Recenzje

Bez tłumu

Sayaka Murata: Dziewczyna z konbini. Wydawnictwo Uniwersytetu Jagiellońskiego, Kraków 2019 – pisze Izabela Mikrut.

Dziewczyna z konbini pracuje dorywczo na stanowisku kasjerki już osiemnaście lat. Zmieniają się jej kierownicy i koledzy, a ona nawet nie myśli o możliwości szukania innej pracy. W konbini czuje się znakomicie, wie, co ma robić, zna procedury, potrafi postępować z nawet najbardziej uciążliwymi klientami. Nie chce awansować, woli nie prowokować zmian – skoro znalazła swoje miejsce na ziemi. Ale Keiko Furukura budzi niepokój. Nie pasuje do społeczeństwa, dobrowolnie rezygnuje ze scenariuszy, które realizuje większość bez zbytniego zastanawiania się. Pani Furukura ma trzydzieści sześć lat i nigdy jeszcze nie była z żadnym mężczyzną, co ludzi bulwersuje bardziej niż gdyby miała ich setki. Brakuje jej empatii, od dziecka postępuje racjonalnie (według własnego przekonania), bez przerwy też szokuje otoczenie swoimi wyborami. Martwią się o nią matka i siostra – ale pani Furukura nie czuje się nieszczęśliwa. Dla świętego spokoju nauczyła się udawać, naśladuje głosy i intonacje, a nawet treść wypowiedzi tych, którzy są uznawani za normalnych. Pani Furukura swoim przykładem pokazuje, że społeczeństwo nie jest gotowe na indywidualistów. Najłatwiej uznać jej postawę za ułomność uczuć, coś możliwego do wyleczenia przez psychologów. Pewien kolega z pracy może natomiast uświadomić bohaterce, czego żąda ogół.

„Dziewczyna z konbini” to krótka powieść przełamująca schematy fabularne. Jeśli w obyczajówkach czytelnicy spodziewają się romansu między bohaterami, w tej historii Sayaka Murata wytwarza postaciom wprost idealne warunki do reagowania zgodnie z oczekiwaniami – jednak opowieść poprowadzi inaczej. Trafia do przekonania odbiorców – za sprawą wiarygodności zautomatyzowanej postaci. To ogromny sukces, bo autorka zrezygnowała przecież z powielania stereotypów i nie może opierać się na wspólnocie doświadczeń z odbiorcami. Co więcej – oskarża tych odbiorców, wskazując ich bezwzględność wobec chcących żyć po swojemu. To przecież tylko społeczeństwo sprawia, że bohaterka nie może spokojnie tkwić na swoim miejscu. Źle pojęta pomoc przyczynia się do komplikacji osobistych, niepotrzebnych w tym wypadku – skoro pani Furukura za zmianami wcale nie tęskni.

Sporo mogą odbiorcy z tego tomu wyczytać, będzie tu naprawdę wiele informacji (także – zakodowanych w charakterach postaci) dotyczących istoty międzyludzkich kontaktów. Proza wydaje się ascetyczna zwłaszcza za sprawą powtarzalnych machinalnie przez bohaterkę zwrotów, ale też i samych treści. Pani Furukura nie zarzuca nikogo własnymi emocjami, nie dokonuje wiwisekcji – bo przecież to obce jej charakterowi. Ale nawet gdyby ujawniła swój stan, funkcjonowałaby jako dziwadło, bezużyteczne dla społeczeństwa. I tak ujawnia się dodatkowy, mroczny plan powieści. Konbini to schronienie – mimo że dla większości ludzi nie stanowi szczytu marzeń. Autorka znajduje temat, który może wstrząsnąć czytelnikami i w tym bardzo pomaga stylistyczna oszczędność. Odrzucenie schematów sprawia, że czytelnicy nie są w stanie wyprzedzić opowieści, nie domyślą się jej dalszego ciągu. Siłą tej historii jest precyzja w przedstawianiu pożądanej samotności – albo stanu, który inni ludzie, z zewnątrz, traktują jako złą samotność.

„Dziewczyna z konbini” to opowieść o świadomym wyobcowaniu i o własnej drodze do szczęścia.

Komentarze
Udostepnij
Tags: ,