W. Bruce Cameron: O psie, który wrócił do domu. Wyd. Kobiece, Białystok 2019 – pisze Izabela Mikrut
Po ogromnym medialnym sukcesie książki (i powstałego na jej podstawie filmu) „Był sobie pies” W. Bruce Cameron stawia na kolejną prostą historyjkę z psem w roli głównej.
„O psie, który wrócił do domu” to relacja Belli – dotycząca prawdziwej przyjaźni psa i człowieka. Bella przyszła na świat w opuszczonym i przeznaczonym do wyburzenia budynku, wychowywała się wśród kotów, a pewnego dnia znalazł ją Lucas – i postanowił przygarnąć. Nie wszyscy jednak ulegają urokowi zwierzęcia: Lucas nie pozwala inwestorowi wyburzać domu, w którym jeszcze mieszkają koty. Nie daje się też przekupić, a to znaczy, że robi sobie poważnego wroga. W wyniku splotu niefortunnych okoliczności Bella znika Lucasowi z oczu – przemierza wielkie przestrzenie, znajduje oparcie w różnych istotach, czasem w ludziach, a czasem w zwierzętach, których nikt by o przyjaźń międzygatunkową nie podejrzewał. (Duża Koteczka to jeden z ładniejszych wątków). Tęskni za Lucasem, oczywiście – autor co pewien czas przypomina, że suka chciałaby wrócić do domu – ale z każdą kolejną mrożącą krew w żyłach przygodą szanse na to maleją. Tytuł – który w naturalny sposób narzuca skojarzenia z tytułem szkolnej lektury – zdradza finał, ale przecież nikt nie spodziewałby się innego niż hollywoodzkie rozwiązania, spoiler w tytule to zachęta do śledzenia doświadczeń Belli zwłaszcza dla tych mniej cierpliwych. Autor posługuje się tutaj trochę kliszami, szuka zagadnień obowiązkowych w „psich” motywach. Pojawiają się psy asystujące chorym (Bella potrafi pomóc matce bohatera), psy odpędzające samotność, zapewniające bezpieczeństwo… Znajduje autor miejsce na pokazanie bezduszności pewnych przepisów: tam, gdzie pozostawia się miejsce na interpretację, dużo zależy od intencji człowieka. A ludzie są różni. Jedni – jak Lucas – zrobią wszystko, żeby uratować bezbronne stworzenia, inni myślą wyłącznie o własnych korzyściach. Bella – ufna i wierna – musi nauczyć się, żeby nie ufać każdemu.
W tej podróży psia bohaterka dojrzewa, odkrywa w sobie nieznane dotąd pokłady odwagi, uczy się, że nie musi mieć koło siebie człowieka, który się o nią zatroszczy. Może założyć „sforę” z każdą istotą, która będzie chciała współpracować. Poradzi sobie i w ekstremalnych sytuacjach, więc akcja nabierze dramatyzmu. Autor oblicza tę powieść na wiele wzruszeń lub próbuje straszyć odbiorców, angażuje ich w losy suczki i życzliwych jej postaci. Przygód jest tu całkiem dużo, ledwo kończy się jedna, autor startuje z kolejną – po to, żeby utrzymać odbiorców przy lekturze, ale też i po to, żeby zagłuszyć naiwność fabuły. Bo tak samo jak w „Był sobie pies” i tutaj narracja psa wypada infantylnie, ale nawet z innym sposobem opowiadania o wydarzeniach byłaby tendencyjna. Po prostu już w założeniach to zbliżona do dawnych disneyowskich scenariuszy produkcja familijna i trzeba z takim nastawieniem do niej podejść. W. Bruce Cameron posługuje się schematami i wie, jak sterować uczuciami odbiorców, zwłaszcza młodszych. Podporządkowuje historię wymogom masowej publiczności i to widać. Jedną z korzyści stosowania narracji psa jest pewien nieskomplikowany rodzaj dowcipu: Bella posługuje się w opowieści komendami wypowiadanymi przez Lucasa, żeby zasygnalizować konkretne potrzeby albo sytuacje. Urzeknie ta książka młodych miłośników psów – ale jeśli ktoś szuka zaskoczeń i prawdziwych niebezpieczeństw – to nie lektura dla niego.
„O psie, który wrócił do domu” to publikacja, która ma dobrą promocję i z pewnością wieść o niej będzie się szerzyć. Ale to książka, która spodoba się tylko części odbiorców.