Recenzje

Dziecięce sny zaklęte w baletowe akrobacje

„10 Miniballetti” – Francesca Pennini i grupa CollettivO CineticO z Włoch.  Trzeci sezon Performing Europe w Warszawie – u-jazdowski laboratorium – pisze Anna Czajkowska.

Trzecia warszawska edycja Performing Europe PE, realizowana przez Fundację Ciało/Umysł („integrującą materię (ciało) z ideą (umysł))”, we współpracy z apap – Performing Europe 2020, zwraca szczególną uwagę na wspólną tożsamość Europy. Przewidziany na cztery lata projekt, tworzony przez jedenastu partnerów networku apap (advancing performing arts project), zrzesza organizacje z jedenastu krajów europejskich i Libanu, związane z tańcem i sztukami performatywnymi, a Fundacja C/U od 2012 roku jest polskim partnerem networku, w miniaturze ukazując to, co dzieje się dziś w różnych obszarach tańca. W tegorocznym, lipcowym cyklu spektakli i projektów prezentowali swoje prace artyści z Austrii i Włoch. Innowacyjność środków wyrazu i modeli artystycznych wypowiedzi, mariaże tańca z innymi dziedzinami sztuki, różnorodność tematyki przy wysokim poziomie techniki wykonania przyciągają licznych widzów, zainteresowanych nietypowym, pomysłowym podejściem do sztuki, ruchu i tańca.

Jednym z prezentowanych w ramach projektu Performing Europe 2020 spektakli jest „10 Miniballetti” grupy CollettivO CineticO z Włoch. Założycielka CollettivO CineticO,  Francesca Pennini, wraz z dramaturgiem Angelo Pedroni, przygotowała niezwykły cykl króciutkich baletowych etiud, który trwa zaledwie 50 minut, ale niesie mnóstwo ruchowych wrażeń i pozytywnych przeżyć.

Francesca Pennini jako kilkuletnia dziewczynka pisała rodzaj dziennika choreografa, obszerny zbiór kilkudziesięciu choreografii, przeznaczonych dla sporych zespołów tanecznych albo solistów, ze szczegółowymi wskazówkami technicznymi, sposobami realizacji, opisem niezbędnych ćwiczeń, opracowaniem kostiumów. Po latach, bogata w doświadczenie sceniczne i ruchowe, odkrywa na nowo swoje notatki i postanawia stworzyć spektakl inspirowany zupełnie niemożliwymi, fantazyjnymi, wykreowanymi przez dziecięcą wyobraźnię choreografiami. Francesca Pennini to tancerka, która wcześniej zajmowała się gimnastyką artystyczną, tańcem butoh, sztukami walk, nurkowaniem, a od 2007 kieruje eksperymentującą grupą artystów CollettivO CineticO i wraz z zespołem bada różne obszary sztuki performatywnej, dotykając granic elastyczności i wytrzymałości ciała tancerza, tworząc zabawne, trochę groteskowe inscenizacje i projekty, oparte na szeroko pojętym ruchu (włoskie cinetico – kinetyka). Po konsultacji i dyskusjach z dramaturgiem, Pennini i Pedroni wspólnie wybrali króciutkie choreografie i opracowali „10 Miniballetti”, w których matematyczna precyzja krzyżuje się z lekkością i poezją tańca, pulsem muzyki klasycznej (podziwiam przepiękne, barokowe brzmienia) i eksperymentami z przestrzenią.

