Recenzje

Dług rozłożony na (za małe) raty

O spektaklu DŁUG wg Davida Graebera w reż. Jana Klaty w Teatrze Nowym Proxima w Krakowie pisze Piotr Gaszczyński.

Długo wyczekiwany przez krakowską publiczność powrót Jana Klaty do królewskiego miasta, używając ekonomicznej nomenklatury, nie przyniósł spodziewanego zysku z włożonego kapitału. Lokata – choć założona w złocie (wspaniali aktorzy) została wypłacona zanim zaczęła procentować.

Pomysł na zrealizowanie Długu powstał jeszcze wtedy, gdy Klata był dyrektorem Starego Teatru. Nieakceptowany przez konserwatywną część publiki twórca, borykał się   za swojej kadencji z protestami natury fizycznej (okrzyki na widowni w trakcie spektaklu Do Damaszku) jak i symbolicznej (różaniec przed wejściem do budynku i okładanie krzyżami widzów udających się na czytanie Golgoty Picnic). Niewybrany na drugą kadencję, stał się symboliczną ofiarą „dobrej zmiany”. Premiera w Teatrze Nowym Proxima to zatem z jednej strony spłata długu wdzięczności wobec tysięcy widzów, którzy wspierali Stary Teatr w trudnych dla niego chwilach, jak i środkowy palec wystawiony święcie oburzonym, którzy mieli złudną nadzieję, że nad Wisłą Pana Jana już nie zobaczą.

Najnowsze przedstawienie Klaty jest – w porównaniu do jego wcześniejszych realizacji – bardzo kameralne. Mała prostokątna scena otoczona widzami oddalonymi od czwórki aktorów o metr, może dwa, staje się przestrzenią, na której z prędkością dymu wydychanego przez aktorów palących e-papierosy przewijają się najsłynniejsze literackie realizacje motywu długu. Mord lichwiarki przez Raskolnikowa, egzystencjalny deal pomiędzy Mefistem i Faustem,  zastawienie funta własnego ciała z Kupca Weneckiego oraz modlitwa Pater Noster w pierwotnym, dosłownym tłumaczeniu, gdzie słowo „wina” zastępuje „dług” to swoisty rollercoaster odwołań, znaczeń, egzemplifikacji przyczyn i skutków dlaczego ktoś staje się dłużnikiem, a ktoś beneficjentem owego zobowiązania. Niestety potencjał tkwiący w każdy z tekstów, do których odwołują się twórcy, nie jest rozwinięty, bazuje na poziomie szkolnego bryku, maturalnej prezentacji na ustnym egzaminie.

W dalszej, dużo ciekawszej, części spektaklu literackie przykłady zostają zastąpione przez sytuacje z prawdziwego życia. Marcin Czarnik (genialne wykonanie piosenki Sama Cooke’a) opowiada historię o kupowaniu na kredyt mieszkania (i horrendalnej kwocie do spłaty we frankach) – dla porównania zdjęcie z jego autografem na allegro wyceniono na 1,73 zł… Monika Frajczyk niczym nieśmiertelna Ewa Drzyzga zamienia spektakl w talk-show, podczas którego wspólnie z publicznością próbuje rozstrzygnąć słuszność kontrowersyjnego spalenia miliona funtów przez brytyjski zespół KLF (o samej akcji powstał film K Foundation Burn a Million Quid). Prowadząca, zmieniając co chwila miejsce na widowni, wciela się po mistrzowsku w różne wariacje „przeciętnego widza” używając argumentów zarówno za i jak przeciw tego typu czynowi. Magnetyczni Bartosz Bielenia i Małgorzata Gorol w trakcie przedstawienia „współtworzą” scenografię, wydychając pokaźne pokłady tytoniowego dymu i rozcinając go na różne kształty (jak chociażby stolik do podpisania cyrografu przez Fausta).

Dług Jana Klaty w Teatrze Nowym Proxima to przede wszystkim popis wspaniałego aktorstwa. Ogromny talent całej czwórki, która niestety odeszła ze Starego Teatru wraz  ze zmianą dyrekcji, pozwala z powodzeniem nieść ten nieprzemyślany dramaturgiczne spektakl na swoich barkach. Gdyby nie siła scenicznych osobowości, powrót reżysera do Krakowa byłby kompletnym niewypałem. Na plus należy zaliczyć to, co u Klaty stoi zawsze na wysokim poziomie – muzyka (niejednoznaczna, urywana, przeplatana  kiczowatymi songami z użyciem technologii autotune) i kostiumy (niesamowite dżinsowe uniformy łączące w sobie kaftan bezpieczeństwa i „ludzką rozgwiazdę”).

W swoim założeniu przedstawienie miało opierać się na popularnej książce Davida Graebera Dług. Pierwsze pięć tysięcy lat. Wydaje się jednak, że w trakcie pracy nad samym widowiskiem pomysł ewoluował i rozdrobnił się na wiele elementów spojonych wspólną tematyką. Szkoda, bo chwytanie wielu srok za ogon nie wychodzi na dobre nawet tak wybitnemu twórcy, jak Jan Klata.


Fot. Marcin Oliva Soto

Komentarze
Udostepnij
Tags: , , , , , ,