Volker Schmidt: Widoki z okna. Tom I. ADiT, Warszawa 2018.; Volker Schmidt: Zimne serca. Tom II. ADiT, Warszawa 2018 – pisze Izabela Mikrut
„Często więcej wiemy o postaciach niż o nas samych” – mówi głosem jednego z bohaterów Volker Schmidt, autor, który ma dużą szansę na olśniewającą i długą karierę na scenach teatralnych. Ten twórca wykazuje się bowiem dobrym zmysłem obserwacji, jest przenikliwy w budowanych portretach – i lubi wydobywać na światło dzienne to, czego odbiorcy (a i bohaterowie) nie chcieliby przyznać.
Na rynku ukazuje się dwutomowa antologia, wybrane dramaty Schmidta – pokazująca ogromny potencjał tego autora. W kolejnych tekstach pojawiają się ludzie połączeni ze sobą na różne sposoby: paczka przyjaciół, która jednemu ze swojego grona musi pomóc w wyprowadzce, opiekunka do dziecka chcąca dochować wierności nieobecnemu ukochanemu wbrew zapędom pana domu, ale też niepełnosprawny intelektualnie chłopiec, który razem ze swoją nastoletnią siostrą ucieka z domu i zatrzymuje u jednej z sąsiadek – jak wszyscy obojętnej na sygnały przemocy płynące z najbliższego otoczenia. Znajdą się tu kobiety zmęczone życiem, zmuszane do nierządu i uskarżające się na los. Galeria postaci jest przebogata, a Schmidt nigdy nie wraca do opowiedzianych historii, układa kolejne w zupełnie nowych okolicznościach, z innymi postaciami i zupełnie odmiennymi problemami. Doprowadza autor bohaterów do punktu przełomowego, momentu, w którym muszą zmierzyć się z traumami albo wyprowadzanymi na jaw sekretami. Nakazuje im stawiać czoła trudnej prawdzie albo własnym lękom, zmusza do konfrontacji. Uniemożliwia ucieczkę, a potem obserwuje, jak postacie radzą sobie z wyzwaniami ponad siły. Volker Schmidt jest tu do bólu precyzyjny. Wydaje się, że posługuje się zwyczajnym językiem, stylem znanym każdemu z czytelników z codzienności – a jednak tego samego języka używa do wygłaszania potężnych prawd o kondycji człowieka. Opiera się na konkretach, ale wyprowadza z nich filozoficzne refleksje o wymiarze uniwersalnym. Jego dramaty są ponadczasowe, nie zestarzeją się szybko, mimo że czasem autor odnosi się do zagadnień aktualnych (motyw emigracji zarobkowej, odrzucania innych z powodu koloru skóry, przemocy domowej).
Autor nie tylko zmienia klimat kolejnych dramatów i sposoby portretowania bohaterów: za każdym razem proponuje też inną formę. Chociaż tu w ramach eksperymentowania nie posunie się poza zarzucanie zasad interpunkcji i przejście do wiersza białego. Zmienia jednak sposoby mówienia, brzmienie słów: jedni bohaterowie są ludźmi z ulicy, podsłuchanymi i bezpośrednio przeniesionymi na scenę, innych definiuje się przez emfazę. Schmidt modyfikuje kształt tekstów, ale zawsze stara się, żeby był on spójny z przekazem, nie ma tu szukania dla zabawy. Ten autor bardzo dba o wydźwięk dramatów i ich lektura – mimo poruszania bardzo trudnych kwestii – będzie przyjemnością, zwłaszcza z uwagi na celne spostrzeżenia charakteryzujące ludzi w ogóle. Schmidt jawi się jako znawca ludzkich charakterów. Antologia jego utworów okazuje się warta uwagi.
Właściwie przydałoby się jedynie inne wprowadzenie, bo Krzysztof Tkaczyk we wstępie zajmuje się – zupełnie niepotrzebnie – streszczaniem fabuł kolejnych dramatów. To czytelnicy sprawdzą sami, podczas śledzenia doświadczeń postaci – brakuje natomiast przybliżenia odbiorcom sylwetki autora, stosowanych przez niego chwytów, tego, co poza wierszami i co nie tak proste do uchwycenia w standardowym czytaniu.