Recenzje

Dojrzewanie

Aksel Sandemose: Uciekinier przecina swój ślad. Czarne, Wołowiec 2019 – pisze Izabela Mikrut.

U kresu tej opowieści pojawi się morderstwo. I wcale nie zdradzam tu finału książki „Uciekinier przecina swój ślad. Opowieść o dzieciństwie mordercy” – Aksel Sandemose zapowiada taki rozwój wypadków nie tylko w tytule, ale również w pierwszych zdaniach powieści. Wydarzenie to pozostawiło trwały ślad w psychice bohatera, który w żaden sposób nie potrafił usprawiedliwić swojego czynu. Kodeks moralny – znany jako prawa Jante – ukształtował go i uniemożliwił spokojną egzystencję. Zbrodnia pozostała zbrodnią, nie da się jej wytłumaczyć ani zbagatelizować. Nie, kiedy pochodzi się z Jante.

I to morderstwo, które nadaje ton krótkiemu pierwszemu rozdziałowi, na długi czas w powieści znika. Jest wprawdzie powodem snucia całej historii, ale nie zdominuje jej, bo bohater chce skupić się na swoich doświadczeniach sprzed momentu, który zmienił jego życie. Powraca myślami do dzieciństwa i do swojej rodziny, portretuje kolejnych jej członków, tłumaczy, jak wpływali na jego codzienność lub jak byli postrzegani przez dziecko (co z perspektywy czasu nie zawsze wydaje się tak oczywiste). I w efekcie „Uciekinier przecina swój ślad” zaczyna się zamieniać w Bildungsroman w najbardziej klasycznej postaci: kto spodziewałby się znaleźć tu studium psychiki mordercy, ten może się rozczarować – nie będzie bowiem miejsca na bezustanne powracanie do źródeł traumy. Za to czytelnicy mogą przez pewien czas pobawić się w śledczych, próbować zbudować profil psychologiczny sprawcy okropnego czynu, tropić drobiazgi, które mogły później wpłynąć na radykalne postępowanie. Przynajmniej w założeniu, bo kolejne rozdziały usypiają pod względem kryminalnym. To znaczy: nie ma w nich powrotów do sensacyjności, nie ma miejsca na przeskoki czasowe. Ponieważ odbiorcy uczestniczą w zwyczajnym życiu bohatera – w dodatku w jego najmłodszych latach – spodziewać się należy raczej wynurzeń z dziedziny odkrywania własnego ciała czy prób rozumienia relacji z rzeczywistości dorosłych. Dla dziecka wszystko staje się zagadką, dąży zatem bohater do odkrywania kolejnych prawd o świecie. Narrator nie zamierza dokonywać projekcji, nie wyposaża małego chłopca w wiedzę jego starszej wersji: nic nie zapowiada zbrodni. Autor dąży natomiast do odsłaniania przed czytelnikami praw Jante, tego, co mocno tkwi w mieszkańcach i nie daje o sobie zapomnieć nawet w ekstremalnych sytuacjach.

Ciekawsza nawet niż fabuła okazuje się tutaj forma książki. Przede wszystkim Aksel Sandemose unika ciągłości narracyjnej. Stawia na migawki z dzieciństwa bohatera, luźne skojarzenia. Opowiada o tym, co przeżył, o tym, co myślał, o tym, co mu się przydarzało i co było obecne w jego dawnych refleksjach – bez względu na sam życiorys. Rejestruje drobne gesty matki, stosunki z rodzeństwem, wpływ kolegów – ale bez ambicji budowania biografii. Nigdy nie wiadomo, w jakim kierunku pójdzie w kolejnej migawce, o czym zacznie opowiadać. A jeśli już zacznie – skończy bardzo szybko. Tu rozdziały z reguły zamykają się w dwóch – trzech stronach, nie przekraczają takiej objętości. W związku z tym autor nie rozwodzi się przesadnie nad tym, co przedstawia: wybiera szybkie i sugestywne scenki, opisy lub sytuacje, które nie wymagają dodatkowego opracowania i komentarza. Chodzi o to, żeby wzbudzić w czytelnikach skojarzenia z tym, co sami znają – i pozostawić ich z szeregiem przemyśleń. I taka forma sprawdza się najlepiej.

Komentarze
Udostepnij
Tags: ,