Recenzje

Droga do sukcesu

Corey Pein: Nowy Dziki Zachód. Zwycięzcy i przegrani Doliny Krzemowej. Wydawnictwo Uniwersytetu Jagiellońskiego, Kraków 2019 – pisze Izabela Mikrut.

Corey Pein nie wierzy w możliwość błyskawicznego zbicia fortuny dzięki branży high-tech. Chociaż części twórców start-upów udało się wkroczyć przebojem do poważnego biznesu i przekonać do siebie miliony ludzi, większość traci czas na wymyślaniu lub modyfikowaniu rozwiązań, które przyszłości nie mają. Autor – dziennikarz nastawiony ironicznie, dociekliwy, a przy tym dostrzegający rozmaite absurdy przyjętych kierunków działań – udaje się na pewien czas do Doliny Krzemowej, żeby z bliska przyjrzeć się specyfice tego miejsca i ludzi postanawiających podbić świat.

Jego tom „Nowy Dziki Zachód” to reportaż uczestniczący, książka napisana w nieco zgryźliwym stylu – ale zawierająca mnóstwo celnych obserwacji i diagnoz na temat pracy przy start-upach. Autor przygląda się codzienności pracowników, sprawdza, jaką drogę muszą przejść, żeby zaistnieć na rynku, co dzieje się z nieudanymi start-upami i ich twórcami. W tle pobrzmiewa wizja oszałamiającej kariery i bogactwa, które istnieje na wyciągnięcie ręki: w końcu przy ludziach z Doliny Krzemowej widać mnóstwo inwestorów gotowych wyłożyć ogromne pieniądze. Jeśli start-up odniesie sukces – inwestycja zwróci im się wielokrotnie. Jeśli nie… cóż, ryzyko wpisane jest w tę zabawę. I może ze względu na efemeryczność sporej części projektów nie potrafi Corey Pein do końca przekonać się do tego, co dzieje się w branży high-tech. W końcu jeśli zestawić działania jej przedstawicieli z losem zwykłych śmiertelników – wydaje się, że za start-upy biorą się wieczni marzyciele, albo kombinatorzy. I jedni, i drudzy nie mają większych szans na zwycięstwo, a jednak próbować będą do upadłego.

Pein nie tylko rozmawia, sprawdza, spotyka się z ludźmi i dyskutuje, wysłuchuje opinii czy porównuje. Stara się również sam zaistnieć w świecie start-upów, przygotowuje nawet własny i udaje się na kilka spotkań, podczas których może zaprezentować pomysł potencjalnym inwestorom. Od razu wybiera pozycję tego, który chce się dorobić bez zbędnego wysiłku, traktuje wyzwanie jako zabawę, nie pracuje poważnie nad projektem, raczej testuje możliwości. Chce między innymi wiedzieć, do jakiego stopnia musi być oryginalny, czy… jak wykorzystywać luki prawne we wprowadzaniu zadania. Nie będzie zatem związku emocjonalnego z pracą, poszukiwania prawdziwych inwestorów – wszystko służy tylko zdobyciu materiałów do książki. A przy okazji Corey Pein przekonuje się, o ilu rzeczach zwykli odbiorcy nie mieliby szansy się dowiedzieć – i o ilu nawet nie myślą w kontekście start-upów.

Jednym z ciekawszych społecznych tematów poruszanych na marginesie tej opowieści stają się pomysły, które odniosły oszałamiający sukces i stanowią dzisiaj rozpoznawalne marki. Autor przygląda się próbom omijania prawa, nie do końca legalnym (albo moralnym) próbom zaistnienia na rynku start-upów. Komentuje istnienie generatorów pomysłów – w zasadzie nie trzeba już wykazywać się ideami czy przeprowadzać skomplikowanych badań rynkowych, wszystko udaje się zrobić dzięki gotowym programom – również kiedyś będących efektem start-upowych poszukiwań. Jest „Nowy Dziki Zachód” opowieścią dość skomplikowaną pod kątem „biznesowym”, ale jako reportaż łatwo może przyciągnąć odbiorców zainteresowanych tematem Doliny Krzemowej w wersji nielukrowanej. Pein nie ma sentymentów i nie zależy mu na tym, żeby spotkanych ludzi przedstawiać w jak najlepszym świetle. Woli tropić udziwnienia, przyglądać się pomysłowości ludzkiej objawiającej się w szukaniu baśniowych bogactw. Fakt, że niektórym się udało – jeszcze podsyca ciekawość.

„Nowy Dziki Zachód” to publikacja, która oddala się od gloryfikowania działalności z Doliny Krzemowej – i dzięki temu jest jeszcze bardziej intrygująca.

Komentarze
Udostepnij
Tags: ,