Recenzje

Chora miłość z muzyką operową w tle

Anna Burzyńska „Akompaniator” w reżyserii Adama Sajnuka z Kujawsko-Pomorskiego Impresaryjnego Teatru Muzycznego w Toruniu gościnnie w Teatrze WARSawy  – pisze Iwa Poznerowicz

Mija mniej więcej rok, od kiedy Kujawsko-Pomorski Impresaryjny Teatr Muzyczny w Toruniu przygotował na podstawie tekstu Anny Burzyńskiej spektakl „Akompaniator”. 14 stycznia, po raz kolejny, przedstawienie to zostało zaprezentowane warszawskiej publiczności na deskach Teatru WARSawy.

Anna Burzyńska, autorka scenariusza, ma w swoim dorobku około trzydziestu tekstów teatralnych. Jednak, jak sama mówi, do historii toksycznej miłości akompaniatora do diwy operowej, o której opowiada, ma specjalny sentyment.

Scenografia spektaklu jest bardzo skromna. Na pustej scenie stoi mały fortepian i szklana klatka – studio nagrań. Gaśnie światło i do uszu widzów docierają pierwsze takty muzyki. To pianista/akompaniator, czekając na kapryśną śpiewaczkę, ćwiczy palce przed zajęciami. Wydaje się być małym, cichym człowieczkiem w śmiesznym, niemodnym sweterku. Zaczyna opowiadać o swojej  trwającej dwadzieścia lat miłości do śpiewaczki, i o tym, że właśnie dziś chce wyznać jej swoje uczucia. Jego spowiedź przerywa wejście operowej diwy, która – jak zwykle skupiona na sobie – traktuje akompaniatora jedynie jako jeden z elementów towarzyszący jej codziennej pracy. Wchodzi do szklanego studia i przygotowuje się do śpiewu. Początkowo nawet nie słucha pianisty, nie zwraca uwagi na jego słowa. Dla niej ich wspólna, codzienna praca to zajęcie wręcz rutynowe. Docierające do niej wyznania usilnie stara się bagatelizować i namawia do skupienia się na pracy. Sytuacja zmienia się, gdy niespodziewanie mężczyzna zamyka drzwi studia i szklana klatka staje się dla śpiewaczki klaustrofobicznym więzieniem. Teraz artystka nie może uciec, nie może się nigdzie schować. Musi wysłuchać historii o jego dwudziestoletniej miłości.  Akompaniator opowiada o życiu w ułudzie, która staje się w jego chorym umyśle prawdą. Przez kilkanaście lat żył marzeniem o wspólnym życiu z bohaterką swoich pragnień. Kupował jej ubrania, gotował posiłki i umeblował dla niej mieszkanie. Przez całe lata prowadził wieczorami rozmowy z urojoną w swojej głowie i w sercu miłością.

W miarę opowiadania o kolejnych, pięknych momentach ich „wspólnego życia” mężczyzna zmienia się z łagodnego człowieczka w psychopatycznego porywacza. Przed naszymi oczami rozgrywa się studium szaleństwa, do jakiego może doprowadzić życie w iluzji. Fragmenty muzyki operowej płynące z offu podkreślają mroczną atmosferę i chorą grę rozgrywającą się pomiędzy bohaterami.

Adam Sajnuk – reżyser spektaklu – zrealizował przedstawienie w konwencji psycho-thrillera. Początkowo spokojny, kolejny, zwyczajny dzień pracy dwojga artystów w miarę rozwoju akcji zmienia się nieomal w dramatyczną walkę o życie. Zaproszeni przez reżysera aktorzy – Edyta Olszówka i Piotr Polk – doskonale się w tej konwencji odnaleźli.

Rola akompaniatora/pianisty to mistrzowski popis talentu Piotra Polka. Jego bohater, ubrany w skromniutki sweterek, porusza się po scenie drobnymi kroczkami. To początkowo malutki, zahukany mężczyzna, który postanawia zdradzić sekret swojego życia. W swoim chorym umyśle dochodzi do wniosku, że nadszedł czas, aby w końcu zrealizować własne marzenia. Aktor prezentuje sinusoidę emocji – od pozornego spokoju i łagodności dochodzi do zachowań agresywnych, by ponownie wrócić do wyciszenia. Choć Piotr Polk gra swoje zagubienie i szaleństwo na bardzo subtelnych strunach, są momenty kiedy jego bohater przeraża, a spokój jest wciąż podszyty niebezpieczeństwem. To pozorne wyciszenie i opanowanie, podgrzewane przez opór i zachowanie śpiewaczki, w każdej chwili może doprowadzić do nieprzewidywalnego w skutkach wybuchu.

Edyta Olszówka, jako śpiewaczka uwięziona w małej przestrzeni – klatce, w bardzo przekonujący sposób prezentuje szeroki wachlarz emocji, które targają jej bohaterką. Początkowo – znudzona i zaskoczona – nie rozumie swojego współpracownika. W miarę rozwoju akcji zaczyna się go bać i próbuje różnymi sposobami uwolnić się od prześladowcy. W tym celu wykorzystuje  swoją urodę, kobiecość, a także wewnętrzne pokłady agresji. W jednym momencie jest delikatną, zagubioną kobietą, by za chwilę podpuszczać swojego prześladowcę i w najbardziej dotkliwy sposób szydzić z niego i wyśmiewać się.

Spektakl „Akompaniator” to poruszająca opowieścią o toksycznej miłości, a Piotr Polk z Edytą Olszówką prezentują w nim aktorskie role, których przegapić nie wolno.


Fot. Monika Siwak

Komentarze
Udostepnij
Tags: , , , ,