Recenzje

Fanatyzm jest gorszy od…

O spektaklu „Męczennicy” Mariusza von Mayenburga w reż. Aleksandry Popławskiej AST w Krakowie zaprezentowanym na 40. Festiwalu Szkół Teatralnych w Łodzi pisze Krzysztof Krzak.

Aleksandra Popławska, aktorka znana choćby z takich seriali, jak „Szadź” czy „Wataha”, a ostatnio także z przedstawienia „Mama zawsze wraca” prezentowanego w Muzeum Polin, sięgnęła wraz ze studentami IV roku Wydziału Aktorskiego Akademii Sztuk Teatralnych w Krakowie po sztukę niemieckiego dramaturga Mariusza von Mayenburga „Męczennicy”. Premiera tego dyplomowego spektaklu odbyła się we wrześniu minionego roku, a 11 maja bieżącego został on zaprezentowany (także on-line) na 40. Festiwalu Szkół Teatralnych w Łodzi.

Na początku trzeba powiedzieć, że „Męczennicy” z krakowskiej AST wyróżniają się na tle wielu innych prezentowanych podczas tego festiwalu spektakli tym, że nie epatują krzykiem, by nie powiedzieć: wrzaskiem wydobywającym się z gardeł młodych adeptów aktorstwa i nieuzasadnionymi wulgaryzmami. Wykonawcy tego przedstawienia, dysponujący – co nie jest takie oczywiste, niestety – znakomitą dykcją starają się skupić raczej na treści i sensie wypowiadanych słów niż na mniejszym lub większym efekcie mającym być owym krzykiem wywołanym. A jest to o tyle istotne, że sztuka Mayenburga, powstała ponad dziesięć lat temu, doskonale wpisuje się w ważny nurt życia społecznego, także tego toczącego się w Polsce obecnie.

Bohater dramatu, Benjamin Südel, to młody chłopak nawiedzony religijnie, bigot, który po zgłębieniu Biblii w niej znajduje wytłumaczenie wszelkich zjawisk w otaczającej go rzeczywistości. Nie ukrywa, że chce zostać męczennikiem za wiarę, a właściwie za religię. Jest w tym względzie bardziej ortodoksyjny niż ksiądz. W rozmowach z innymi ludźmi posługuje się cytatami z Pisma Świętego; stanowią one dla niego jedynie słuszną wykładnię i wskazówkę do funkcjonowania w społeczności. Dlatego też Benjamin jest przeciwny zajęciom koedukacyjnym na basenie, bo skąpe stroje dziewczyn powodują grzeszne myśli u chłopców, w tym także u niego; sprzeciwia się też edukacji seksualnej w proteście obnażając się przed nauczycielką i pozostałymi uczniami; ma ogromny żal do matki, że rozwiodła się z jego ojcem, czego Biblia nie pochwala – mówiąc kolokwialnie. Najgorsze, a właściwie najbardziej niebezpieczne jest to, że Südel traktuje nauki zawarte w jego ulubionej księdze w sposób wybiórczy, stosując się tylko do tych, które pasują do jego światopoglądu. I jak każdy fanatyk jest impregnowany na argumenty innych osób. Planuje pozbycie się w sposób ostateczny głównej rywalki, którą jest nauczycielka Erika Roth, ujawniając przy tym swoje antysemickie poglądy (przy okazji wciągając w niecne plany naiwnego Georga, któremu obiecuje wyleczenie nogi… modlitwą). Przerażające jest to, że będący początkowo w mniejszości chłopak okazuje się z czasem skutecznym tyranem światopoglądowym, doprowadzającym do tego, że podporządkowuje mu się dyrekcja szkoły i inni nauczyciele. Pod jego wpływem tolerancja staje się w szkole dyrektora Batzlera pustym, a właściwie nieobecnym pojęciem.  Bo też o szeroko pojętej tolerancji, tak w obszarze poglądów, jak i orientacji seksualnej, nieumiejętności dyskusji, braku autentycznej otwartości na drugiego człowieka są „Męczennicy” z AST w Krakowie.

Jeśli przyjąć, że przedstawienia dyplomowe studentów aktorstwa służą przede wszystkim prezentacji zdobytych w procesie edukacji umiejętności zawodowych przez młodych aktorów, to w tym przypadku należy wysoko ocenić (przy pominięciu minimalnych niedoskonałości w ruchu scenicznym) całą tę ośmioosobową grupę. Kilkoro z nich – Maria Witkowska (Inge, matka Benjamina), Dawid Kunicki (ksiądz Dieter Menrath), Jakub Potyrała (Willy Batzler), Maciej Kosiacki (Markus, instruktor pływania) – można było oglądać w serialu „Bunt!”; Michał Pietruś (Georg) zagrał ciekawą postać w „Pajęczynie”; Zuzanna Romańska (Erika Roth) wystąpiła w filmie „Cudak” Anny Kazejak, a Katarzyna Cichosz, która wyraziście  nakreśliła Lydię Weber, wykazując się przy okazji  dużymi umiejętnościami (panto)mimicznymi, zdążyła już zaliczyć debiut na zawodowej scenie, grając Fierdusieńkę w „Cnotach niewieścich albo dziwkach w majonezie” wg Szewców Witkacego” w reżyserii Krzysztofa Jasińskiego w krakowskim Teatrze STU. Na tle tych emocjonalnych kreacji na plan pierwszy wybija się również znany z „Buntu!” Maciej Kobiela. Potrafił on w sposób wyważony, bez zbędnej emfazy, zbudować wiarygodną postać bezwzględnego dewota – hipokrytę. Znakomicie wykorzystał wszelkie możliwości interpretacyjne, które dawała ta niejednoznaczna postać. Miejmy nadzieję, że kolejni reżyserzy wykorzystają potencjał aktorski drzemiący w młodym Kobieli. W jego koleżankach i kolegach również.

Pisząc o tym przedstawieniu nie sposób nie docenić pracy scenografa Tomasza Mreńcy (jest on także współautorem, z Danielem Spaleniakiem, muzyki do spektaklu) oraz Marii Matyldy Wojciechowskiej, twórczyni pomysłowych projekcji.

Fot. Piotr Sobik

Komentarze
Udostepnij
Tags: , , , , , , , , , ,