Bożena Kostuch: Czarodziej z Łysej Góry. Opowieść o Bolesławie Książku. Marginesy, Warszawa 2020 – pisze Izabela Mikrut.
Dla Bożeny Kostuch porywająca narracja nie ma znaczenia – o wiele ważniejsze wydają się daty i fakty, możliwość przybliżenia jak najpełniejszej biografii Bolesława Książka, artysty, który w powszechnej świadomości raczej nie funkcjonuje, a przecież tworzył przedmioty charakterystyczne i wciąż rozpoznawalne.
Tom „Czarodziej z Łysej Góry. Opowieść o Bolesławie Książku”, chociaż z dobrym tytułem, jest raczej zestawieniem informacji i pracą naukową niż lekturą, po jaką sięgałoby się dla rozrywki. Autorka podchodzi do tematu poważnie i na pewno nie ma zacięcia gawędziarskiego. Jeśli któryś z jej rozmówców przytoczy anegdotę – pojawi się ona w książce. Jeśli jednak sama autorka ma prowadzić opowieść, zanurzy się w zestawie średnio atrakcyjnych z perspektywy szerokiego grona odbiorców faktów i zarzuci czytelników datami. Olbrzymi materiał (imponujący jest sam fakt jego zgromadzenia) został tu opracowany raczej encyklopedycznie: kto potrzebuje wiadomości, na pewno je tu znajdzie, jednak kto potrzebuje relacji wciągającej – będzie rozczarowany. Bolesław Książek jako twórca wydaje się intrygujący i wszechstronny, podejmował się przeróżnych wyzwań artystycznych – jednak to będzie wiadome tylko tym czytelnikom, którzy zdecydują się na mozolne wyłuskiwanie z tekstu takich ciekawostek. Autorka wprawdzie stawia na rzetelność, jednak przydałby się ktoś drugi, do zamienienia opowieści w książkę na masowy rynek. Wiadomo, że dzisiaj królują biografie w stylu pop – niezależnie od artysty, którego życie prezentują – ale w tym wypadku następuje przechylenie w drugą stronę, Bożena Kostuch proponuje książkę kontrastującą z tendencjami na rynku i pisze po prostu nudno. Jej tekst brzmiałby jak sztampowy życiorys pisany w dawnych czasach – bez polotu i bez choćby odrobiny literackiego zacięcia (i na pewno bez myślenia o zwyczajnych czytelnikach), gdyby nie fragmenty ze źródeł: zapiski Książka, wypowiedzi jego znajomych i ludzi, którzy potrafią analizować piękno ceramiki. Lektury nie ułatwia też przyjęty sposób składu: przypisy zostają tu wpuszczone bezpośrednio w tekst, wyróżnione osobnymi akapitami i czcionkami, ale – przerywające rytm opowieści. To wyjaśnienia przede wszystkim dotyczące historii: wydarzeń, miejsc czy konkretnych działań. Niby potrzebne, ale ich obecność tak narzucana odbiorcom jeszcze bardziej potęguje efekt zmęczenia podczas lektury. „Czarodziej z Łysej Góry” na pewno nie jest propozycją dla przypadkowych czytelników. Ci jednak mogą znaleźć w tej książce sporo fotografii i szkiców – i właśnie warstwa graficzna tomu sprawia, że nie można tak jednoznacznie tej publikacji odrzucić. Bo to, czego Bożena Kostuch najwyraźniej nie potrafi przelać na tekst – pojawia się na fotografiach. Dzięki nim można zorientować się w charakterze prac Bolesława Książka i poznać charakterystyczny styl. To rozwiązanie, które bardzo się przydaje – i dodatkowo odciąga uwagę od narracji. Tekst jest rzetelny, wymagał mnóstwa kwerend i przygotowania, jakie rzadko się dzisiaj spotyka – jednak to praca naukowa, a nie książka dla wszystkich. I o tym warto pamiętać.