Recenzje

Filozofia

Bonnie Smith Whitehouse: Pieszo i beztrosko. O sztuce spacerowania. SQN, Kraków 2019 – pisze Izabela Mikrut.

Nadeszły czasy, w których absolutnie każdy sposób na relaks musi zostać opatrzony odpowiednim komentarzem, ubrany w teorie i porady dotyczące samorozwoju, albo – uzasadnienia dla podjęcia wysiłku. Bonnie Smith Whitehouse wykorzystuje sytuację i wprowadza na rynek tomik „Pieszo i beztrosko. O sztuce spacerowania”. Zaleca, żeby książkę zabierać ze sobą na spacery i realizować kolejne wytyczne oraz wypełniać zadania – by potraktować ją jak zbiór wyzwań lub podpowiedzi do refleksji i autoanaliz. Chociaż takie rozwiązanie jest średnio wygodne (tomik w twardych okładkach to zawsze dodatkowy „bagaż”, utrudniający sugerowane w tytule beztroskie spacerowanie), znajdą się zapewne czytelnicy, którzy w ten sposób zechcą z publikacji korzystać. Mają oni pełną dowolność w wyborze tematów – można otwierać książkę na przypadkowych stronach – i w wypełnianiu zadań. Bo też i Whitehouse nie stworzy nowej filozofii spacerów, może jedynie podpowiadać czytelnikom motywacje do ruszenia się z miejsca albo dzielić własnymi spostrzeżeniami i zachęcać do snucia własnych.

Bonnie Smith Whitehouse nie będzie odkrywać Ameryki, bo też i trudno sobie wyobrazić tworzenie kolejnych odkrywczych misji spacerów. Zwraca się zatem do tych, którzy chcą być modni i potrzebują czuć się częścią wspólnoty, żeby w ogóle zacząć działać. Na początek każdej części proponuje krótką wypowiedź osobistą, wprowadzenie, które jest jednocześnie zaproszeniem do chodzenia i drobną gadką motywacyjną. Później pojawiać się będą bardzo krótkie komentarze wprowadzające do zadań oraz – kilka „ćwiczeń” do wykonania. Autorka zachęca do tego, by oczyścić umysł i nauczyć się uważności, medytacji czy wyciszenia – spacery mają temu sprzyjać, każdy może zatem świadomie się doskonalić podczas niedalekich pieszych wędrówek. W tych fragmentach jest miejsce na gloryfikowanie spacerów i podkreślanie ich roli dla zdrowia czytelników. Autorka przygotowuje też do pojawiających się w dalszej kolejności zadań. To trochę zajęcia jak dla nastolatków, książka zamienia się w dziennik kreatywny – trzeba się nieco wysilić, nieco wsłuchać w siebie, poznać własne potrzeby i nadzieje, a następnie przekuć je na krótką wypowiedź. Konieczność wypełniania pustych stron oznacza tutaj wyzwanie dla czytelników, zamienia ich w „użytkowników” tomu i sprawia, że spacery nabierają mocy twórczej. Dzięki takim szkolnym zadaniom (nie są to ćwiczenia zbyt wyrafinowane) odbiorcy rzeczywiście zaczną się zastanawiać nad proponowanymi kwestiami, czyli – przychylać się do strategii autorki. Kolejne strony zapełniane są też drobnymi cytatami powiększanymi do nadnaturalnych rozmiarów, tak, by aforyzmy automatycznie zamieniały się w ozdobnik graficzny. I, w sposób naturalny, ukrywały deficyt tekstowy. Whitehouse po prostu zaprasza do odbywania spacerów i więcej nie musi nic robić. Nie tworzy literatury, a tomik użytkowy i to niewielkim wysiłkiem. Pewne jest, że nie zrewolucjonizuje taką opowieścią rynku (nawet rynku poradników dotyczących samorozwoju): przypomni jedynie, że taniec to dostępna wszystkim i tania forma relaksu. Jeśli ktoś będzie chciał zrobić coś dla siebie, może pójść śladem autorki i rozpocząć spacerowanie. Tomik „Pieszo i beztrosko” prawdopodobnie skończy jako publikacja-gadżet, coś na prezent, kiedy nie ma się innego pomysłu. Wydany jest pięknie. Zawartość – nie zachwyci.

Komentarze
Udostepnij
Tags: ,