Recenzje

Domek na uboczu

Agnieszka Litorowicz-Siegert: Olszany. Droga do domu. W.A.B., Warszawa 2019 – pisze Izabela Mikrut.

Ciekawa jest popularność tego wątku w literaturze dla kobiet: niemal każda powieść obyczajowa, w której bohaterka na zakręcie i w trudnym momencie życia powinna podjąć ważne dla siebie decyzje, musi mieć dla postaci azyl stworzony z domu albo posiadłości po przodkach, obowiązkowo na wsi, z dala od zgiełku i pośpiechu. Liczba bohaterek, które wybrały życie na uboczu sprawia, że miasta w obyczajówkach powinny już zostać całkowicie wyludnione i zniknąć. A jednak kolejne autorki realizują schemat już strasznie zestereotypizowany i nie przejmują się brakiem oryginalności. Wiedzą, że czytelniczki, które szukają wytchnienia w czytadłach, potrzebują obietnicy schronienia tam, gdzie rzeczywistość mniej osacza, a życie płynie po prostu wolniej i w zgodzie z naturą. Agnieszka Litorowicz-Siegert sięga po oklepany motyw i próbuje go wskrzesić przez rodową tajemnicę, którą będzie odsłaniać bardzo powoli Julia. „Olszany. Droga do domu” to gęsta proza obyczajowa, która nie zawiedzie fanek gatunku (ale odkrywcza też nie będzie, bo zwyczajnie nie może).

Julia przyjeżdża do posiadłości, którą odziedziczyła po dziadku i jest przekonana, że nie osiądzie w Olszanach na dłużej. Zamierza odnowić dom i przygotować do sprzedaży, jest tu nawet prężnie działający agent nieruchomości, który potrafi idealnie dopasowywać się do potrzeb klientów, a nawet odgadywać je, zanim zostaną wyartykułowane. W trakcie niezbędnych prac remontowych jednak bohaterka coraz lepiej poznaje otoczenie. Dowiaduje się czegoś o Dymitrze, Ukraińcu, którego ekipa wykazuje się ogromnymi talentami budowlanymi, poznaje lokalne ekstrawagancje, mieszkańców, którzy żyją po swojemu i nie przejmują się opiniami innych. Wreszcie – spotyka kogoś, kto sprawi, że jej serce zabije żywiej. Tyle tylko, że cała lokalna społeczność chce uchronić miejscowego weterynarza przed zawodem sercowym. Na razie jednak romans to wizja dalekiej przyszłości (znów – obowiązkowa w gatunku, nie ma zatem obaw przed zdradzaniem finału), a Julia powinna zająć się codziennością. W chwilowo jej domu straszy – kobieta widzi ducha dziecka, wie też, że sam dom ma łatkę nawiedzonego i żeby znaleźć na niego kupca, trzeba będzie poznać lepiej przeszłość – i rozwiązać problem niechcianych gości z zaświatów. Tyle tylko, że Julia jest zdeklarowaną ateistką i tu nawet przyjaźń z księdzem Arturem jej nie pomoże. Sama musi odkryć, co jest prawdą, a co działaniami nieprzychylnie nastawionych tubylców. Powinna też znaleźć własną duchową drogę. Zadziwiająco dużo miejsca poświęca Litorowicz-Siegert motywowi religii i „nawrócenia” bohaterki, nie ma dla niego zbyt wyrazistego wytłumaczenia, a jednak Julia coraz bardziej przybliża się do kościoła. Tutaj autorka przełamuje zwyczaje innych bohaterek – ale też szuka niekonwencjonalnego przepisu na szczęście. Co prawda w kreacji postaci widać, że bardziej posłuży jej miłość niż wiara, ale jeśli Litorowicz-Siegert chce przy okazji powiększać grono parafii – może i to jej się uda.

„Olszany. Droga do domu” to powieść, w której splata się kilka charakterystycznych wątków. Bohaterowie szukają drogi do siebie, tak, żeby było (obowiązkowo) romantycznie i z problemami do przezwyciężenia. Dom po dziadku coraz bardziej kusi i urzeka jako miejsce na resztę życia. Przeszłość ujawnia się w opowieściach starszych ludzi (trzeba do nich dotrzeć i namówić na zwierzenia, żeby poznać prawdę). Motywy nadprzyrodzone pasują do wytworzonej w ten sposób atmosfery – nie burzą powieściowego „realizmu”, zapewniają za to bohaterce tematy do refleksji. Do tego jeszcze zagadka z historii – rodzaj literackiego śledztwa, żeby bohaterce się nie nudziło. Wszystko razem zamknięte w rozłożystej opowieści, długiej, gęstej i sycącej: Litorowicz-Siegert chce, żeby czytelniczki nie pochłonęły tej lektury na jeden raz, tylko żeby rozłożyły sobie czytanie w czasie i zyskały własne schronienie na uboczu.

Komentarze
Udostepnij
Tags: ,