Recenzje

Dwie odmiany miłości

O monodramach „Mamy problem. Monodram macierzyński” w reż. Jakuba Ehrlicha i „Od przodu i od tyłu” w reż. Stanisława Miedziewskiego na XXV Festiwalu Zderzenie Teatrów w Kłodzkim Ośrodku Kultury pisze Wiesław Kowalski.

Drugi dzień na Festiwalu Zderzenie Teatrów w Kłodzku, poświęcony sztuce monodramu, to kolejny ukłon dyrektora Marka Mazurkiewicza w kierunku tradycji i Mariana Półtoranosa, który pozostał w pamięci widzów  jako reżyser znakomitych spektakli jednego aktora przygotowywanych i prezentowanych w całej Polsce. W tym roku organizatorzy festiwalu zdecydowali się na pokazanie pozornie różnych przedstawień, czerpiących z odmiennych materii literackich, ale jak zauważyła podczas dyskusji kłodzka publiczność, obydwu traktujących o problemach naszej współczesności. Zaproszone spektakle grane są już od kilku lat, wielokrotnie nagradzane, ale wciąż – z racji podjętych tematów i atrakcyjnej formy, świetnego aktorstwa –  istnieje potrzeba ich prezentacji, stąd nieustannie wędrują i pojawiają się w repertuarze wielu festiwali, również za granicą.

Najpierw bardzo ciepło przyjęty został spektakl „Mamy problem. Monodram macierzyński” w wykonaniu Magdaleny Bochan-Jachimek, która tekstem Szymona Jachimka postanowiła zmierzyć się z tematem, który od kilku jest króluje na internetowych blogach, pojawia się w wielu publikacjach, poradnikach i czasopismach traktujących o planowaniu przez kobiety ciąży. Czuje się na scenie, że poruszane problemy są aktorce bardzo bliskie, bo sama – czego nie ukrywa – jest młodą matką dwójki dzieci. Przekłada się to na raczej przyjazny i pogodny, ale w żadnym stopniu nie lukrowany sposób, w jaki Bochan-Jachimek  stara się mierzyć z rolą kobiet w społeczeństwie, w ich postrzeganiu przez mężczyzn i z tym wszystkim, co wiąże się z przygotowanie do macierzyństwa, a potem wychowywaniem niemowlaka. Jest to bardzo udana próba, również dzięki satyrycznym elementom zawartym w tekście Jachimka (prywatnie męża aktorki), odczarowania macierzyństwa i tych wszystkich stereotypów, które wokół niego narosły. Nie tylko kobiety, ale i mężczyźni po obejrzeniu spektaklu, mogą inaczej spojrzeć na swoje osobiste doświadczenia związane z rodzicielstwem. A przyszłym ojcom i matkom zrozumieć, czym tak naprawdę jest opieka nad noworodkiem. Przy okazji monodram zwraca uwagę na to, jak dalece możemy posuwać się w poświęceniu dla innych i jak budować rodzinne szczęście. Może też być ostrzeżeniem dla przyszłych rodziców, którzy powinni starać się wspólnie wychowywać swoje dzieci i z pełną świadomością przeżywać nawet najbardziej uciążliwe chwile po ich narodzinach. Bochan-Jachimek pokazuje, że macierzyństwo, a potem opieka nad dzieckiem,  to nie tylko nieskończona, boska jasność czy serce pełne dobrodusznego ciepła, ale to czas wielu wyrzeczeń, frustracji i niepokojów w oczekiwaniu na miłość, która może pojawić nie od razu, a w momencie kiedy przestajemy o niej nieustannie myśleć.

Równie entuzjastycznie kłodzka publiczność przyjęła monodram „Od przodu i od tyłu” w reżyserii Stanisław Miedziewskiego w wykonaniu Mateusza Nowaka. Trudno jest się zresztą temu dziwić, albowiem gdziekolwiek lubelski artysta się pojawia, zdobywa nagrody i znakomite recenzje krytyków.

Spektakl oparty został na książce Karola Zbyszewskiego „Niemcewicz od przodu i od tyłu?”, pochodzącej z 1939 roku, dodatkowo inkrustowany jest kilkoma innymi fragmentami, m.in. z Piotra Skargi i  z „Casanovy” Jerzego Żurka . Rzecz taktuje o naszych odrażających słabościach, zawiera krytykę polskich ograniczeń i kompleksów, tutaj ukazanych w kontekście wydarzeń społeczno-politycznych Rzeczypospolitej u końca XVIII wieku. Realizatorzy, w nawiązaniu do ówczesnych działań Sejmu Wielkiego, a także powstania Konstytucji Trzeciego Maja, próbują zdekonspirować nasze pojmowanie polskości, patriotyzmu i traktowanie naszej mniej lub bardziej entuzjastycznej wytrwałości w dążeniu do osiągania dobrobytu i szczęścia ojczyzny. W konsekwencji precyzyjnie zakomponowany monodram, którego patronem mógłby być spokojnie sam Witold Gombrowicz, brawurowo zagrany przez Mateusza Nowaka, staje się traktatem o naszej dzisiejszej Polsce, choć czyni to znakami nieoczywistymi i pozbawionymi dosłowności. Nowakowi przychodzi wcielić się w kilkanaście postaci (pomaga mu w tym pomysłowo skrojony kostium zaprojektowany przez Magdalenę Franczak), które stają się egzemplifikacją naszych największych narodowych wad, przywar, defektów, słabości i nałogów. Wszystko, co widzimy na scenie, tworzy niezwykle intrygującą opowieść o człowieku, który dorastał, a potem starał się uczestniczyć w życiu społeczno-politycznym w kraju, który poległ w 1792 roku po spisku magnackim  w Targowicy.

Publiczność kłodzka ze znawstwem doceniła umiejętności warsztatowe Mateusza Nowaka, który niczym kameleon przeistaczał się w całą gamę postaci – od Casanowy po Stanisława Augusta, od carycy Katarzyny po własne kochanki i nałożnice.


Fot. Zuzanna Gąsiorowska

Komentarze
Udostepnij
Tags: , , , , , ,