Rodzaju żeńskiego. Antologia dramatów. Instytut Teatralny im. Z. Raszewskiego, Warszawa 2018 – pisze Izabela Mikrut
Antologia z utworów dramatycznych pisanych w różnych epokach przez kobiety jest jedną z publikacji Hypatii, organizacji feministycznej przywracającej paniom miejsce w dyskursie okołoteatralnym, przynajmniej w głoszonych założeniach.
“Rodzaju żeńskiego” to tom potężny, ale też pozostawiający spory niedosyt. Pojawiają się tu nie teksty reprezentacyjne dla danej autorki albo nawet dla określonego nurtu literackiego – wybrane za to według uznania redaktorek: subiektywizm stanowi dla czytelników dość mało wyraziste kryterium. Te dramaty nie cieszyły się popularnością (nie bez powodu!), a część też nie została wystawiona na scenie – więc nie doczekała się najważniejszej weryfikacji, zderzenia z reakcjami publiczności. Z jednej strony kryterium doboru były kobiety jako autorki – znajdą się tu nazwiska znane, choćby Gabriela Zapolska, Maria Kuncewiczowa, Ewa Szelburg-Zarembina czy Irena Krzywicka – ale też liczne grono twórczyń już zapomnianych. Z drugiej strony redaktorki tomu wybierają kilka kręgów tematycznych i wokół nich skupiają wybrane dramaty. Oczywiście trzeba było dokonać solidnej selekcji i każdy klucz ułatwiający podjęcie decyzji się tu przydaje – ale wątpliwości budzą wskazane jako centra zagadnienia. Emancypacja – to kwestia jak najbardziej na miejscu. Rewolucja już przenosi dramaty w sferę publicystyki i gazetowej polityki – i tu zaczynają się utwory bardzo sztuczne, jakby wymuszone i bez zaangażowania w sprawy bohaterów. W tym punkcie autorki próbują zyskać głos w dziedzinach, w których czuły się pomijane – ale nie wystarczy po prostu sięgnąć po mało wyeksploatowany w teatrze motyw, żeby zapisać się w historii i zasłużyć na uznanie z tytułu bycia kobietą. Tak samo zastanawia, dlaczego spośród całego wachlarza tematów akurat Zagłada trafia do tomu jako osobny rozdział. Trzeba było na pewno podjąć jakieś decyzje i łatwo byłoby zapewne zarzucić coś każdemu wyborowi – zwłaszcza gdyby był tak jak w “Rodzaju żeńskiego” nieprzekonująco uzasadniany – jednak na tych ważnych społecznie ale niekoniecznie dobrze zrealizowanych zagadnieniach bardzo zwalnia tempo tekstów. Nawet jeśli motywy niechcianych ciąż, zawiedzionych miłości i mężczyzn, w których nie ma oparcia, wydają się naiwne, to jednak wypadają lepiej niż napuszone lub przeintelektualizowane frazy tekstów zaangażowanych: tu króluje papierowość. Jeśli redaktorki tomu próbowały udowodnić, że piszące kobiety odnosiły się do bardzo różnych sfer życia – to tego dokonały. Ale równocześnie też ukazały czytelnikom, dlaczego ich głos niespecjalnie się w życiu teatralnym liczył. Są tu utwory, które łatwo poddają się rozmaitym – także nacechowanym – interpretacjom, ale nie sprawdzają się w scenicznych warunkach ani w momencie powstawania, ani z dzisiejszej perspektywy. “Rodzaju żeńskiego” zawiera zaskakująco dużo takich niescenicznych dramatów, tekstów, które już na etapie lektury pokazują po prostu realizowanie dydaktycznych założeń, podporządkowywanie się schematom i fabularną nudę. Są jednorodne, jednowymiarowe i do tego – pozbawione dbałości o rozwój charakterów. Tym razem chodzi przede wszystkim o wskazywanie tematyki (czy też jej różnorodności), nie samej wrażliwości pisarskiej albo warsztatu. Kolejne autorki mierzą się z zagadnieniami społecznymi, stawiają na “przydatność” czy głośne mówienie o bolączkach zwykłych ludzi. Oczywiście na poziomie języka dramaty są urozmaicone – ale we wszystkich niemal sztuczność, jakby zwycięstwo formy nad treścią, jest wyczuwalna – i nie wynika to wcale z anachronicznego już stylu. Co ciekawe, autorki, którym zależało na przekazywaniu zjawiska wobec określonych zjawisk i wydarzeń, przestały zwracać uwagę na szczerość przekazu emocjonalnego. I tak dylematy moralne czy wskazówki postępowania przebijają się tu nad fabuły.
“Rodzaju żeńskiego” to antologia niejednorodna. Na pewno pozwala zwykłym odbiorcom zorientować się w szerokim zakresie motywów poruszanych przez autorki dramatów, ale uświadomi również trudną do przezwyciężenia pisarską niemoc.