Mike Lankford: Stać się Leonardem. Słabości i geniusz Leonarda da Vinci. Marginesy, Warszawa 2019 – pisze Izabela Mikrut.
Leonardo da Vinci w tej książce wcale nie wypada jak geniusz i wizjoner. Mike Lankford zamiast powtarzać wiadomości dobrze odbiorcom znane, skupia się znacznie bardziej na rozwiązaniach praktycznych stosowanych przez artystę i na sztuczkach pozwalających wywołać odpowiednie wrażenie. Przygląda się autor tomu najsłynniejszym dziełom Leonarda da Vinci, sięga po najbardziej rozpowszechnione interpretacje i opowiada o wątpliwościach, jakie przy nich mogą się pojawić. Proponuje nowe odczytania obrazów i zakodowanych w nich treści, bawi się komentarzami z historii sztuki – tak, żeby czytelnikom nie nudziło się śledzenie biografii. Zresztą „Stać się Leonardem” typową biografią nie jest. Mnóstwo tu białych plam, informacji nie do odkrycia – ale zagadki potrafi Mike Lankford wtopić w tekst i sprawić, by przyciągały odbiorców równie silnie jak przedstawienia prac Leonarda da Vinci.
Bardzo plastycznie został w tej książce nakreślony kontekst obyczajowy – renesansowe Włochy są barwne i gwarne, nie oznacza to jednak, że zapewniają twórcy możliwość beztroskiego zagłębiania się w sztukę. Leonardo da Vinci musi przekonać do siebie możnych (którzy rzadko kiedy doceniają nowatorstwo i wizje), tworzy więc pierwsze „listy motywacyjne” i zajmuje się autoreklamą. Wie doskonale, że warunkiem przetrwania jest trafienie na mecenasa, który da mu wolną rękę i pozwoli pracować we własnym rytmie. Bo Leonardo da Vinci w ujęciu Lankforda to artysta dość kapryśny: zawala kolejne zlecenia, odwleka realizowanie zamówień – czasami nie z własnej winy, oporna materia też nie pozwala mu na swobodę twórczą. A jednak od czasu do czasu przytrafia się coś, co świadczy o wybitności umysłu i o szerokiej gamie zainteresowań. Leonardo ima się różnych zajęć i sięga do różnych tematów, ale też szybko się poddaje i jeśli coś nie przypadnie mu do gustu w pierwszej chwili – jest więcej niż pewne, że porzuci rzecz przed ukończeniem.
Mike Lankford pisze tak, by czytelnicy mieli wrażenie towarzyszenia artyście nawet w chwilach samotnego realizowania zleceń. Stawia na reportażowość, wprowadza prawdopodobne dialogi, zderza charaktery, buduje swoistą fabułę dla opowieści. Przez to Leonardo da Vinci jawi się nie jako geniusz, a jako zwykły człowiek, utalentowany, jednak w charakterze dość kapryśny i trudny. W stylu tej publikacji kryje się przepis autora na sukces wydawniczy: Lankford nie chce tworzyć kolejnej ugrzecznionej opowieści. Jego zadanie to wzburzać, zmuszać do myślenia i prowokować, nawet jeśli w tym celu trzeba czasem rzucić mocnym słowem czy wyśmiać mistrza. Dzięki takim zabiegom – prostym, ale zadziwiająco skutecznym – „Stać się Leonardem” funkcjonować może jako książka-inspiracja. Autor tomu wychodzi z założenia, że wyjątkowość jest nudna, że może się przejeść, jeśli jest gloryfikowana i ciągle podkreślana – dlatego zajmuje się Leonardem da Vinci z innej perspektywy. Nie odmawia mu sukcesów, nie kwestionuje dokonań, ale czasami wprowadza elementy refleksji nad intencjami i późniejszymi ocenami potomnych. To wystarczy, żeby wzbudzić zainteresowanie nie tyle biografią, co dokonaniami artysty – i żeby stworzyć udaną lekturę.