Recenzje

DLACZEGO LUBIMY SIĘ BAĆ?

O twórczości Magdaleny Stachuli, autorki kryminałów z gatunku domestic noir, pisze Magda Kuydowicz.

Lektura wzbudzająca  strach to dla czytelnika rozrywka. Lubimy się bać, rozwiązywać logiczne łamigłówki, by wraz z bohaterami powieści sensacyjnych przeżywać ich przygody, siedząc bezpiecznie w fotelu. Gwiazdą znanego już na świecie gatunku domestic noir w Polsce jest Magdalena Stachula. Znany jest on  dzięki publikacjom brytyjskiej mistrzyni Julie Crouch, która użyła go po raz pierwszy w 2013 roku. Stachula wytrwale podąża jej śladem i wyrasta na mistrzynię tej formy literackiej w naszym kraju.

„Piekło to ja”- tak kiedyś  powiedział Makbet, bohater sztuki Szekspira. Ten cytat idealnie pasuje do każdej z bohaterek powieści pisarki z Krakowa, absolwentki judaistyki na Uniwersytecie Jagiellońskim. Każda z jej bohaterek skrywa mroczne tajemnice, które nie pozwalają jej spokojnie żyć.

Autorkę poznałam na festiwalu kryminalnym organizowanym już regularnie w Warszawie przez Wydawnictwo Skarpa dwa lata temu. Prowadziłam wówczas z kilkoma autorkami powieści kryminalnych rozmowy na temat ich inspiracji literackich. Magdalena Stachula była na festiwalu z siostrą. Od razu podbiła moje serce, gdy wyznała czytelnikom, że intryga zwykle się jej… śni. Potem pisarka siada do komputera i  regularnie, codziennie, zapisuje kolejne strony swoich powieści. Tylko pozazdrościć jej weny i talentu!

Bohaterki Stachuli uwikłane są w trudne historie z przeszłości, a zagrożenie przychodzi do nich z wewnątrz grona najbliższych osób. Co ciekawe, nie ma tam detektywa, prokuratora czy profilera, który rozwiązuje zagadkę zbrodni sprzed lat. To sama bohaterka dochodzi do bolesnej prawdy, często kosztem rozpadu związku, przyjaźni czy nawet całej rodziny.

W każdej z książek Stachula wyrusza z rodzinnego Krakowa do innych krajów w Europie. Jesteśmy z jej bohaterami w Pradze, Danii, Petersburgu czy Porto. Autorka najpierw prywatnie odwiedza te europejskie lokacje, przy okazji wakacyjnych wycieczek, i w ten sposób dokładnie dokumentuje miejsca akcji dla swoich kolejnych powieści. Osobowości i wygląd bohaterów zapożycza od znanych jej osób, konstruując protagonistów z wielu postaci i ich rzeczywistych cech, a może i doświadczeń? Tego się nie dowiemy, bo tajemnica zawodowego warsztatu to też dobry sposób na zaciekawienie czytelnika, z którym Stachula ma stały i dobry kontakt. Bierze udział w spotkaniach on-line z czytelnikami i potrafi z nimi rozmawiać.  Co ważne, traktuje ich poważnie i z szacunkiem. Słucha uważnie ich uwag i wychodzi naprzeciw ich prośbom. Dostaje dużo listów od czytelników jej hitów – „Idealnej„ i „Oszukanej”, dlatego napisała trzecią, nietypową dla siebie część – ”Odnalezioną”. „Odnaleziona” to kontynuacja „Idealnej”, w „Oszukane”j Lena jest tylko postacią poboczną, nie jest to więc trylogia. Tym razem sytuacja była inna – musiała zrobić konspekt, pilnować konsekwencji w budowaniu miejsc i opisu wydarzeń. Kolejny tom serii  kończy się zawieszeniem akcji, czyli – by rzec fachowo – „clifhangerem”. Otwarte zakończenie zostawia czytelnika w niedosycie, dzięki temu zdaniem autorki opowiedziana historia zostaje z nim dłużej. Może na zawsze?

Kolejna powieść spoza tej serii, już się pisze. Osadzona będzie w zupełnie innej rzeczywistości, miejscu i czasie. Mam wrażenie, że pisanie kolejnych książek, Stachuli nie męczy. Wręcz przeciwnie, nakręca ją i inspiruje do dalszej pracy.

Zawsze czytam jej powieści z wypiekami na twarzy. Często błagam wydawców o „szczotki wydawnicze”, jeszcze przed ich oficjalną publikacją. Siadam wieczorem, i bywa, że kończę lekturę nad ranem. Śpiewają ptaki, robię kawę i sama nieprzytomna siadam do komputera. Można więc rzec, że jestem na klasycznym ”stachulowym głodzie”. A mój apetyt ciągle rośnie.

Komentarze
Udostepnij
Tags: ,