Recenzje

BEZ NOEGO I BEZ ARKI

O spektaklu „300el x 50el x 30el” kompanii FC Bergmans na Międzynarodowym Festiwalu Teatrów Formy Materia Prima w Krakowie pisze Joanna Raba.

A oto, jak masz ją wykonać: długość arki – trzysta łokci, pięćdziesiąt łokci – jej szerokość i wysokość jej – trzydzieści łokci.[1]podobne wytyczne dostał Noe od Boga, kiedy ten nakazał mu zbudować Arkę. W przedstawieniu belgijskiego kolektywu FC Bergman twórcy odwołują się do biblijnej historii, umieszczając te wymiary w tytule swojego spektaklu 300 el x 50 el x 30 el. Jednak ich Arka to ledwie łódka, w niczym nie przypomina swojego biblijnego pierwowzoru.

Zacznijmy jednak od Noego. Noe w 300 el x 50 el x 30 el to siwy starzec, którego widzimy na ekranie nad sceną. Kiedy spektakl się zaczyna, wstaje z łóżka, odłączywszy sobie wcześniej kroplówkę i boso wychodzi przed swoją chatkę. Teraz już można zobaczyć go na scenie na miniaturowym majdanku pomiędzy drewnianymi chałupami. Mężczyzna przechodzi przez ten mały dziedziniec pokryty liśćmi, a potem znika w lesie widocznym za osadą. I tyle go widzimy. Nie pojawi się już do końca spektaklu, aż do wyjścia aktorów podczas oklasków. Po jego odejściu z domków wychodzą inni mieszkańcy.

Tak więc spektakl nie dotyczy bezpośrednio historii o budowani Arki. Dotyczy ludzi, którym grozi potop. A są to ludzie naprawdę osobliwi, których artyści świetnie sportretowali, nie używając przy tym ani jednego słowa. Ponadto relacje zawiązane pomiędzy tymi postaciami, działały na scenie jak precyzyjny mechanizm.

Swoje tak ciekawie skonstruowane, choć niezbyt harmonijne życie bohaterowie wiodą w małych domkach zamkniętych dla nas od strony widowni, ale otwartych od strony sceny. Pokazuje nam je kamera na wózku, która jeździ niezmordowanie dookoła scenografii. Takie „ujęcia filmowe” pozwalają nam zobaczyć nie tylko domowe życie bohaterów. Dynamizują też świetnie akcję, podbijają komizm wielu momentów, a przede wszystkim obrazują szybki przekrój tego niecodziennego społeczeństwa. Muszę przyznać, że praca kamery wspaniale komplikuje obraz sceniczny, jednocześnie nie dając poczucia przeestetyzowania ani bezcelowości takiego zabiegu.

Uwagę mieszkańców osady mogą odwrócić od ich zajęć jedynie zjawiska, które nawet w ich charakterystycznej społeczności wydają się osobliwe. I tak na przykład kiedy wędkarz, siedzący na proscenium, wyciąga z małego jeziorka owcę i podwiesza na łańcuchu nad sceną, grupa ludzi wychodzi przed domki i przygląda się, jak ciężka i posklejana wełna zwierzęcia ocieka strużkami wody. Szybko jednak tracą zainteresowanie. Tak samo reagują na przeciągły grzmot i huk wydobywający się zza lasu. Są też i inne znaki zbliżającej się katastrofy; oślizgłe węgorze, czy muszle które rodzi (lub wydala) kobieta. Wszystkie te znaki jednak osadnicy wprawnie ignorują. Mało tego, gdy jeden z nich znajduje na granicy lasu niewielką łódź, niszczy ją siekierą. Tak więc kiedy przychodzą deszcze i zalewają chaty, mieszkańcy nie odpływają Arką. Wychodzą kolejno z domów i raz po raz zanurzają głowy w wiadrach zgodnie z szybkim rytmem Sinnermana Niny Simone.

Zarówno grzesznik z utworu Simone, jak i biblijny Noe, uciekali z pomocą Boga przed grożącym im niebezpieczeństwem. Bohaterowie 300 el x 50 el x 30 el nie uciekają. Wydaje się, że z ich niewielkiej wioski nie da się tak po prostu odejść, a jeśli ktoś tego próbuje, musi zostać powstrzymany i zamknięty w swojej chatce przez resztę osadników. Ciężko powiedzieć, co będzie dalej z podskakującymi uparcie w takt Sinnermana ludźmi, skoro deszcz się rozpoczął, Arka zostaje zniszczona, a Noe po nikogo nie przychodzi.

[1] Biblia Tysiąclecia – Pismo Święte Starego i Nowego Testamentu, Ks. Rdz. 7, 15.


Joanna Raba – studentka teatrologii na Uniwersytecie Jagiellońskim w Krakowie.

Komentarze
Udostepnij