Joanna Opiat-Bojarska: Kryształowi. Świeża krew. Część I. Muza SA, Warszawa 2018 – pisze Izabela Mikrut
Joanna Opiat-Bojarska pisze mocno i momentami aż przesadnie wpada w brudny światek kryminalny. Nie popełnia błędów w narracji, za to w konstrukcji powieści trochę zanadto wierzy w potęgę tego, co złe: i eksponuje wszelkie odejścia od normy, by podbić brzmienie książki. Jednak jeśli cały czas korzysta z tego chwytu, w końcu traci on na znaczeniu i brutalnie obnaża pewien rodzaj pustki powieściowej. Mało przekonują też okładkowe zapewnienia o brutalnym obrazie polskiej policji – w końcu literatura, zwłaszcza rozrywkowa, jest od tego, żeby kształtować historie, a nie przekazywać prawdę i przenosić obrazki z rzeczywistości. Autorka chce rywalizować z gangsterskimi serialami, mrocznymi kryminałami i doniesieniami z mediów – tym, co jako pierwsze rzuca się w oczy podczas lektury pierwszego tomu “Kryształowych” jest zatem przesada. Dużo tu rozwiązań podporządkowanych wyłącznie wyzwalaniu adrenaliny, a nie budowaniu akcji. Ale jeżeli taki był zamysł twórczy… książka i tak trafi do czytelników spragnionych mocnych, bezkompromisowych lektur o posmaku rozrywkowym.
Joanna Opiat-Bojarska przeplata w powieści dwa nurty emocjonujących wydarzeń, znów posługując się charakterystycznymi dla gatunku kalkami. Jedną płaszczyznę zapewnia jej walka bohaterów z przestępcami (a czasem nawet sprawdzanie, czy przestępcami nie są koledzy bohaterów, co już przenosi śledztwo na inny poziom). Powołuje do istnienia antyterrorystów, ludzi nieustraszonych i bezwzględnych, realizujących polecenia bez wahania, a mimo to o ludzkich cechach. Eksponuje konieczność stosowania przemocy (czy po prostu siły fizycznej) w codziennych wyzwaniach, ale nie przejmuje się zbytnio, jak tego typu działania wpłyną na psychikę postaci: na razie interesuje ją zamienianie ludzi w maszyny do zabijania, bo tego wymaga konwencja. Drugim elementem budującym nastrój w książce stają się relacje damsko-męskie, znowu w wersji upodlonej: tutaj liczy się ostry seks, żadnych romantycznych złudzeń i sypialnianych popisów. Wszystko szybko, mocno i gwałtownie. Tyle że z tej strony zyskuje autorka możliwość komplikowania egzystencji bohaterom. W końcu świetnie zdaje sobie sprawę z tego, że nawet kruche związki tworzone przez postacie mogą katalizować wydarzenia nie do zrealizowania w innych okolicznościach. Motywacje nieracjonalnych działań mieszczą się zatem w tym odgałęzieniu literackich poszukiwań. Joanna Opiat-Bojarska, która rezygnuje niemal całkowicie z analizowania ludzkich cech przy temacie pracy antyterrorystów, w ich spotkaniach z kobietami (nieważne – kochanymi, wykorzystywanymi czy bezwzględnymi) przypomina sobie o roli psychiki. W ten sposób szuka w narracji równowagi i stara się zaintrygować czytelników, zmusić do sprawdzania, co będzie dalej. Zapomina przy tym, że jeśli w każdej miniaturowej scence dba o wysoki poziom adrenaliny, jeśli epatuje testosteronem i rzuca bohaterom kolejne wyzwania ponad siły (a nie eksperymentuje z pisarstwem fantasy, imituje brudny realizm), to w pewnej chwili u czytelników nastąpi przesyt, coś, co miało dostarczać wstrząsów, stanie się stałą, punktem odniesienia – a wtedy już wyjątkowo trudno będzie znaleźć coś, co jeszcze zadziała.
Joanna Opiat-Bojarska pisze “Świeżą krew” agresywnym językiem. Do przemocy w ramach fabuły dochodzi też swoista przemoc językowa: bohaterowie nie należą w końcu do świata, w którym porozumiewa się literacką polszczyzną, znacznie chętniej operują wulgaryzmami niż czymkolwiek innym. Autorka i tutaj sobie radzi, wie, kiedy i w jaki sposób wzmacniać przekaz, potrafi też z przekleństw konstruować całe dialogi. Bywa to w lekturze uciążliwe, jednak do świata przedstawionego pasuje.