Blair Holden: Bad boy’s girl. Ostatnia miłość jest najpiękniejsza. Jaguar, Warszawa 2019 – pisze Izabela Mikrut.
Tessa i Cole są dla siebie stworzeni, wiedzą to od momentu, w którym wyjaśnili sobie nieporozumienia z młodości. Przez następne książki Blair Holden próbowała na przemian to budzić w bohaterach wzajemną fascynację i pożądanie, to – rozpraszać wizję pięknej wspólnej przyszłości za sprawą nieporozumień lub konfliktów. Byle spór urastał zwłaszcza w oczach dziewczyny do rangi końca świata i to nawet w piątej, ostatniej części cyklu się nie zmieniło. Tessie wciąż zdarzają się momenty zwątpienia. Teraz jednak musi wreszcie zacząć zmieniać swoje życie i podejmować ważne nie tylko dla siebie decyzje.
Nie tak dawno Tessa i Cole zamieszkali na różnych kontynentach: ona robi wymarzoną karierę w redakcji, znajduje autorów i może sprawić, że ich życie się odmieni. Jest szczęśliwa, chociaż tęskni za rodziną. Cole docenia fakt, że jego ukochana może się rozwijać. Planuje wspólną przyszłość, chociaż nie wie – mimo tylu wspólnych perypetii – jak zareaguje Tessa na jego pomysł. I być może oboje trwaliby w zawieszeniu, dalej szarpiąc nerwy naiwnych czytelniczek, gdyby w ich rzeczywistość nie wkradła się proza życia. Wszystko prowadzi do finału, który odbiorczynie przewidują od pierwszych stron powieści, Blair Holden nie może przecież zawieść oczekiwań nastolatek – nie, kiedy już poważnie nadużyła ich cierpliwości (bo przecież wielu pomysłów na zmiany fabularne w kolejnych tomach nie miała), wykorzystywała raczej popularność do produkowania schematycznych książek.
Cole i Tessa zastanawiają się nad tym, czego od siebie nawzajem oczekują. Przetrwali rozmaite kryzysy i komplikacje, wiedzą, na co muszą uważać i z czym trudno się im pogodzić – ale przekonali się też, że z różnych przykrych doświadczeń wychodzą silniejsi. Co pewien czas w narracji (prowadzonej przemiennie) przypominają sobie, za co kochają drugą stronę: to swoista lekcja dla odbiorczyń, ale też wypełnienie romansu. W końcu nie ma tu mowy o nowych uczuciowych odkryciach, a o miłości trzeba sporo. Czasami Blair Holden wpasowuje się w młodzieżowy język (chociaż trochę nadużywa zwrotu „umieć w coś”), częściej jednak stara się o przezroczysty styl, który następnie ozdabia ironią i sarkazmem bohaterów. Co smaczniejsze kąski każdego rozdziału wyciąga na tytuły, tak, żeby intrygować odbiorczynie i wskazać im, dlaczego warto śledzić dalej opowieść o wiadomym zakończeniu.
Z pewnością czytelniczki, które potrzebują mocnych wrażeń i odejścia od schematów, nie będą z lektury zbyt zadowolone, jednak te, które romans traktują jak najlepszą formę rozrywki, otrzymują historię obyczajową – polukrowaną i z mnóstwem wiwisekcji, ale napisaną przecież całkiem zgrabnie i z humorem, a także – z wyrazistymi postaciami. Blair Holden doskonale wstrzeliła się w rynek, zbudowała sobie grupę wiernych fanek, a potem wykorzystywała zdobytą popularność – przekonała do siebie spore grono odbiorczyń, które od literatury jako źródła rozrywki stroniły. Historia Tessy i Cole’a, nawet jeśli infantylna i cukierkowa, spodoba się nastolatkom, które marzą o „prawdziwej” miłości zdolnej pokonać wszelkie przeszkody.