Laura Ellen Anderson: Amelka Kieł i władcy jednorożców. Wydawnictwo Literackie, Kraków 2019 – pisze Izabela Mikrut.
Kraina światła nie jest najlepszym miejscem do egzystencji dla istot znanych z upodobania do mroku, ale kiedy trzeba zrealizować określony cel, nie ma co wybrzydzać. Do Brokatowic uda się Amelka Kieł razem ze swoimi oddanymi przyjaciółmi. Ma do wypełnienia pewną misję – chociaż w kontekście zderzenia kulturowego owa misja traci na znaczeniu, jest niczym element gry zręcznościowej, zadaniem do wypełnienia, zanim będzie można poświęcić się ciekawszym sprawom. Dla samej Laury Ellen Anderson owa misja też nie odgrywa zbyt wielkiego znaczenia – skoro autorka może się po prostu popisać humorem, który przyciągnie dzieci. Seria o Amelce Kieł to zestaw drobnych powieści pop bazujących trochę na stylistyce powieści komiksowych – z bohaterami, którzy stanowią odwrotność świata księżniczek, jednorożców, brokatu i różu. Chociaż bohaterką serii jest dziewczynka, bliżej jej do Penny z Piekła Rodem i do Koszmarnego Karolka niż do cukierkowych grzecznych istotek, wróżek i lalek. Amelka po prostu ma w swoje jestestwo wpisaną niepokorną naturę, skłonność do wybryków i szaleństw. Nic dziwnego – w końcu to dziewczynka-wampir, kolejny produkt masowej wyobraźni i odpowiedź na coraz bardziej ugrzeczniane tomiki dla najmłodszych.
Amelka Kieł sypia w trumnie. Nie wysysa z nikogo życia, chociaż jej dobry przyjaciel, Kostek, właśnie w tym się specjalizuje. Śmierć to wśród bohaterów zwyczajność: mama Kostka zajmuje się tym zawodowo i na co dzień. Dlatego też niebezpieczeństwa wydają się tak pociągające i nie przerażają młodych bohaterów. Dla autorki epatowanie śmiercią jest jednocześnie nawiązaniem do dawnych ludowych historii, które dzisiaj wydają się na rynku literatury czwartej zabronione (albo przynajmniej łagodzone na różne sposoby). Śmierć oswajana śmiechem nie jest przecież czymś nowym, tutaj – powraca jako motyw odkrywczy. Ale nie znaczy to, że Anderson będzie ubijać kolejne postacie tylko po to, żeby dostarczyć dzieciom namiastkę emocji z gier komputerowych, co to to nie. W krainie jednorożców trzeba będzie dostosować się do ogólnie przyjętych zasad, dobra i pozytywnego podejścia do rzeczywistości. Śmierć stanie się tylko mroczną tajemnicą, spoiwem gromadki bohaterów.
Anderson wie, że dzieci lubią się bać i dostarcza im takich emocji, jak halloweenowe przebieranki: tu nic nie dzieje się na poważnie i nic nie jest na tyle straszne, żeby przywoływało koszmary czy wpływało na psychikę maluchów. Liczy się wyłącznie dobra zabawa, upiorny kontekst to jedynie sposób na wyśmianie mód w twórczości dla dzieci. W końcu ile można słuchać o świecie pełnym brokatu, wiecznego szczęścia i bezproblemowym? Laura Ellen Anderson od takich obrazków ucieka w całkiem udaną karykaturę, Brokatowice nie są miejscem, w którym bohaterowie czuliby się swobodnie – a przecież takie przestrzenie kreowane są najczęściej w twórczości przeznaczonej dzisiaj dla małych odbiorców. Amelka Kieł pokazuje, że można się bawić także w innych okolicznościach, na tęczach i jednorożcach świat wyobraźni kończyć się nie powinien.
„Amelka Kieł i władcy jednorożców” to krótka historia zdobiona jeszcze dynamicznymi ilustracjami, w których, tak samo jak w książeczce, najbardziej liczy się dowcip. Karykatury postaci przynoszą śmiech i zachęcają do czytania – a nierozbudowana narracja pokazuje, że lektura może dostarczać przyjemności. Dzieci, zwłaszcza te lubiące „niegrzeczność” w minipowieściach, będą serią o Amelce Kieł usatysfakcjonowane.