Andre Aciman: Osiem białych nocy. W.A.B., Warszawa 2018 – pisze Izabela MIkrut
Ćwiczy cierpliwość czytelników Andre Aciman w powieści “Osiem białych nocy”, zapewniając białe noce wypełnione lekturą tym, którzy zechcą prześledzić relację bohatera i pięknej Clary. W tej książce nie wydarzy się wiele w ramach akcji – bardziej liczyć się będzie to, co przeżywa mężczyzna zauroczony nieznajomą spotkaną na przyjęciu. Ale nikt nie ma złudzeń, nie liczy na spektakularne wydarzenia – zwłaszcza po tym, jak bohater-narrator przez kilkanaście długich stron rozgrzebuje w pamięci dwa pierwsze słowa wypowiedziane przez kobietę. “Jestem Clara” powraca jak refren, wzbogacany o coraz to nowsze interpretacje. Tutaj nie ma miejsca na konkrety, wszystko rozmywa się w opowieści – wprawdzie płynącej swobodnie, ale też dość bogatej w możliwości odczytań. I ci, którzy będą liczyć na przejście do działania – niekoniecznie w sferze łóżkowej – mogą się rozczarować, z Acimanem pozostaną jedynie odbiorcy spragnieni stałej wiwisekcji, emocjonalnego analizowania uczuć, które biorą się nie wiadomo skąd.
Bo kiedy Clara podchodzi na nudnym przyjęciu do bohatera, który miał zamiar już wychodzić, kiedy przedstawia się, mówiąc odważnie “jestem Clara”, zmienia się układ sił we wszechświecie. Odtąd już nic nie będzie takie samo. Clara ze swoją śmiałością zachęca do przejęcia inicjatywy po to, by za moment odtrącić, wyśmiać i zniszczyć kolejne wyobrażenia. Sama wydaje się doskonale bawić, jest tajemnicza, seksowna i uwodzicielska. Niedostępna, chociaż zachęcająca do pogłębienia znajomości. Czasami staje się infantylna, zachowuje się jak mała dziewczynka i ucieka od odpowiedzialności, by za chwilę zaskoczyć dojrzałymi poglądami. Wyraźnie gra z uczuciami mężczyzny, którego zaczepiła. Kolejne noce to kolejne spotkania inicjowane przez jedną lub drugą stronę, stopniowo wprowadzany indywidualny język tej pary, żarty zrozumiałe tylko dla obojga. Clara fascynuje i przez cały czas rządzi, mężczyzna może jedynie podporządkowywać się tej postaci i próbować odgadywać, co ma na myśli, kiedy się nim bawi.
“Osiem białych nocy” to studium kiełkującego uczucia, uczucia, na jakie zwykle w dzisiejszych produkcjach dla publiczności masowej nie ma czasu. Tu bohaterowie uczą się cierpliwości i czekania na realizację pragnień, chociaż mają się ku sobie, boją się zrobić decydujący krok. Nie chcą stracić tego, co już sobie wypracowali, wycofują się zatem, kiedy tylko mają na to okazję. Jednocześnie czekają na jakikolwiek sygnał od drugiej strony, prowokują i szukają uwagi. Chwilami – dość rozpaczliwie. Clara bryluje w zachowywaniu sekretów, potrafi na oczach wybranego mężczyzny flirtować z innymi ludźmi (niezależnie od płci), pobudzać wyobraźnię i rozbudzać zmysły – ale nie wiadomo do końca, czego naprawdę chce. Andre Aciman uczy więc spokojnego podejścia, odzwyczaja od zachłanności i szybkiego tempa. Pokazuje za to stopniowe – mimo że rozłożone na zaledwie kilka dni – odkrywanie siebie w potencjalnym związku. Tutaj bohater każdego dnia może dowiedzieć się czegoś o Clarze, zweryfikować swoje pierwsze wrażenia i pomysły z nią związane. Jednocześnie codzienność dostarcza mu za każdym razem zupełnie nowych zagadek, nie ma więc możliwości, że zrezygnuje z nowej znajomej zbyt łatwo. Sama Clara jako jedyna w tomie zna reguły gry, którą podejmuje. Czytelnicy otrzymują tutaj niekończące się analizy sytuacji, opisy, w których każdy drobiazg urasta do rangi kolejnego tematu w relacji. Jest to historia miłości, ale historia specyficzna, pozbawiona tego, co dzisiaj w twórczości rozrywkowej standardowe.