Łukasz Najder: Moja osoba. Eseje i przygody. Czarne, Wołowiec 2020 – pisze Izabela Mikrut.
Niby Łukasz Najder w sporej części esejów pisze o sobie, a przynajmniej – sugeruje bliskość doświadczeń z tym, co przeżywają czytelnicy. A jednak momentami zamienia się po prostu w opowiadacza historii. W autobiograficznych wzmiankach wygrywa tonami szczerości lub trafianiem w popularne kwestie.
Pierwszy tekst poświęcony został tematowi niezaangażowanego w życie rodziny ojca – to dość symboliczne rozwiązanie, mierzenie się z zadawnionymi urazami. W następnych esejach to Najder jest ojcem – i ta sytuacja zmusza go do zastanawiania się nad relacjami społecznymi, na przykład nad rolą ciszy (to refleksja, która rodzi się po podróży – gdy współpasażerowie niekoniecznie wykazują się wyrozumiałością wobec udręczonych i bezradnych rodziców). Poza tym Najder opowiada między innymi o pracy zdalnej, zbliżających się terminach, ale i o konsekwencjach długotrwałego bezrobocia. To esej o sporym znaczeniu społecznym: autor przedstawia siebie jako przegrywa, polonistę bez pracy pozostającego na utrzymaniu matki i rozpaczliwie szukającego zatrudnienia lub przynajmniej zajęcia, które uzasadniałoby wyjście z domu. Efektem działań staje się nerwica – pogłębiająca się, ponieważ bohater szkicu nie dopuszcza do siebie wiadomości o chorobie i konieczności udania się do specjalisty. Pokazuje, jak rozwija się problem z psychiką – i jak przekłada się to na reakcje ciała. Łukasz Najder bardzo przekonuje tą opowieścią – i próbuje nią trafić do odbiorców znajdujących się kiedyś w podobnej sytuacji. Przypomina o życiu w PRL-u i zwierza się z pewnego epizodu w ramach polityki. Uważnie też obserwuje to, co dzieje się obecnie – charakteryzuje pomysł na siebie Kuby Wojewódzkiego oraz odwiedziny w pewnym sklepie z meblami – zamienione w sposób na spędzenie (albo tracenie) czasu. Nie brakuje autorowi inspiracji, każdy tekst jest osobną wyraźną całością dającą do myślenia i dopracowaną w szczegółach. Najder za każdym razem podbudowuje eseje potężną bibliografią – bez względu na to, do czego się akurat odnosi. Teksty autobiograficzne przykuwają uwagę znacznie bardziej niż analizy kulturoznawcze czy zwierzenia uczestnika życia kulturalnego – nie ma w tym nic dziwnego, ton zwierzenia jest ciekawszy niż omawianie fabuł. Ale Łukasz Najder zajmuje się także samym procesem czytania. W „Mojej osobie” znajduje się sporo informacji i interesujących refleksji. Najbardziej przyciąga do książki sposób prowadzenia narracji. Ten autor proponuje teksty gęste i wypełnione ironią, celne, a do tego napisane w sposób, który przyciąga uwagę. Najder unika bezbarwnego i przezroczystego stylu, chce, żeby sama relacja była ozdobnikiem. Czasami wydaje się wręcz, że zapomina się w komentowaniu i próbuje brylować jako opowiadacz, co owocuje przerostem formy nad treścią. Gdyby nie miał w zanadrzu zestawu dobrych puent – albo świadomości, co chce swoimi esejami osiągnąć – byłaby to nieznośna maniera. Udaje się jednak autorowi zaintrygować czytelników i zaprosić do swojego świata.
„Moja osoba” to dobra odskocznia od pospiesznie przygotowywanych i pozbawionych lekturowego rusztowania felietonów. Łukasz Najder stawia na eseje, starannie przemyślane i wciągające. Ta książka zwraca uwagę na zjawiska charakterystyczne dla czasów, bawi się intertekstami, szuka ratunku i dróg ucieczki w różnych sytuacjach. Najder zachęca do czytania – nie tylko jego książki, do czytania w ogóle, dla poszerzania horyzontów, znajdowania śladów własnych przeżyć albo budowania społecznego porozumienia. „Moja osoba” to poza tym wszystkim książka, która będzie odbiorców po prostu bawić. I z tego też względu zyska aprobatę szerokiego grona czytelników.