Spektakl podzielony jest na dwie części – pierwsza poświęcona jest gimnastycznym popisom i oddychaniu, które nie powinno blokować ruchu, a zamiast tego nieść dynamikę i energię. Na scenie pojawia się drobna postać w obcisłym czerwonym kostiumie akrobatki. Francesca, niczym cyrkowy atleta, prezentuje ogromną siłę i sprawność. To rodzaj dialogu z dziecięcymi wyobrażeniami na temat nieograniczonych możliwości ciała tancerki i gimnastyczki, pełna humoru gra z widzem. Druga część przypomina czystą zabawę choreografią, mini etiudami tanecznymi, zakorzenionymi w dziecięcych marzeniach. Francesca zmienia kostium na czarny i niemożliwe staje się możliwe, jak w snach małej dziewczynki. Latający dron i pierze, które wypełnia scenę i częściowo też nieoddzieloną od niej widownię to dodatkowa trudność, ale równocześnie element ironii, gry w przestrzeni i rozmowa z widzem. Niezwykłe, emocjonalne, a przy tym przyjemne w odbiorze przedstawienie zachwyca. Artystka przytacza słowa, opisy zawarte w dziewczęcym dzienniku, próbuje jak najwierniej oddać klimat, beztroski nastrój dziecięcych wyobrażeń oraz matematyczną i techniczną trudność opracowanych dokładnie punkt po punkcie choreografii. Wszystko ma tu znaczenie – gest, mimika, ruchy gałek ocznych. Elastyczność figur i zastygające w nich ciało, baletowe pozycje i figury: gran-jetés, relevé, połączone z powtarzającymi się gestami, stają się alegoriami, w których relacje między tańcem, muzyką, a choreografią są oczywiste i klarowne. Artystka próbuje przekraczać znane bariery, narzucone przez fizyczne i psychiczne ograniczenia każdej tancerki. Zapis choreografii wykonany przez dziecko, które nie respektuje żadnych granic i pozwala wyobraźni swobodnie płynąć, przeradza się w dojrzale interpretacje. Na ile Francesca Pennini może oddać ducha i fantazyjność owych układów taneczno-ruchowych? Jak sama podkreśla – są one „zupełnie niemożliwe”, tak jak niemożliwie giętkie jest ciało artystki. Zabawne, przejmujące mini-widowisko, pełne lekkości, ulotności i zadziwiającej precyzji, która wynika z głębokiej świadomości ciała, umiejętności zatrzymania ruchu w momencie, gdy dalej pójść już nie można. Relacja między skupieniem, koncentracją a odprężeniem daje wiele radości, także widzom. Pennini bawi się swoimi wspomnieniami i naśladując dziecięcą powagę, krok po kroku tłumaczy sposób wykonania niemożliwych układów, ruchów. Umiejętność żartowania z samej z samej, humor pełen ciepła przełamuje wszelkie bariery między nią a widzem. Artystka z naturalnością i lekkością nawiązuje kontakt z publicznością, angażuje emocjonalnie, wciąga do zabawy. Czar i magia oraz urok ulotności dziecięcego świata i wykreowanych przez kilkuletni umysł kompozycji tanecznych, poza wszelkimi granicami, łączy się płynnie z techniczną doskonałością, synchronizacją ruchu dorosłej osoby. Pennini testuje na sobie zasady termodynamiki, czerpie energię z powietrza, z oddechu, który – w ramach kolejnych testów wstrzymuje. Jak dziecko bada swoje możliwości i ograniczenia, zmniejsza swój moment bezwładności, zadziwiając nas swymi akrobacjami. Matematyczna precyzja, gest wypracowany aż do bólu wiodą ją ku nieznanym obszarom, ku ryzyku zamkniętym w poezję tańca. Momentami, przełamując siłę grawitacji, artystka leci, płynie i wiruje po całej scenie niczym piórko, kreśląc niezliczone przestrzenne fraktale. Nostalgiczny powrót do dziecięcych marzeń, ujętych w taneczne pas kończy lot ptaka. Bardzo symboliczny, gdyż Francesca Pennini cierpi na fobię związaną z latającymi ptakami (o czym wspomniała na spotkaniu po spektaklu). Malując całe ciało na czarno, przed oczami widzów przeistacza się w wielkie, ciemne ptaszysko i …odlatuje.

Fot. Marco Davolio

Komentarze
Udostepnij
Tags: , , , ,