Recenzje

Być albo nie być?

O spektaklu „Kim jest pan Schmitt?” Sébastiena Thiéry’ego w reżyserii Jarosława Tumidajskiego w Teatrze Współczesnym w Warszawie pisze Katarzyna Harłacz.

Teatr Współczesny w Warszawie zaprasza na niecodzienne, pełne absurdu spotkanie z niepokojąco wybujałymi urojeniami ludzkimi. Z lekkością i humorem potraktowane lęki współczesnego człowieka, uwikłanego w codzienne życie i nieumiejącego odnaleźć swojej tożsamości. Półtorej godziny wspaniałej zabawy z zaskakującym finałem.

Dziwne wydarzenia, które mają miejsce w życiu głównego bohatera (pan Baran) i jego żony (pani Baran), od początku do końca budzą w widzach rozbawienie, choć ich niecodzienność wybija nieco z rytmu. Państwo Baranowie nagle orientują się, że jedzą kolację w obcym domu, w nie swoim mieście, w zupełnie kuriozalnych realiach. Wszystko, co ich otacza, jest inne, obce. Od tej pory ich życie już nie jest takie, jakie dotychczas było. Jak w kalejdoskopie pojawiają się zdumiewające zbiegi okoliczności, które prowokują pytania, o co chodzi i co się stało, że świat małżonków wywrócił się do góry nogami.

Widz podąża rozbawiony (i zaintrygowany) za tymi zdumiewającymi zjawiskami. Jednocześnie zderzenie różnych światów pobudza do myślenia: czy te sytuacje dzieją się naprawdę, czy tylko w wyobraźni pary? Który świat jest prawdziwy? Czy ktoś bawi się życiem statecznego lekarza i prawego obywatela? Albo zgoła inne pytania: czy można tak bardzo identyfikować się z kimś zupełnie innym – z obcym człowiekiem z innego miasta i kraju – żeby aż wyprzeć się swej własnej tożsamości?

Pełne niedorzeczności zdarzenia, ku uciesze widzów, sukcesywnie się komplikują. Bohaterowie, próbując odnaleźć się w dziwnych okolicznościach, usiłują dostosować się do istniejącej rzeczywistości, co w ich położeniu prowadzi do coraz bardziej groteskowych sytuacji. Jednocześnie pan Baran coraz głębiej pogrąża się w nicości, zapada się w swoim wewnętrznym świecie. Ostatkami sił próbuje się dostosować do wybranej mu przez innych tożsamości, ostatecznie jednak się poddaje. Jego świat, który tak pieczołowicie pielęgnował, zawalił się, a on nie potrafił przyjąć prawdy.

Spektakl „Kim jest pan Schmitt?” jest satyrą na ludzką chęć ucieczki od siebie, na nieuświadomioną potrzebę życia w iluzji i dostosowywania się do sztucznie ustalonych systemów. Ale to także satyra na różne role i schematy, do których przyzwyczajamy się w życiu. Sztuka nie oszczędza nikogo, każdy żyjący w iluzji dostaje za swoje – nawet gdy jest to ogólnie szanowany zawód lekarza czy psychiatry. Wspaniale zostały pokazane przywary współczesnego człowieka – wyszydzona tępota bezdusznego policjanta czy nawiedzenie psychiatry, który jest w stanie wyszukanymi, górnolotnymi słowami wpoić innemu człowiekowi wszystko, nawet zupełnie nonsensowne przekonanie. Wyszydzona została potrzeba władzy nad innymi, którą niektórzy przypisują sobie rzekomo w imię wyższego dobra.

„Kim jest pan Schmitt?” to ciekawie pokazany temat i wspaniały pomysł na sztukę, do tego fenomenalne wykonanie artystów Teatru Współczesnego, a szczególnie wspaniałe kreacje małżonków (w tych rolach Andrzej Zieliński i Agnieszka Suchora). Aktorzy byli pełni oddania i głębokiego zaangażowania w realizację granych postaci, genialnie pokazali groteskową walkę o utrzymanie status quo.

Myślę, że sztuka autorstwa Sébastiena Thiéry’ego w realizacji Jarosława Tumidajskiego to pozycja warta obejrzenia przez każdego. Jest to nie tylko niecodzienna, surrealistyczna zabawa formą i duża dawka humoru, lecz także głębokie przesłanie do obudzenia się i uświadomienia sobie, że takie absurdy życiowe spotykają nas wszystkich na co dzień (choć, być może, nie w tak tragicznym kształcie). A warto na siebie spojrzeć z innej perspektywy – do czego, nieco przewrotnie, zachęca francuski dramaturg.

fot. Karol Mańk

Komentarze
Udostepnij
Tags: , , , ,