Recenzje

Ekstrakt z nadnerczy

Anna Mateja: Recepta na adrenalinę. Napoleon Cybulski i krakowska szkoła fizjologów. Czarne, Wołowiec 2019 – pisze Izabela Mikrut.

Niewielka objętościowo jest ta książka, chociaż ma imponującą bibliografię. Anna Mateja wybiera tu bowiem nie domysły i fabularyzowanie, a rzetelną wiedzę, niemal medyczny reportaż. Jeden wyjątek robi dla filmowej sceny, która przedstawiała przystosowaną do masowej wyobraźni wizję odkrycia adrenaliny – od streszczenia fragmentu serialu rozpoczyna całą opowieść. To zresztą całkiem niezły zabieg, bo uda jej się zaintrygować czytelników – późniejsze fakty nie mają już w większości takiej siły przebicia jak wymyślona wersja odkryć naukowych. „Recepta na adrenalinę” zamienia się dość szybko w szczegółową biografię Napoleona Cybulskiego – oraz osób działających w ramach „krakowskiej szkoły fizjologów”: bohater tomu lubił w końcu otaczać się ludźmi otwartymi, gotowymi do działania, przeprowadzającymi eksperymenty i samodzielnie myślącymi. Motyw wychodzenia poza schematy będzie się tu stale powtarzał – nie da się robić postępów bez ryzyka i przełamywania trudności, a w tym krakowska szkoła fizjologów stała się znakomita.

Anna Mateja bardzo drobiazgowo analizuje życiorysy. Kiedy wpadnie w koleiny opowieści o czyimś życiu, próbuje przedstawić wszystkie zgromadzone materiały w encyklopedycznej formie. Wie, że opisuje postacie zapomniane albo nieznane szerszemu gronu odbiorców, więc dba o to, by mogli nadrobić zaległości (i nigdy nie pomylili Napoleona Cybulskiego z aktorem…). Wychodzi również z założenia, że dla czytelników sam proces dochodzenia do wielkiego odkrycia będzie interesujący: ogniskuje uwagę na przełamywaniu trudności, szukaniu możliwości wyjścia z impasu, pokonywaniu niedoborów sprzętowych. Nakreśla całą drogę badaczy, uświadamiając też czytelnikom, że czasami musieli zamieniać się w majsterkowiczów, a innym razem – przeprowadzać wiele nieudanych prób, zanim w ogóle mogli trafić na właściwy trop. Żmudne zajęcia, zadawanie odpowiednich pytań, testowanie rewelacji, które pojawiały się w artykułach naukowych – ale i budowanie zespołu gotowego na podjęcie ryzyka – to wszystko w „Recepcie na adrenalinę” się trafi. Anna Mateja nie zatrzymuje się jednak na samych operacjach przeprowadzanych na zwierzętach – odwołuje się też do kwestii społecznych. Dość długo opowiada o przełamywaniu oporów wobec kobiet na uczelniach: przytacza szereg pseudoargumentów, według których panie nie nadawały się do roli lekarzy (i właściwie do żadnego poważnego zawodu). Służy taki zabieg nakreśleniu kolejnego kręgu hamującego postęp – i prace nad adrenaliną (ale nie tylko). Tutaj przywołuje sylwetkę Kazimiery Bujwidowej, która wspierała męża w badaniach i sama mogła przyczynić się do rozwoju nauki – na przekór panującym przekonaniom. A że Cybulski interesował się między innymi hipnozą – wprowadzi autorka motyw spirytyzmu, więc nawiąże do obyczajowych mód z omawianego okresu. Badania nad mózgiem prowadzą do lepszego rozumienia roli centralnego układu nerwowego – a w konsekwencji wszystko sprowadza się do poprawienia stanu wiedzy. Cybulski funkcjonuje tu jako badacz ciekawy świata, gotowy zadawać nawet pozornie naiwne pytania.

Równie szczegółowa jak w wypadku biografii jest Anna Mateja przy opowiadaniu o przebiegu samych doświadczeń: nie przymknie oczu przy żadnym nacięciu skalpela, będzie uważnie przyglądać się zdobywaniu  „surowców” i przygotowywaniu szczepionek, nie pominie żadnego aspektu pracy uczonych. Przez to nastawienie na detale „Recepta na adrenalinę” staje się jednak trochę książką hermetyczną, niezbyt przystępną. Zaspokaja ciekawość odbiorców, ale niekoniecznie dotrze do ich szerokiego grona.

Komentarze
Udostepnij
Tags: ,