Jean Ammann, Erhard Loretan: Erhard Loretan. Ryczące ośmiotysięczniki. Agora, Warszawa 2019 – pisze Izabela Mikrut.
Erhard Loretan dla wspinaczy może być dowodem, że da się spełniać marzenia. Jako zdobywca ośmiotysięczników i autor śmiałych – rekordowych – planów urzeka w podejściu do gór i do samej sztuki wspinaczki. Potrafi zachwycać się dokonaniami kolegów po fachu, kibicować im albo pozytywnie oceniać – bez zazdrości. Jednak jako indywidualista, Loretan rzadko może opowiadać o partnerach z gór. Najczęściej powraca w swoich tekstach do Wojciecha Kurtyki, więc tom na polskim rynku będzie dobrym uzupełnieniem biografii tego alpinisty. Jeśli jednak ceni wspinaczkę błyskawiczną – nie może w nieskończoność rozwodzić się nad ekipą. Bardziej naturalne i potrzebne stają się emocje, idea drogi podczas rozmaitych wypraw, poczucie szczęścia podczas zdobywania szczytów. Nie skupia się zupełnie na przygotowaniach: nieważne są ani treningi, ani sprzęt – liczą się zmagania z własnym organizmem, spory nacisk kładzie autor w opowieści na motyw choroby wysokościowej.
Tom „Ryczące ośmiotysięczniki” liczy sobie już kilka dekad, jednak nie starzeje się, a teraz nawet wpisuje się w modę na literaturę górską i biografie sportowe. Stworzony został przez Jeana Ammanna z rozmów z Erhardem Loretanem, przy zachowaniu pierwszoosobowej narracji wspinacza. Rozmowy te dotyczą – z małymi wyjątkami (początki pasji) kolejnych wypraw. Nikt nie zajmuje się prywatnością ani życiem po zejściu ze szczytu, Loretan istnieje tylko w górach – przede wszystkim w drodze na szczyt. Funkcjonuje jako ten, który przełamuje kolejne granice, który potrafi w bazie wyleczyć ciężką kontuzję, żeby zaraz po tym osiągać założone cele. To bohater, dla którego nie ma rzeczy niemożliwych – ale rezygnuje z niepotrzebnego ryzyka. Potrafi się wycofać, kiedy robi się groźnie, słucha gór i czerpie przyjemność z przebywania w nich. Odzwierciedla się to również w opiniach na temat wytyczanych przez innych tras. Tu można się podczas lektury upajać krajobrazami, ale przy okazji dowiedzieć się też – jaką cenę za to trzeba zapłacić. Loretan nie użala się nad sobą ani przez moment. Opowiada z dużym zaangażowaniem, które udzieli się odbiorcom. Ammann bardzo dobrze porządkuje te wywody, uzyskuje efekt, jakby proponował relację na gorąco, kontakt z bohaterem i opowieść o najważniejszych wydarzeniach z konkretnej wyprawy. Loretan zajmuje się tu sobą – i górami. Oddziałuje na wyobraźnię czytelników. Entuzjastyczny ton się tu sprawdza. Co pewien czas tylko dziennikarz dokłada jeszcze drobne wzmianki na temat innych ludzi ważnych dla bohatera książki – to jeden moment, w którym odrzuca klasyczną pierwszoosobową narrację – ale rzeczywiście dodatkowe portrety przełamują konwencję.
Jest w tych rozdziałach to, co najlepsze w literaturze górskiej. Autorzy nie chcą tworzyć rejestru osiągnięć Loretana – to trafi do wyliczenia na koniec tomu. Nawet motyw śmierci w górach (chociaż niekoniecznie najwyższych) przestaje mieć znaczenie, gdy w grę wchodzi miłość do wspinaczki. Napisana ze świadomością konwencji (i niezmanierowana przez twórczość dla publiki masowej i laików) odpowiada ta publikacja dokładnie na potrzeby fanów gatunku. Skonstruowana bez niespodzianek – a przecież dostarcza silnych wrażeń. Jest krótka, skondensowana i dotyczy piękna gór – dostępnego tylko największym śmiałkom. Loretan to jedynie dodatek.