Recenzje

Dylemat moralny

Ian McEwan: W imię dziecka. Albatros, Warszawa 2019 (wydanie II) – pisze Izabela Mikrut.

Ian McEwan mniej pisze, a bardziej produkuje książki, okrzyknięty jest z tego powodu autorem bestsellerów – ale w jego fabułach często widoczne są szwy, zbyt wyraziste stają się próby wpłynięcia na odbiorców i grania im na emocjach przez określone wartości albo dylematy. Do tego – być może za sprawą tłumaczeń, ale na pewno nie tylko – niektóre narracje wybrzmiewają bardzo sucho, wręcz kostycznie. “W imię dziecka” staje się taką właśnie książką-rozprawką, zresztą nieprzypadkowo główna bohaterka, Fiona, jest sędzią. Beznamiętny styl, przerzucanie się argumentami i stawianie na logikę bardzo pasuje do jej zawodu. A Ian McEwan, chociaż do kobiet w pierwszej kolejności się kieruje, nie mówi ich językiem, nie proponuje czytadła, tylko zestaw odkryć.

Dwa tematy dominują w tej krótkiej historii. Pierwszy – stanowiący ramę książki – to relacja między Fioną i jej mężem. Pewnego dnia Jack oznajmia, że chciałby przeżyć romans i oczekuje zgody żony. Nie zamierza niszczyć małżeństwa, rozwodzić się ani wyprowadzać – chce tylko doświadczyć większych emocji, nie dać się rutynie. Nie zastanawia się specjalnie nad tym, co czuje jego żona i jak zareaguje na taką ofertę, zachowuje się za to tak, jakby nie pozostawiał jej wyboru. Fiona, która sama o zdradzie nie myślała i nie przyszłoby jej do głowy, że małżonkowi czegoś brakuje, czuje się więc skrzywdzona i reaguje mocno emocjonalnie. Jacka to nie przekonuje. I tyle. McEwan z tym wstrząsem – zapowiedzią całkiem ciekawej opowieści psychologicznej i obyczajowej – czytelników pozostawia i przerzuca się do spraw zawodowych kobiety. Fiona ma zająć się przeanalizowaniem sytuacji chłopca, który niedługo osiągnie pełnoletność, syna Świadków Jehowy. Nastolatek cierpi na poważną chorobę i jedynym dla niego ratunkiem będzie transfuzja, jednak ze względów religijnych nie powinien się na nią zgadzać – tego samego zdania są rodzice. Lekarze wiedzą, że nie ma co zwlekać. Spór musi rozsądzić Fiona, która bardzo poważnie podchodzi do wyzwania (porównuje je zresztą do scenki, w której trzeba było zabić jednego z braci syjamskich, żeby uratować drugiego – a tam, gdzie lekarze muszą bawić się w bogów, potrzebne jest chłodne i analityczne podejście). Nawiązuje kontakt z chłopcem, przeprowadza z nim szereg rozmów – a właściwie dyskusji jak z traktatów moralnych – i sprawia, że bohater pewną decyzję podejmuje.

Środkowa część tomu “W imię dziecka” jest zatem rozpisanym na niekończące się dialogi, dość monotonnym przerzucaniem się argumentami i opisami sytuacji. Autor zastanawia się, kto tak naprawdę powinien podjąć decyzję o życiu lub śmierci chłopaka (który w każdych innych okolicznościach byłby po prostu uratowany, bez dylematów etycznych), pozwala poznać argumenty różnych stron i zamienia tekst w filozoficzne (niepotrzebnie) opowiadanie o nikłych wartościach literackich. Kiedy już rozwiąże wątek, przypomni sobie – dopiero wtedy – o domowych dylematach Fiony i wróci do kreślenia jej relacji z Jackiem. Pisze tak, żeby mu było wygodnie, nie zastanawia się, co będzie najlepsze dla fabuły, zresztą o tę fabułę niespecjalnie dba, jakby ważniejsze było dla niego pytanie czytelników o ich decyzję w podobnej sytuacji. “Dziecko” to tutaj wabik na odbiorczynie, nie chodzi przecież o dobro malucha, który sam nie ma pojęcia, co się z nim dzieje, a o postawę już ukształtowanego chłopaka, prawie dorosłego. I nawet jeśli autor momentami jest kontrowersyjny (a bardzo się o to stara, jakby wiedział, że tylko w tym upatrywać może szans na zaistnienie w świadomości czytelników), to dziurami w konstrukcji tej książki niespecjalnie do siebie przyciągnie. Przekona wyłącznie odbiorczynie nastawione na “ważne pytania”, nie na literaturę jako taką.

Komentarze
Udostepnij
Tags: ,