Irene Arredondo „Twist and Shout” – reżyseria i choreografia Santiago Bello, Teatr Rampa – pisze Monika Zań
Już nie pierwszy raz w Teatrze Rampa na warszawskim Targówku możemy obejrzeć musical z przebojami jednej z legendarnych grup muzyki rozrywkowej. W 2015 roku światło dzienne ujrzała produkcja „Rapsodia z demonem”, w której wykorzystano utwory grupy Queen. Tym razem za muzyczną bazę posłużył zespół The Beatles. Najnowsza premiera sceny na Targówku – „Twist and Shout” – jest jednak czymś więcej, niż tylko jukeboxem znanych i lubianych przebojów.
Beatlesi to zespół, który istniał i święcił triumfy w latach 60. XX wieku, i choć jest pamiętany i ciepło wspominany do dziś, oryginalne aranżacje wydają się już trącić myszką. W Teatrze Rampa mamy do czynienia z ich odświeżoną i niezwykle wpadającą w ucho wersją. Kierownik muzyczny, Jan Stokłosa, w mistrzowski sposób łączy klasykę z doskonale już nam znanymi współczesnymi brzmieniami. Pierwsze sekundy spektaklu to prawdziwa muzyczna eksplozja, a gdy dodamy do tego słynne, energetyczne układy taneczne Santiago Bello, możemy być pewni, że w ciągu całego przedstawienia uśmiech ani na chwilę nie zniknie z naszych twarzy. Tym bardziej, że nieco surowa scenografia oraz piękne, nawiązujące do epoki kostiumy Doroty Sabak wspaniale komponują się z całością i pozwalają natychmiast zapomnieć o otaczającym nas świecie.
Fabuła jest prosta – Grzegorz, słynny projektant mody, postanawia wrócić do rodzinnego kraju, aby poszukać inspiracji do swojej najnowszej kolekcji. Wynajmuje mieszkanie w kamienicy, gdzie można spotkać szereg specyficznych osobistości – dzieli ich niemal wszystko: klasa społeczna, aspiracje, poglądy… Są jednak dwie rzeczy łączące wszystkich: samotność oraz brak pieniędzy. Na ten drugi problem wydaje się istnieć doskonałe lekarstwo – to pieniądze najstarszego i najbardziej zdziwaczałego najemcy, sierżanta Peppera. Całość narracji opiera się głównie na żartach słownych oraz sytuacyjnych. I choć znajdziemy też kilka smutnych, refleksyjnych sekwencji, to spektakl w Rampie jest przede wszystkim doskonałą komedią. Zabawne intrygi, ludzkie wady przedstawione w krzywym zwierciadle oraz motywy zaczerpnięte wprost z twórczości Beatlesów (wątek żółtej łodzi podwodnej czy sama postać sierżanta Peppera) to największe zalety scenariusza autorstwa Irene Arredondo. Reżyser Santiago Bello po mistrzowsku prowadzi akcję, czasem niemal zacierając granice między aktorstwem a tańcem.
Bez wątpienia najlepszą i najbardziej zapadającą w pamięć postać stworzył Jakub Wocial. Ten wybitny artysta musicalowy, znany z takich ról, jak Jezus w słynnej rock operze Andrew Lloyda Webbera czy Jean Valjean w łódzkiej inscenizacji „Les Miserables”, tym razem nie daje nam możliwości podziwiania jego niezwykłych umiejętności wokalnych. W zamian widz otrzymuje doskonałą i brawurową kreację sierżanta Peppera, która bawi, wzrusza i od początku do końca kradnie serca premierowej publiczności. Artysta wchodzi w postać stukniętego staruszka całym sobą, przypominając, że jest nie tylko wybitnym wokalistą, lecz także doskonałym aktorem.
Z pozostałych artystów właściwie wszyscy zasługują na uwagę i uznanie, co niezmiernie cieszy wobec faktu, że reżyser postawił przed każdym bardzo wysoką poprzeczkę, zwłaszcza jeśli chodzi o choreografię. Teatr Rampa jest jedną z niewielu scen musicalowych w Polsce, na której tak wiele uwagi poświęca się sekwencjom tanecznym – efektem tego jest wspaniała energia. Artystom, którzy biorą na siebie to wymagające kondycyjnie wyzwanie, można tylko pogratulować. Podobnie zresztą się ma, jeśli chodzi o stronę wokalną. Choć tu najjaśniej świecącą gwiazdą jest bez wątpienia Natalia Piotrowska, której temperament oraz doskonała technika znakomicie współgrały z melodiami Beatlesów. Wśród męskiej części obsady zdecydowanie najlepiej pod względem wokalnym wypada debiutujący na scenach warszawskich Michał Juraszek. Oprócz Jakuba Wociala doskonałe kreacje stworzyli: Katarzyna Kozak – bardzo wiarygodna i prawdziwa, do tego ze smakiem łącząca szorstkość z gracją oraz swobodą bycia na scenie, w roli Pauliny, byłej tancerki i zaborczej matki Stelli, a także doskonale znane z „Kobiet na skraju załamania nerwowego” Anna Sztejner oraz Małgorzata Regent, prześmieszne, choć kompletnie różne. Wspaniałym atutem całego spektaklu jest również wykonywana na żywo muzyka. Tyle że momentami wydaje się być zbyt głośna i przykrywa teksty utworów wykonywanych w języku angielskim.
Do kogo adresowany jest „Twist and Shout”? Nie będzie przesadą stwierdzenie, że do absolutnie każdego widza. W tym spektaklu wspaniałe jest to, że łączy klasykę ze współczesnością, pozwala nie tylko na ponowne przeżycie spotkania z grupą The Beatles, lecz także sprawia, że muzyka zespołu zostanie odkryta na nowo. Zwłaszcza przez młode pokolenie, które dzięki aranżacjom Jana Stokłosy ma szansę poznać najwspanialsze utwory sprzed pół wieku w dobrze sobie znanym stylu. A gdy dodać do tego wspaniałą realizację oraz genialne kreacje aktorskie na czele z Jakubem Wocialem, należy spodziewać się, że bilety będą sprzedawać się jak ciepłe bułeczki. A nad Wisłą jeszcze bardzo, bardzo długo rządzić będzie stary sierżant Pepper ze swoją żółtą łodzią podwodną.