O spektaklu „Alicja w krainie snów” wg scenariusza Małgorzaty Sikorskiej-Miszczuk i Wawrzyńca Kostrzewskiego w reż. Wawrzyńca Kostrzewskiego w Teatrze Ateneum w Warszawie pisze Katarzyna Harłacz.
„Alicja w krainie snów” warszawskiego Teatru Ateneum dość luźno nawiązuje do powieści „Alicja w Krainie Czarów” autorstwa Charlesa Lutwidge’a Dodgsona (piszącego pod pseudonimem Lewis Carroll). Reżyser sztuki bawi się interpretacją znanej książki, dodaje wiele odniesień do polskości oraz do obecnych niepewnych czasów. Bardzo baśniowe, przebogate emocjonalnie i znaczeniowo przesłanie. I ostatecznie (na szczęście) z pozytywnym zakończeniem.
Alicja w spektaklu Ateneum (wspaniałe wykonanie Katarzyny Ucherskiej) nie jest dzieckiem, tylko wkraczającą w dorosłość nastolatką. Schodzi pod ziemię – w sen, w ponurą otchłań ludzkiej podświadomości. I wciąga widza w grę niepewności, iluzji i trudnej konfrontacji z realiami dojrzewania młodego człowieka. Ale bohaterka nie traci śmiałości, próbuje rozszyfrować i odnaleźć się w dziwnej rzeczywistości, w której się znalazła.
Reżyser Wawrzyniec Kostrzewski stworzył surrealistyczną i bardzo hipnotyzującą inscenizację – głównie za sprawą intensywnej i pięknej, choć momentami mrocznej muzyki oraz nieco psychodelicznej scenografii. Zmieniające się dynamicznie obrazy tła wraz z towarzyszącą im żywiołową muzyką nasuwały skojarzenie z filmem „Cube” – były jak klatki przesuwające uczestników gry co jakiś czas do całkowicie innych wymiarów. A w każdym z nich czają się pułapki i spotykają bohaterkę absurdalne przygody. Alicja znajduje się albo w baśniowym, słodkim i naiwnym świecie marzeń, albo w odbierającej moc niewoli lęków i iluzji. Niektóre przygody były lekkie i zabawne, a niektóre naprawdę złowieszcze. Wszystko wydawało się być zawikłane: pomieszane i niejasne okoliczności, dziwne, narzucone z góry nielogiczne zasady środowiska, w którym się znalazła. Kto tu rządzi? I jak odnaleźć siebie prawdziwą?
Wciągające i ciekawe przygody bohaterki angażowały emocjonalnie i wywoływały dreszcz emocji w widzach. Aż chciałoby się samemu zapalić wraz z Gąsienica fajkę i posiedzieć na grzybku (raczej nie borowiku szlachetnym). Albo podążać za światełkiem w tunelu jak Suseł szukający końca swego snu (w tej roli – a także innych – fascynująca i przezabawna Dorota Nowakowska). Reżyser bawi się narzuconą interpretacją powieści Lewisa Carrolla: butelka z etykietą „Wypij mnie”, która miała spowodować zmniejszanie się Alicji, nie działa. Podobnie ciastko z napisem: „Zjedz mnie” – żadnych reakcji w ciele Alicji. Biały Królik nie jest wcale przyjemnym i lękliwym zwierzątkiem, tylko złowieszczym, wielkim królikiem z groźną maską. Ale za to komicznie wywija ogonkiem podczas tańca do muzyki techno. W spektaklu jest też wiele nawiązań do rodzimej sztuki i popkultury, a także humorystyczne parodie wierszy polskich mistrzów pióra.
Alicja szuka drogi wyjścia. Nie potrafi się odnaleźć w uwarunkowaniach, w których się znalazła. W każdej klatce znajduje różne istoty żyjące poziomem, który ta klatka określa, niewyłamujące się z niej. Ale wszystkie te sytuacje tak naprawdę odzwierciedlają własne wyobrażenia Alicji o życiu – to wewnętrzna rzeczywistość, którą sama sobie stworzyła. Jednak głęboko coś ją pcha po więcej, nie zgadza się na marazm. I krok po kroku próbuje odnaleźć odpowiedzi.
Światem snu rządzi Królowa Serc (w tej roli Olga Sarzyńska w bardzo seksownym wydaniu), wszyscy się boją Królowej i bezmyślnie poddają się jej woli. Bywa okrutna. I ma człowiecze, namacalne oblicze, wcale nie zabawne. W snach zwykle wychodzą nasze lęki, które na co dzień tłumimy, nasza bezsilność, poczucie zagrożenia i strach przed przyszłością. Być może reżyser zwraca też uwagę nam, dojrzałym, pełnoletnim ludziom, w jaki świat wprowadzamy współczesną młodzież? Jaką rzeczywistość dla nich stworzyliśmy? Dzieci właśnie od dorosłych uczą się zaufania do życia. Gdy nagle do młodego człowieka, który tkwił w bańce iluzji dobra i niewinności, dociera prawda o brutalności i pospolitości życia – pojawia się lęk przed niejasną przyszłością, zagrożoną np. wojną, chorobami czy atakiem nuklearnym. Jeśli dorosły zamyka zranione serce i nawet nie próbuje znaleźć rozwiązania, to jak ma się odnaleźć młody człowiek w realiach, w których nawet dorośli nie zawsze sobie radzą?
Alicja szukała odpowiedzi na zewnątrz, ostatecznie jednak siłę czerpie z siebie, ze swego wnętrza. I dojrzewa. Pozbywa się iluzji dziecięcych wyobrażeń, wie, że sobie poradzi. Z taką mądrością wchodzi w krąg dorosłych.
fot. Krzysztof Bieliński