Malcolm XD: Emigracja. W.A.B., Warszawa 2019 – pisze Izabela Mikrut.
Malcolm XD nie bierze świata na poważnie – na szczęście, bo dzięki temu można prześledzić jego zdegenerowaną epopeję, krótką opowieść o funkcjonowaniu na emigracji zarobkowej ze sporą dozą radości. Chociaż gdyby nie nastawienie na komizm, gorycz przesycałaby kolejne wydarzenia. Malcolm pochodzi z miasta średniej wielkości, miejsca, w którym jedynym wartym uwagi wydarzeniem są Dni Agrestu. Właśnie dostał się na studia do Warszawy, ma więc przed sobą czteromiesięczne wakacje, które powinien spędzić na pracy zarobkowej – żeby móc utrzymać się samodzielnie w stolicy. Pozostanie w swoim mieście oznaczałoby dla niego brak perspektyw (praca na stażu w domu kultury za 350 złotych miesięcznie nie jest czymś, co po Generacji X mogłoby kogokolwiek zainteresować). Malcolm z przyjacielem ,Stomilem, wyrusza zatem do Wielkiej Brytanii. Jeszcze nie wie, co będzie robił, za zajęciem rozejrzy się na miejscu (w ostateczności skorzysta z obietnic składanych zawsze przez znienawidzonego kuzynka): zamierza na pewno zbić fortunę i dobrze się bawić. Lepiej niż na Dniach Agrestu.
Już od dekad temat emigracji zarobkowej pojawia się w twórczości młodych autorów – i można by na podstawie takich lektur stworzyć już całkiem interesujący przegląd socjologicznych trendów. To, co dla pierwszej fali było patologią i zestawem zachowań nie do przyjęcia, w świecie Malcolma całkiem nieźle się sprawdza. Młodzi ludzie – już nastawieni na inny rodzaj przygód niż planujący przeprowadzkę za granice kraju – podchodzą do problemów bardziej kreatywnie i bardziej na luzie. Dla Malcolma i jego znajomych równie ważne jak dach nad głową i zarobek będą szanse na zabawę, korzystanie z używek i zawieranie ciekawych znajomości. W podejściu tego autora nie ma lęku przed niebezpieczeństwami (w tym – widmem bezrobocia na obczyźnie): Malcolm chwyci się absolutnie każdego zajęcia, a Stomil może nawet sypiać w kontenerze; nie są to poświęcenia długofalowe, więc też i nie bronią się przed nimi postacie z książki. W wersji Malcolma emigracja wiąże się ze spotykaniem rodaków na każdym kroku – i z angażowaniem się w zajęcia, których nikt inny wykonywać nie chce. Perypetie związane z szukaniem pracy idą w parze z ryzykanckimi poszukiwaniami mieszkania: przy wynajmie pokoju lub korzystaniu z czyjejś gościny można nieźle podpaść współlokatorom, z kolei w squacie szereg pokus wywołuje poważne międzyludzkie konflikty. Poczucie humoru i dystans do siebie to jedyne warunki przetrwania.
Malcolm proponuje czytelnikom zestaw historii powiązanych tematem emigracyjnych wojaży. W Wielkiej Brytanii kompletnie nie interesują go obrazki codzienności ani zderzenia kulturowe – wyjątek czyni dla napotykanych ludzi, ale ponieważ to często osobnicy z marginesu (albo pogardzani przez społeczeństwo i z różnych względów odrzucani) – nie uda mu się stworzyć przekonującego portretu mieszkańców. Zresztą nawet się o to nie stara, skoro szuka sposobów rozśmieszenia czytelników. Zdarzają mu się partie trochę przegadane, ale ogólnie wie, jak przyciągnąć uwagę i przekonać do siebie odbiorców. Ironią i trafnymi puentami szybko zdobędzie sobie szeroką publiczność pozainternetową – bo przecież internetową już dawno udało mu się podbić. Co ciekawe, nie boi się autor przechodzenia z kolokwializmów w wulgaryzowane partie utworu – ale nawet rynsztokowe słownictwo w niektórych częściach tekstów się broni. Ma Malcolm słuch językowy i wie, jak rozśmieszać. A to dużo.