności są mniej kontrastowe, jednak żyjemy w czasach silnych podziałów i skłonności do piętnowania ludzi. Wielu aktorów staje przed dylematem czy zarabiać pieniądze grając w serialach czy pozostać wiernym sobie i czekać na ambitne propozycje. Problem w tym, że ciężko traktować  aktorstwo jak każdy inny zawód, gdyż wpisana jest w tę profesje pewna misja, która szczególne znaczenie otrzymuje zwłaszcza w ciężkich czasach moralnych zawirowań.

Trudny temat w spektaklu Ratajczaka otrzymał lekką i atrakcyjną formę – energiczne aktorstwo, szybkie zmiany scen przeplatanych śpiewem, udział tancerek i opolskiego bandu Take Style wykonującego muzykę na żywo. Całe widowisko łatwo i przyjemnie się ogląda, pomimo świadomości, że traktuje o prawdziwych historiach. Stylistyka kabaretu działa tu na zasadzie krzywego zwierciadła. Powołany przez aktorów „wyklętych” rewiowy teatrzyk objazdowy jest żenujący, nieco nieudany, a aktorzy wyjaśniający motywy swojego postępowania raczej ocierają się o śmieszność niż wzbudzają prawdziwą litość. Ich występy oscylują pomiędzy intymnymi spowiedziami a brawurowymi recitalami. Show trwa, zdając się nie dążyć do żadnej puenty. Wszystko za sprawą niepogłębionej analizy poszczególnych przypadków, parodii zarówno propagandowego teatru jawnego, jak i podziemnego teatru patriotycznego oraz braku jakichkolwiek sędziów. Padające wreszcie na koniec słowa: „aktor bez widza nie istnieje” nie są bynajmniej w tym przypadku komplementem rzucanym w stronę widowni, lecz gorzką konstatacją, że zdrada leży po obu stronach, a bierność nie jest żadnym usprawiedliwieniem.


Magda Mielke – absolwentka Dziennikarstwa i studentka Filmoznawstwa na Uniwersytecie Gdańskim. Recenzentka filmowa i teatralna, miłośniczka współczesnej literatury.

 

Komentarze
Udostepnij
Tags: , , , , ,