Przemysław Surma, Jakub Syty: Kubatu. Ani mi się śni! Egmont, Warszawa 2019 – pisze Izabela Mikrut.
Człowiek, który dał życie dziecięcym maskotkom – czyli zrobił to, co dla dzieciaków w zasadzie nie dziwne: ożywił pluszaki (które i tak w oczach kilkulatków mają swoje własne sprawy i własną egzystencję, bez konieczności uciekania się do najnowszych zdobyczy techniki), teraz przestał się zajmować taką działalnością. Porzucił przerabianie maskotek w żywe istoty – a prowadzi dla zainteresowanych pokazy z fizyki. Wiedza pozwala mu intrygować maluchy, a przeprowadzane doświadczenia wyglądają jak magia. Ale teraz profesor musi się oderwać od swoich zajęć, bo bohaterowie potrzebują pomocy.
Wszystko zaczyna się u Malwinki, siostry Elwirki. Malwinka traci z oczu swoją ukochaną zabawkę, nie może znaleźć pluszowego misia i bardzo się martwi. Kaj razem z Kubatu musi ruszyć na pomoc dziewczynce. Przy okazji odkrywa straszną prawdę o „niedoróbce” w wykonaniu profesora: oto maskotki, którym kończy się bateria, jeśli zamierzają dalej żyć – a żadna nie chce ginąć – muszą pobierać energię z innych pluszaków. Zmieniają im się charaktery – stają się niemal wampirami, które nie odpowiadają za swoje czyny. Stanowią potężne zagrożenie, przynajmniej z perspektywy małych dzieci i ich ukochanych przytulanek. I tak Kubatu razem z Kajem dają się wciągnąć w pułapkę zastawioną przez nagle zbiesionego Dziobato – ale czego się nie robi dla przyjaciół, bohaterowie nie boją się żadnych wyzwań, zwłaszcza kiedy są razem. Trzeba jeszcze przekonać profesora, żeby naprawił swój błąd i ochronił inne maskotki – w końcu to, co przydarzyło się Dziobato, może się powtarzać.
Przemysław Surma i Jakub Syty to duet, który zaistniał w świadomości małych odbiorców dzięki konkursowi imienia Janusza Christy – i teraz kontynuuje nagrodzoną historię. „Kubatu. Ani mi się śni” to już czwarty tom w cyklu dla najmłodszych. Autorzy stawiają tutaj na jedną wyrazistą przygodę, która ma swoje źródło we wcześniejszych historiach (pojawi się nawet odnośnik dla chcących dowiedzieć się czegoś o przyczynach wydarzeń). Tworzą filmowe sceny, jakby z kina akcji ale przeniesione na komiks dla najmłodszych – więc na dorosłych wrażenia nie zrobią, ale też seria o Kubatu kierowana jest tylko do maluchów. Proste kadry, proste rysunki, równie prosta fabuła – to przepis na sukces wśród najmłodszych. Nieprzypadkowo jako podstawowy temat są tu wykorzystywane maskotki. Syty i Surma wybierają wydarzenia pozbawione wielu możliwości interpretacji, tu wszystko musi być zrozumiałe dla najmłodszych od razu. Rysunki są duże i pozbawione nadmiaru szczegółów, liczą się mocne kolory i wyraziste przesłania, czasami nawet zbyt oczywiste – bo tutaj wystarczy wskazać komuś błąd w postępowaniu, żeby poprawił się natychmiast, wyraził skruchę i nie chciał już czynić zła. W przygodzie Kubatu i Kaia nastawienie na najmłodszych czytelników jest jednocześnie najważniejszą motywacją w tworzeniu historyjki. Nie da się tu wskazywać płaszczyzny dla dorosłych (chyba że za mrugnięcie okiem do rodziców można uznać relację Kaia z tatą, który czyta mu przed snem) – ale to niezbyt duża przeszkoda. W końcu tomiki z tej serii dzieci mogą sobie czytać samodzielnie.