Recenzje

Choroba umysłu

Natalia Budzyńska: Ja nie mam duszy. Znak, Kraków 2020 – pisze Izabela Mikrut.

Ta sprawa mogła rozpalać zbiorową wyobraźnię i wpływać na oceny ludzi, którzy nie mieli dostępu ani do odpowiedniej wiedzy, ani do pełnej informacji na temat Barbary Ubryk. Gubienie się w domysłach oraz połączenie sfer sacrum i profanum z pewnością mocno wpłynęło na mitologizację wydarzenia, które na warsztat bierze Natalia Budzyńska. „Ja nie mam duszy” to publikacja będąca literackim śledztwem przenoszącym czytelników do 1869 roku – a jednocześnie wyzwalająca w dalszym ciągu lęk i poczucie kruchości kondycji ludzkiej. Budzyńska nie wie – i nie ma jak się dowiedzieć – jak wyglądała bohaterka opisywanych przez nią wydarzeń. Nawet zachowane obrazy nie przynoszą prawdy, można jedynie domyślać się z opisów, co działo się z ciałem kobiety. Ale z czasem jej wygląd przestaje mieć znaczenie dla odbiorców – o wiele ważniejsze stają się bowiem warunki, w jakich była przetrzymywana – oraz objawy choroby, jaka drążyła jej umysł. Stan medycyny nie pozwalał na jednoznaczne wskazanie sedna problemu, Natalia Budzyńska po latach też nie przymierza się do postawienia diagnozy – raczej woli opisywać kolejne obserwacje i pozostawiać wnioski czytelnikom.

Kto potrzebowałby skandalu, ten w sprawie Barbary Ubryk znalazłby niejeden. Kobieta, która marzyła o życiu klasztornym i trafiła do karmelitanek bosych w pewnym momencie zaczęła gorszyć swoim zachowaniem nie tylko pobożne siostry. Ataki szaleństwa, wykrzykiwane niecenzuralne słowa albo lubieżne propozycje pod adresem pojawiających się w polu widzenia mężczyzn, darcie ubrań i targanie słomy z sienników na maleńkie kawałeczki – Barbara Ubryk przerażała otoczenie do tego stopnia, że trafiła do zamkniętej (a potem już zamurowanej) celi, w której zakonnice starały się jej nie odwiedzać (zresztą – za zaleceniem lekarza apelującego o spokój dla chorej). Z jednej strony pogarszające się warunki egzystencji, z drugiej – pogłębiająca się choroba – w tej sytuacji nie istniało dobre rozwiązanie, nie na czasy i możliwości konserwatywnego Krakowa. Natalia Budzyńska rejestruje, co działo się z Barbarą Ubryk, jakie czynności podejmowali ci, którzy byli za nią odpowiedzialni i do czego prowadziła jej obecność wśród zakonnic. Sprawdza reakcję opinii publicznej na wieść o więzionej w nieludzkich warunkach karmelitance i odnotowuje kolejne przejawy ataków.

Nie ma w tej książce chęci zrozumienia istoty choroby, raczej liczy się dla Natalii Budzyńskiej pytanie, dlaczego jej najbliższe otoczenie postępowało tak, jak postępowało. Niewygodny problem lepiej było od siebie odsunąć, wyrzec się odpowiedzialności i unikać kontaktu z chorą niż narażać się na jej ataki. „Ja nie mam duszy” nie jest opowieścią o opętaniu czy o szukaniu religijnych wyjaśnień dziwnych zachowań – a jednak bardziej niż zwierzęcość Barbary Ubryk szokuje tutaj postawa otoczenia. Sama książka utrzymana jest w suchym tonie, Budzyńska woli rejestrować fakty niż się do nich odnosić, rozkręca się z czasem, chociaż i tak często wpada w pułapki cytowania dokumentów (zamiast przedstawiania odbiorcom już przetrawionej wersji). „Ja nie mam duszy” to książka-reportaż, odnosząca się do wydarzeń z XIX wieku, a jednak wciąż wstrząsających.

Komentarze
Udostepnij
Tags: ,