Recenzje

Bliźniak z koszmaru

Mieczysław Gorzka: Martwy sad. Bukowy Las, Wrocław 2019 – pisze Izabela Mikrut.

Mieczysław Gorzka nie proponuje książki, która zrewolucjonizuje rynek kryminałów i thrillerów, nawet nie sprawi, że fani gatunku podskoczą z radości. „Martwy sad” to powieść raczej tendencyjna, mocno schematyczna i pisana w oparciu o ciągnące się w nieskończoność dialogi. Można w niej sporo przewidzieć – łącznie z psychologicznymi reakcjami bohaterów.

I tak Marcin Zakrzewski, komisarz prowadzący śledztwo, w pewnym momencie daje się wciągnąć w erotyczną relację z koleżanką z pracy – oboje potrzebują czyjejś bliskości i wsparcia, a dawne uczucia są w tym wypadku wystarczającym argumentem za budowaniem potencjalnego związku. Autor gra na emocjach najbardziej pierwotnych. Zakrzewski dawniej miał brata bliźniaka, ale chłopiec prawdopodobnie zginął. Dość szybko komisarz dochodzi do wniosku, że jednak przypuszczenia o jego śmierci były pochopne – chłopak raczej zaginął, a nie stracił życia prawdopodobnie z rąk psychopaty. Całą tę teorię po latach wysnuwa bohater za sprawą jednego zdania, które usłyszał od przestępcy. Wyszeptane zdanie – „widziałem, jak diabeł chodzi tam na palcach” staje się łącznikiem między przeszłością i teraźniejszością i nakazuje weryfikowanie wygłaszanych do tej pory tez. Jeżeli bliźniak Zakrzewskiego żyje, być może jest psychopatycznym seryjnym mordercą, który wstrząsnął wsią i okolicami: przez długi czas co cztery lata ginęły tu dzieci, mali chłopcy przepadali bez śladu. Jednak przez lata nikt nie wiedział, co się stało – i ten sam sekret dotyczył sprawy bliźniaka. Marcin Zakrzewski wraca do tematu przez proste skojarzenie: słyszy frazę, którą wcześniej znał w wykonaniu brata. Wystarczy mu to do zastanowienia się nad przeszłością i prawdziwym przebiegiem wydarzeń. I tak zaczyna się śledztwo. W ramach tego śledztwa bohater przeprowadzać będzie liczne rozmowy – to potrzebne mu do przeanalizowania sytuacji. Czytelnikom jednak pozostawi niedosyt (chyba że ktoś lubi kryminały, które opierają się niemal wyłącznie na rozmowach). Przerzucanie się krótkimi zdaniami to sposób autora na narrację – i nie jest to metoda, która wzbudzi wielkie uznanie.

W „Martwym sadzie” bardzo trudno popchnąć akcję do przodu – informacja o tym, co się wydarzyło, będzie na różne sposoby sprawdzana i przepisywana: bohater posunie się nawet do tego, by wynotować sobie – na amatorską modłę – kolejne pytania, które mają naprowadzić go na właściwy trop. Skoro wypisuje pytania, szuka na nie odpowiedzi – więc znów przytacza, tylko w innym uporządkowaniu, to, co już wiadomo. Mieczysław Gorzka powraca do jednego i tego samego – jakby nie był pewny, czy może już pozwolić sobie na pójście o krok dalej, czy czytelnicy otrzymali wszystkie przesłanki i zastanowili się już nad tajemnicą z dawnych lat. Gdzieś nawet od czasu do czasu pobrzmiewają ślady dowcipu – ale to raczej przypadek niż strategia.

„Martwy sad” to kryminał, w którym konieczność rozwiązania zagadki z pogranicza horroru jakoś związuje autorowi ręce – a to sprawia, że koneserów gatunku Gorzka nie przyciągnie. Może za to trafić do tych, którym ogólnie czytać się nie chce – i wysilać przy czytaniu też nie bardzo.

Komentarze
Udostepnij
Tags: ,