Recenzje

Ciało walczące o widoczność

O spektaklu „Anda, Diana” Diany Niepce na 21. Międzynarodowym Festiwalu Sztuki Tańca i Performansu „Ciało/Umysł” w Warszawie pisze Alicja Cembrowska.

Gdzie jest miejsce ciała nie w pełni sprawnego? Skrzydzonego? Dotkniętego chorobą? Ciała, które po wypadku jest inne niż było do tej pory? Portugalska tancerka i akrobatka Diana Niepce nie ma wątpliwości – na scenie.

„Anda, Diana” (Chodź, Diano) jest manifestem wolności artystki, która w 2014 roku uległa wypadkowi. Upadek z trapezu doprowadził do urazu rdzenia kręgowego i paraliżu czterokończynowego, co wpłynęło na zmianę artystycznej tożsamości Diany. Polscy widzowie w ramach Międzynarodowego Festiwalu Sztuki Tańca i Performansu „Ciało/Umysł” mogli obejrzeć spektakl, który jest próbą uchwycenia przez tancerkę nici łączącej niesprawne ciało z umysłem.

Niepce w swoich poszukiwaniach stara się pokazać, że niepełnosprawność jest nową formą, a nie kategorycznie wykluczającą okolicznością. Performerka rozsadza kanony i stereotypy, nie chce litości, chce uwagi. W spektaklu pokazywanym w warszawskim teatrze Studio z bezlitosną szczerością pokazała, jaką drogę musiała pokonać, by z bezwładnej „laleczki” stać się osobą, która próbuje tchnąć życie w swoje nogi.

Nie bez powodu użyłam słowa „laleczka” – dwóch mężczyzn (Bartosz Ostrowski, Joãozinho da Costa) przez pierwsze minuty przekazuje sobie z rąk do rąk artystkę, która z początku zdaje się być pogrążona w nieświadomości – nie sprzeciwia się, lekko unosi głowę, to znowu opada. Jakby się dopiero budziła. Drobne ciało stopniowo zaczyna zawijać się na szyjach i ramionach mężczyzn, to znów umęczone zwija się w kulkę. Diana od pasa w górę jest naga. Na nogach ma transparentne czarne spodnie, które sprawiają, że gdy występuje na czarnym tle, to górna część jej ciała przyciąga uwagę. To niejako dwie różne przestrzenie – jasna, sprawna, silna, święta góra i mroczny, pogubiony, tajemniczy, nieznany, świecki dół.

Na pewno nie można odmówić artystce dużej odwagi w walce o swoją widoczność, jednak spektakl „Anda, Diana” jest dosyć monotonny dramaturgicznie. Poszczególne sekwencje przeciągają się, co ostatecznie daje wrażenie, że osią całości jest przepływanie kobiecego ciała pomiędzy dwójką mężczyzn. Ten schemat przełamuje moment, w którym Diana porusza nogami, jakby szła, siedząc na karku jednego z aktorów. Z jednej strony rozumiem koncepcję opowiadania historii ciałem, z drugiej – poczułam niedosyt.

Artystka niemal zrezygnowała z mimiki, ma porcelanową twarz, która niewiele zdradza i nie towarzyszy temu narracja, więc poczułam niemoc – nie byłam w stanie zdekodować wszystkich sygnałów. Ascetyczna oprawa (zaledwie dwie czarne ściany) i skromne oświetlenie nie ułatwiały tego zadania. Sytuację odrobinę ratowała muzyka, która podrzucała tropy – raz niepokojące i hipnotyczne, to znowu sugerujące kolejne małe sukcesy umysłu, który musi poradzić sobie ze zbuntowanymi nogami.

Ogromnym plusem pracy Diany jest eksploracja nowych form pokazywania ciała, które w tym dyskursie nie musi być upiększane, strojone i dostosowywane. Ciało jest, jakie jest. I to my możemy mu nadać lub odebrać wartość. Niepce podjęła to wyzwanie i mówi: „Nikt nie będzie mi mówił, w jaki sposób mam być”. To widać i czuć.

fot. Alípio Padilhamat

Komentarze
Udostepnij
Tags: , , ,