Recenzje

Czarno-czerwony sen Davida Lyncha

O spektaklu ,,Twin Peaks. Do czerwonych drzwi zapukam’’ Grzegorza Like w reż. Any Nowickiej w Teatrze Barakah w Krakowie pisze Mateusz Leon Rychlak.

,,Kołysanka w stylu Mango,
Trochę tańca trochę tango,
I kawałek menueta,
Dziwny tak jak ta planeta.’’

– Krzysztof Gradowski

Czy można, ot tak, przenieść do raptem dwugodzinnego spektaklu fabułę serialu, który stał się klasykiem? Przy pomocy Grzegorza Like, który przygotował scenariusz, Ana Nowicka zabiera widza w intensywną przygodę po świecie Davida Lyncha za pomocą spektaklu „Twin Peaks. Do czerwonych drzwi zapukam” w Teatrze Barakah.

W przestrzeń spektaklu widz wprowadzany jest już od pierwszej chwili, gdyż przed wejściem na widownię ustawione zostały tytułowe czerwone drzwi, które stanowią milczące zaproszenie do tego z jednej strony onirycznego, a z drugiej niezwykle namacalnego świata. W samym spektaklu również funkcjonuje pewna dwoistość odbioru, z jednej strony obserwujemy to, co dzieje się na scenie własnymi oczami, a z drugiej za pomocą multimedialnego wyświetlacza podążamy za wydarzeniami, które już miały miejsce w przeszłości, i postacią, której los zaważył na takim a nie innym stanie rzeczy. Tak dzieje się w pierwszej części spektaklu, natomiast gdy akcja posuwa się naprzód, to rozdwojenie formuły odbioru narasta, gdyż akcję sceniczną obserwować można zarówno własnym okiem, jak i za pośrednictwem obiektywu kamery z telefonu, który krąży pomiędzy bohaterami. Zastosowanie nowych technologii w takim kontekście ma według mnie znacznie większe szanse powodzenia niż eksperymenty przenoszenia akcji dramatu całkowicie w płaszczyznę wirtualną.

Skupiając się natomiast na kreacjach aktorskich, to zdecydowanie warto zauważyć, że artyści czuli się bardzo dobrze w kontakcie z tekstem, w jakimś sensie był on im bardzo bliski. Pozwoliło to na przekonujące stworzenie postaci, które mimo tego ujęte były w pewien surrealistyczny nawias. Począwszy od Krzysztofa Cybulskiego (w roli Agenta Coopera), który (niemal dosłownie) bez mrugnięcia okiem śledzi snujący się wątek akcji, a gdy do niej wkracza, absolutnie utrzymuje napięcie w swojej garści, nawet gdy niefrasobliwie wykonuje ćwiczenia rozciągające podczas sceny przesłuchania. Kolejną postacią wykreowaną z realizmem i pewnością siebie jest Leland Palmer, grany przez Michała Kościuka, splatający się w wątek brutalności i mściwej desperacji. Michał Kłodnicki, Monika Kufel i Marcin Piotrowiak wpisują się w ogólny rys onirycznego realizmu, ze swymi konfliktami, urojeniami, wzajemnymi oskarżeniami i tajemnicami, których tak naprawdę nie udaje się widzowi poznać. Postacią najmniej zakorzenioną w realnym świecie wydaje się być występująca w dwóch rolach  Aniela Płudowska (Donna Hayward / Laura Palmer), spajająca zakończenie w całość, choć jest to całość dosyć osobliwa.

Narracja spektaklu nie prowadzi w oczywisty sposób do prostego zakończenia, z początku dosyć wyraźny podział pomiędzy tym, co realne, a tym, co wyimaginowane, zaciera się, uniemożliwiając odróżnienie prawdy od fikcji podsuwanej bohaterom przez wyobraźnię. Mimo tego całość niesie przesłanie dosyć czytelne, choć budzące niepokój, którego czarne macki oplatają wyobraźnię widza.

fot. Piotr Kubic

Komentarze
Udostepnij
Tags: , , , , , , , ,