Recenzje

Czy haniebna wina może pozostać bez kary?

O spektaklu „Blisko”, inspirowanym powieścią J.M Coetzee, w reżyserii Natalii Fijewskiej-Zdanowskiej Teatru Młyn w Warszawie, pisze Anna Czajkowska.

W 2003 roku południowoafrykański i australijski pisarz John Maxwell Coetzee, autor prozy z  głębokim rysem analizy psychologicznej, dotykającej problemów społecznych, politycznych, związanych z przemianami gospodarczymi, otrzymał literacką Nagrodę Nobla. Książki noblisty (w tym najsłynniejsza „Hańba”), dwukrotnego laureata nagrody Booker’a, wciąż fascynują czytelników, inspirują twórców. Wśród nich znalazła się Natalia Fijewska-Zdanowska jako reżyser i dramaturg związana z niezależnym teatralnym ruchem offowym, która postanowiła opowiedzieć uniwersalną historię osobistej i symbolicznej „hańby” na scenie. „Blisko” to spektakl inspirowany powieścią Coetzeego wydaną w 1999 roku, ze scenariuszem mocno odbiegającym od oryginału, jednak zbliżonym dzięki ogólnemu przesłaniu, podejściu do nierówności społecznych, obecnym w tekście pogłębionym portretom psychologicznym, motywom winy, kary i odpowiedzialności za popełnione i niepopełnione czyny.

Zenon, pięćdziesięciokilkuletni, dobrze prosperujący przedsiębiorca, właściciel hurtowni z używaną odzieżą, zatrudnia młodą, śliczną dziewczynę z Ukrainy. Dziewiętnastoletnia Swietłana Aleksandrowa przyjechała do Polski, do małego miasta, żeby zarobić na wymarzone studia i w miarę możliwości poprawić sytuację finansową rodziny. Zenon nie może i nie chce oprzeć się urokowi ślicznej Ukrainki, a jego małżeństwo, które od dawna istnieje tylko na papierze, nie przeszkadza mu w erotycznych fascynacjach, nie powstrzymuje przed przekraczaniem kolejnych granic – narzuconych przez moralność oraz uczciwość. Następujące po sobie wydarzenia prowadzą do poważnych komplikacji i Zenon musi na jakiś czas zniknąć. Wyjeżdża do Warszawy, do córki Kasi, by uciec przed odpowiedzialnością, uciszyć sumienie. Tam rozegra się tragedia – jego córka padnie ofiarą przemocy, a on sam będzie musiał na nowo przyjrzeć się własnemu rozumieniu winy i kary, zasadom moralnym i cenie, jaką trzeba zapłacić za krzywdy wynikające z poczucia wyższości i nierówności społecznych.

Scenariusz „Blisko” wyszedł spod analitycznego pióra Natalii Fijewskiej-Zdanowskiej, która od wielu lat w autorskich spektaklach opowiada o problemach społecznych oraz otaczającej nas rzeczywistości z perspektywy zwyczajnych, małych ludzi. Kameralna inscenizacja inspirowana „Hańbą” ma w sobie gorycz, mroczność wywiedzioną z prozy Coetzeego, ale Natalia Fijewska-Zdanowska nadała jej lekkość, a nawet delikatne odcienie humoru. Odnalazła wspólne elementy w historii dotyczącej życia białych i czarnych mieszkańców RPA oraz w naszej rodzimej rzeczywistości. „Blisko” to przejmująca opowieść o ludziach, o ich samotności, odpowiedzialności (albo współodpowiedzialności) za otaczającą nas niesprawiedliwość, przemoc i obojętność. Ponadto uniwersalna przypowieść o granicach między dobrem a złem. W ograniczonej przestrzeni i czasie udało się oddać „ducha” powieści, choć Natalia Fijewska-Zdanowska nie próbuje „Hańby” streszczać –  tworzy nową, silnie skondensowaną historię „winy i kary”, która prowadzi do przemiany człowieka. Treść i przesłanie, motywy postępowania bohaterów są czytelne, nawet bardziej niż u Coetzeego i – jak się zdaje – bliższe nam, Polakom.

Na scenie pojawia się Janusz Łagodziński, który bardzo spokojnie, z nutą humoru zwraca się bezpośrednio do widzów. Wprowadza nas w klimat spektaklu i zaczyna snuć swoją opowieść. Bieżące wydarzenia będą przeplatać się z retrospekcjami, dzięki czemu napięcie rośnie aż do dramatycznego punktu kulminacyjnego. Ciekawą konstrukcję spektaklu podkreśla muzyka Ygora Przebindowskiego. Zenon – główny bohater i narrator – to sympatyczny, skromny, elegancki pan w garniturze. Choć lata młodości ma już dawno za sobą, atrakcyjność w pojęciu naszego skoncentrowanego na kulcie młodości i sprawności społeczeństwa również, jego seksualność nie wygasła. Erotyczne fascynacje pięknem gładkiego, kobiecego ciała krążą w żyłach, a bohater wcale się tego nie wstydzi. Jednak to nie usprawiedliwia żadnych czynów, które krzywdzą drugiego człowieka. Janusz Łagodziński bardzo wiarygodnie kreuje postać Zenona, broni racji swojego bohatera, ale go nie „wybiela”. Wina zawsze domaga się kary – to nieuniknione. Partnerująca mu Marianna Kowalewska z młodzieńczą naturalnością oddaje charakter bohaterki – zwariowanej, naiwnej i wielce empatycznej, wkraczającej w dorosłość dziewczyny. Sceniczna Kasia ma w sobie całe pokłady wrażliwości i aż nadto rozwinięte poczucie tolerancji. Mimo okrutnych doświadczeń i ran, które zadał jej los, nie traci samej siebie, systemu wartości, w który wierzy. Chce przekonać ojca, że próba pokonania zła jeszcze większym złem i prowadzi jedynie do jego eskalacji. A nienawiść rodzi nienawiść. Oboje stracili poczucie bezpieczeństwa, ale mimo rozpaczy, wstydu, zagubienia próbują odzyskać utraconą godność. Bolesna życiowa lekcja zbliża dwoje ludzi – córkę i ojca. Odbudowują utraconą więź  (a może nigdy jej nie zbudowali?) i uczą się od siebie – między innymi odpowiedzialności. Łagodziński i Kowalewska z dużą wrażliwością i zrozumieniem kreślą sylwetki bohaterów. Wyjątkowo zgrany duet aktorski ze zrozumieniem odczytuje myśli autorki scenariusza i przekazuje je widzom. Scenografia jest bardzo skromna, utrzymana w ciemnych barwach, a umiejętna gra światem dopełnia całość obrazu, buduje klimat kameralnego spotkania  – kiedy Zenon wraca do zdarzeń z niedawnej przeszłości, na scenie na moment zapada mrok. Potem  cała uwaga zostaje skierowana na opowiadającego, jego słowa i wyjaśnienia.

Kameralny, wzruszający, refleksyjny spektakl o stawianiu granic, wybaczaniu i szacunku dla drugiego człowieka, niezależnie od pochodzenia, ma w sobie dużo smutku, ale i sporo nadziei. Natalia Fijewska-Zdanowska nie zamyka tematu – zamiast tego zadaje trudne pytania i próbuje znaleźć odpowiedzi, pozostawiając widzom przestrzeń do własnych przemyśleń i refleksji.


Fot. Rafał Latoszek

Komentarze
Udostepnij
Tags: , , , , ,