O „Katedrze” Patricii Guerrero z Sewilli na V Międzynarodowym Festiwalu Teatrów Formy Materia Prima w Krakowie pisze Joanna Raba.
Kobieta na scenie jest ubrana w szeroką, ciemną suknię, zakrywającą ją od stóp aż po brodę. Kryza wokół szyi wydaje się wyjątkowo niewygodna. Krzesło, na którym siedzi jest ozdobne, wyłożone czerwonym aksamitem. Nad sceną zawieszono obszerny, ale prosty żyrandol. Obok pali się paschał. Kobieta z czymś się zmaga, z własnymi gestami, z własnym ciałem, z emocjami. Żegna się nerwowo znakiem krzyża, modląc się gorliwie w katedrze. Zanim skończy się spektakl będzie tańczyła i wyglądała już zupełnie inaczej.
Patricia Guerrero to niezwykła artystka, tancerka flamenco, której doprowadzone do perfekcji umiejętności można było podziwiać w Nowohuckim Centrum Kultury w Krakowie podczas festiwalu Materia Prima. Jej spektakl Katedra jest – jak mówi sama artystka – „bardzo osobistą wypowiedzią o wolności”. I tak jest w istocie. Nim jej bohaterka jednak osiągnie wolność, musi o nią zawalczyć. Nie jest to jednak łatwe, przeszkadza w tym strój, wymogi sakralnego miejsca czyli katedry, napomnienia zakonników oraz własne, wewnętrzne sprzeczności.
Pierwsze od czego się uwalnia główna postać w Katedrze to wysoka czarna mantyla, którą tancerka zdejmuje z głowy i oddaje bliźniakom ubranym w jaskrawo czerwone habity. Następna w kolejności jest kryza, ciśnięta w bok sceny. Taki los spotka też i obszerną, niewygodną suknię, w której Patricia wykonuje wymagający układ choreograficzny, a później czarną, satynową. Ta przemiana jednak trwa, jest trudna – wraz z wyglądem zmienia się też sposób poruszania tancerki. A wszystko to w tańcu, ponieważ taniec jest tu matrycą, na której odbywa się dyskusja o przeżywaniu miłości, o spotkaniu z innymi kobietami, o swobodzie, którą trzeba zdobyć, aby wyrażać siebie.
W końcu tancerka porzuca podest, wychodzi gwałtownie do przodu, w naszą stronę na proscenium. Ma na sobie czerwoną suknię, bardziej odpowiednią dla flamenco niż czarna satynowa, którą wcześniej porzuciła. Rozpuszcza włosy. Teraz taniec jest wyrazem spełnienia, a nie wewnętrznego rozdarcia. „Dogmat”, o którym wspomina w swoich wypowiedziach Patricia został właśnie odrzucony, a katedra przestaje być miejscem udręki, może być miejscem tańca i uczuciowego, nieskrępowanego wyrażania siebie.
Spektakl jest niezwykle angażujący emocjonalnie zarówno poprzez atmosferę zbudowaną oszczędną scenografią oraz skomplikowanym i wymagającym rytmem, na którym oparta jest natura flamenco, ale także niezwykłymi zdolnościami Patricii Guerrero do wyrażania emocji zarówno mimiką, jak i ruchem ciała.
Niezwykłą rzeczą jest to, jak kolektywnym i angażującym doświadczeniem potrafi być flamenco. Z początku widownia nie reagowała, przyzwyczajona do tego, że nie powinna przerywać spektaklu. Ten stan rzeczy zmienił jednak damski głos wśród publiczności, który krzyknął z entuzjazmem po hiszpańsku jakąś zachętę i imię tancerki po jednym z bardziej emocjonujących momentów. Widzowie najwyraźniej poczuli się wówczas ośmieleni, ponieważ z miejsca zaczęli klaskać. Od tego momentu sala wyrażała nieprzymuszoną i gromką aprobatę już za każdym razem, kiedy intuicyjnie chciała nagrodzić tancerkę aplauzem.
Patricii Guerrero na scenie towarzyszyły tancerki Maise Márquez, Ana Agraz, Laura Santmaría, tenor Diego Pérez, Daniel Pérez, śpiewak José Ángel Carmona, gitarzysta Juan Requena grający na perkusji Dawid „Chupete”.
Fot. Esteban Abion
Joanna Raba – studentka teatrologii na Uniwersytecie Jagiellońskim w Krakowie.