Marta Kisiel: Małe Licho i tajemnica Niebożątka, Wilga, Warszawa 2018 – pisze Izabela Mikrut.
Małe Licho chodzi po domu, kicha i mówi „Alleluja”, a do tego ciągle robi na drutach bamboszki (w takich bamboszkach nie można być normalnym chłopcem, co Małe Licho zresztą postrzega jako jedną z większych możliwych tragedii). Gotowaniem zajmuje się potwór, potwora można spotkać pod łóżkiem. Chociaż willa Lichotka, miejsce, w którym Marta Kisiel chętnie prezentowała stwory z zaświatów i nie tylko, właściwie nie istnieje, w jej pobliżu znajduje się dom. Dom Bożętego, jego mamy, wujka (który ich przygarnął) i wielu dziwnych istot, niekoniecznie typowych.
„Małe Licho i tajemnica Niebożątka” to pierwszy tom serii fantasy, którą Marta Kisiel proponuje najmłodszym – i jednocześnie popis humoru w literaturze czwartej. Bożęty świetnie dogaduje się z domownikami, nie ma też problemu z zaakceptowaniem dość nietypowego składu rodziny. Wprawdzie pyta od czasu do czasu o swojego ojca, ale dowiaduje się, że ten zmarł na długo przed jego narodzinami (faktycznie, dwieście lat to dość długo). Tu jednak nic nie dzieje się standardowo i zgodnie z założeniami, więc bohaterowie mogą zaskakiwać odbiorców przez cały czas. Książka „Małe Licho i tajemnica Niebożątka” zaczyna się dość statycznie. To znaczy – czytelnicy nudzić się nie będą, ciągle coś się tu dzieje, ale bardziej w płaszczyźnie opisów i charakterystyk niż w akcji jako takiej. Problem zaczyna się rysować dopiero wtedy, gdy wujek postanawia, że Bożek powinien pójść do szkoły. Chłopiec przyzwyczajony do towarzystwa potworów (i jednego anioła stróża) broni się przed takim rozwojem wydarzeń, ale jest bezradny wobec umowy dorosłych i musi trafić na lekcje. Oczywiście z racji swoich dotychczasowych doświadczeń nie umie sobie znaleźć kolegów ani wsparcia, ciągle odrzucany jako inny – trafia w zaświaty. Na skraju nierzeczywistości poznaje swojego ojca, ale jeśli pójdzie za daleko – zginie, jak bohater wiersza, który pobrzmiewa jako echo jego przygód. Bożek musi poznać pewną ważną prawdę o życiu w grupie i o samym sobie – dopiero kiedy zdobędzie wiedzę pozwalającą mu na spokojne egzystowanie w społeczeństwie, będzie mógł zaznać szczęścia i na nowo odkrywać radość dokazywania z Małym Lichem i resztą potworów.
Marta Kisiel puszcza wodze fantazji, ale bazuje na ludowych podaniach i klasyce literatury. Bawi czytelników – i młodszych, i starszych. Starszych przekonała już do siebie swoimi dorosłymi powieściami, więc ci, którzy zakochali się w jej stylu prowadzenia narracji, nie przejmą się ograniczeniami wiekowymi i z ciekawością zajrzą do książki dla dzieci. Zwłaszcza że i tu autorka potrafi parę razy wzbudzić kaskady śmiechu odbiorców w różnym wieku. Popisuje się pomysłowością w kształtowaniu charakterystyk oraz samej fabuły (w tej wprawdzie podpiera się schematami typowymi dla literatury czwartej, ale robi to z wdziękiem). Przygoda Bożka nie będzie nudzić – dostarczy za to urozmaiconych wrażeń. Marta Kisiel w tworzeniu postaci na pograniczu światów nie rezygnuje z dowcipu w dobrym gatunku, a do tego zapewnia opowieść pełną niespodzianek i zagadek. Doskonale czuje się w przestrzeni, którą kreuje bohaterom – i dzięki temu może przekonywać do siebie czytelników z różnych pokoleń.