Grzegorz Szymanik, Julia Wizowska: Długi taniec za kurtyną. Pół wieku Armii Radzieckiej w Polsce. Czarne, Wołowiec 2019 – pisze Izabela Mikrut
Dla jednych to idea, wyraz patriotyzmu i potęgi, dla drugich – sygnał uciemiężenia. Teraz te dwie skrajne postawy wobec Armii Radzieckiej przyjmują przedstawiciele pokolenia, które bezpośrednio nie doświadczyło już radykalizmu wojskowych działań i przeszłość znać może z opowieści krewnych albo z lekcji historii (ewentualnie – z filmów, chociaż fabuły sporo potrafią zaburzyć). Grzegorz Szymanik i Julia Wizowska zajmują się tematem, który wydaje się odległy zwłaszcza dla rocznika urodzonego w drugiej połowie lat 80. Ale ponieważ nie wszyscy odbiorcy starej daty zaczną lekturę tomu od sprawdzenia notek biograficznych i automatycznego odrzucenia autorów jako zbyt smarkatych, żeby rozgrzebywać dawne rany – Szymanik i Wizowska mają szansę zaistnieć w świadomości czytelników jako ciekawi autorzy reportaży, wyczuleni na niebanalne tematy. ”Długi taniec za kurtyną” to szereg opowieści o doświadczeniach zwykłych ludzi, którzy zetknęli się z żołnierzami – i o wspomnieniach samych wojaków, którzy w prezentowaną im linię programową musieli uwierzyć.
Bywa wstrząsająco, zresztą na takie efekty obliczone są te krótkie reportaże. Nie może być inaczej, jeśli wśród zagadnień zaprzątających uwagę autorów znajduje się podejście do zabijania wroga (kto chce jak najlepiej służyć ojczyźnie, dokonuje w swoim życiu przewartościowań: teraz będzie cenny dla kraju, jeśli nauczy się bez wahania pozbawiać życia innych: już nie ludzi, a wraże jednostki). Szokować mogą zwłaszcza wyznania kobiety, która swoje powołanie odnalazła w snajperskim fachu i bez wyrzutów sumienia wraca myślami do krwawych scen. Ale i wtedy, kiedy wojna zamienia się w rejestr gwałtów na pozostawionych w domach kobietach. Jedna z bohaterek po takim akcie zachodzi w ciążę i chociaż normalną rzeczą jest aborcja – decyduje się urodzić dziecko. Prawdę wyznaje dopiero wnuczce. Czasami ludzie schodzą na dalszy plan, kiedy nikt nie chce mieszkać w wybudowanym na odludziu bloku, albo kiedy las wdziera się w dawniej tętniące życiem miejsce. Są tu wypadki pilotów (tuszowane), bezimienne cmentarze, o których czasami ktoś sobie przypomni, pomniki, które dezaktualizują się po zmianie systemu – więc muszą zostać dyskretnie usunięte z pola widzenia… Nie zabraknie anegdot, ale i tych gorzkich opowieści, które pokazują, jak wiele zła poza linią frontu robią międzyludzkie podziały. Bohaterów reportaży łączy tylko jedno: wszyscy musieli nauczyć się żyć w obliczu codziennych koszmarów – i każdy na swój sposób godził się z sytuacją.
Autorzy tomu sprawdzali gromadzone rewelacje, spotykali się z bohaterami swoich tekstów, żeby dowiedzieć się jak najwięcej z bezpośrednich relacji – ale w reportażach wcale nie stawiają na bezpośrednie wypowiedzi. Od czasu do czasu odnotowują jakiś komentarz – wiedząc, że dzięki temu będzie on silniej wybrzmiewał i nabierze cech puenty dla poszczególnych obrazów. Dbają o to, by wnioski same się czytelnikom nasuwały, ale nie wyręczają nikogo w myśleniu, proponują momentami ekstremalnie trudne sceny i charaktery, które wymykają się rozumieniu. Bardzo dobrze wychodzi im błyskawiczne nakreślanie kontekstu historii: za każdym razem otrzymuje się tu inną przestrzeń i inną „rzeczywistość”, chociaż wszystkie połączone są jednym tematem. Różne aspekty istnienia Armii Radzieckiej okazują się dzisiaj bardzo ciekawym materiałem na lekturę. Szymanik i Wizowska odwołują się do niemedialnego zagadnienia, ale wychodzi im to znakomicie – po raz kolejny Czarne wypuszcza na rynek wydawniczy zestaw reportaży, któremu warto się bliżej przyjrzeć.