„To my jesteśmy przyszłością!” w reżyserii Jakuba Skrzywanka w Teatrze Nowym Proxima w Krakowie – pisze Agata Łukaszuk.
W najnowszej produkcji krakowskiego Teatru Nowego reżyser Jakub Skrzywanek prowadzi grupę młodych ludzi przez ich własne doświadczenia, wspomnienia, frustracje i nadzieje, by mogli na scenie opowiedzieć o tym, co ich uwiera zarówno w nich samych, jak i w otaczającej rzeczywistości, a także zastanowić się, jakiej przyszłości chcieliby dla siebie i całego społeczeństwa.
Rok prac w ramach Laboratorium Nowego Teatru to w przypadku Jakuba Skrzywanka spotkania i rozmowy z wieloma nastolatkami (sami uczestnicy nie chcą być nazywani młodzieżą) i wspólne rozważania na temat teraźniejszości i przyszłości. Wszystko to składa się na teatralny projekt, który twórcy określili mianem teatralnej utopii. Owocem działań jest ciekawe widowisko, do pracy nad którym reżyser zdecydował się ostatecznie zaprosić cztery młode osoby: Patrycję Andrychowicz, Jessicę Flakowicz, Agnieszkę Wójcik i Eryka Küblera. Na podstawie przeprowadzonych wywiadów i improwizacji razem stworzyli oni przestrzeń, w której często ignorowani przez teatr ze względu na swój wiek młodzi ludzie, mają odpowiednie miejsce i czas, by mówić swoim językiem o sprawach dla nich ważnych.
W poprzek sceny umieszczono różowy materiałowy tunel, który przypomina gąsienicę i prowadzi do wysokiej konstrukcji zasłoniętej różowym materiałem. Po dwóch przeciwległych stronach sceny ustawiono podesty z miejscami dla widzów. Na wyciemnionej sali rozstawiono lampy pulsujące żółtym światłem i przypominające latarnie morskie. Aktorzy kolejno biorą w ręce reflektory i wchodzą do tunelu, który okazuje się być stworzony z kilku mniejszych części mocowanych na rzepy. Przechodząc przez korytarz, każdy kolejno odczepia swój kawałek tunelu, by trochę w nim pobyć, niczym w kokonie, tańcząc po swojemu, mogąc być sobą, chronieni przez materiał niczym dziecko w łonie matki. Przypominają larwy motyli, które powoli dojrzewają, by przemienić się w poczwarki, a wreszcie by stać się motylami — samodzielnymi istotami, które mają moc mierzyć się ze światem, kreować rzeczywistość i projektować przyszłość.
Poznajemy historie przyszłej Pani Prezydent, Mistrzyni Ucieczek, Fanki K-Popu i Człowieka, którego nie ma. Bohaterowie sięgają do własnych przeżyć, by opowiedzieć o osobistych doświadczeniach, lecz także by podzielić się z widzami marzeniami i wizjami przyszłości. Prawda miesza się tu z fikcją i trudno określić, które z opowiedzianych historii są prawdziwe, a które wymyślone. Pewne jest natomiast, że młodzi bohaterowie chcą sprzeciwić się przemocy i zamanifestować prawo do wolności, rozumianej jako możliwość samostanowienia i podejmowania decyzji w zgodzie z samym sobą, a także przy poszanowaniu odrębności przekonań własnych i cudzych. Zastanawiają się, jak zostaną odebrani przez widzów: może jako idioci, słabeusze lub głupcy, może jako mądrale i siłacze, a może jednak będą postrzegani przez pryzmat płci czy wieku. Aktorki snują rozważania na temat cielesności, a w szczególności sposobów postrzegania kobiecego ciała. W jednej ze scen dziękują za swoje niedoskonałe ciała, przez które czują się skrępowane, nieatrakcyjne, słabe. Ciała, które często są przedmiotem drwin, bo nie spełniają wykreowanych przez społeczeństwo norm.
O normach społecznych, tym co akceptowane, i tym, co wykluczone mówi się tu zresztą dużo więcej. Czy związki partnerskie powinny być legalne? Czy tożsamość seksualna to kwestia wyboru i czy pary homoseksualne powinny mieć prawo do adopcji dzieci? Aktorzy zastanawiając się wspólnie nad nurtującymi ich tematami, polemizują z różnymi poglądami, sięgając przy tym do hejterskich wypowiedzi rodem z forów internetowych i fragmentów nagrań z zamieszek podczas marszu równości w Białymstoku.
Szczególnie przejmujące są wspomnienia o ojcach, przywoływane przez bohatera i bohaterki spektaklu. Dla jednych będą to wspomnienia pozytywne, dla innych — negatywne, wspomnienie pustki lub przeciwnie: trudnej i bolesnej obecności. Nie wiemy, czy są to prywatne historie, czy zostały one wymyślone na potrzeby spektaklu — w opowieściach tych każdy z widzów odnajdzie jednak wycinki z własnych wspomnień.
Cieszy, że młodzi ludzie, często ignorowani przez teatr, z taka energią i szczerością zaangażowali się w realizację spektaklu. Rzadko zdarza się, że twórcy teatralni operują językiem celnie trafiającym do młodych widzów, którzy nie są już dziećmi, ale ciągle jeszcze nie zalicza się ich do grupy dorosłych. Zdaje się, że to właśnie udało się Skrzywankowi. Pozostaje mieć nadzieję, że spektakl będzie jeszcze nie raz prezentowany na scenie Nowego Teatru, i że obejrzy go jak najwięcej widzów, w szczególności w wieku licealnym. W końcu to młodzi ludzie są przyszłością, a ich głosy — głosy przyszłości — powinny być w teatrze obecne i słyszalne.
Fot. Marcin Oliva Soto