Antonina Kardaś: Czernucha. Korporacja Ha!art, Kraków 2019 – pisze Izabela Mikrut.
U Antoniny Kardaś gorycz jest na pierwszym miejscu w opowieści. Obrazki rodzajowe kojarzone przez odbiorców, czasem nawet z najbliższego otoczenia – takie, które mogą wryć się w pamięć i wpływać na podświadomość, takie, które stoją w sprzeczności z kolorowymi magazynami i przestrzeniami z filmów romantycznych. Bohaterowie – przepojeni złością, przetrawieni, już na zawsze odmienieni przez kolejne przykrości. Bo tutaj bez przerwy los doświadcza człowieka, nie ma litości ani szansy na odpoczynek. Składa Kardaś swoje opowiadania z migawek, z wiadomości prawdziwych i smutnych, z przemyśleń, które pod wpływem czasu coraz bardziej obrastają niechęcią. Tu powracanie do przeszłości nigdy nie może być kojące.
Autorka wybiera sobie na bohaterów postacie z różnych kręgów i z różnych grup wiekowych, najpierw prowadzi relację jako starsza pani, później – pracownik korporacji, sięga do patologii i obrazów ludzkiej podłości. To, co „podobno” i to, co „wiadomo” miesza się z tym doświadczanym – które nie znajdzie się w przestrzeni publicznej, jest za to wstydliwie zamykane i chowane przed wzrokiem i ocenami innych. Oceny zresztą mogą być tylko jednoznaczne, nie ma mowy o ratunku dla zaangażowanych bezpośrednio w wydarzenia. Tu samobójczyni, tam babcia, gdzie indziej młoda kobieta, która nie wyrosła mentalnie z wieku nastoletniego (i z problemów nastolatki). Antonina Kardaś przyjemność czerpie ze zmieniania postaci, środowisk i języków. Każdemu narzuca problemy charakterystyczne dla jego kręgu znajomych, chce być przekonująca w portretach niedosłownych.
„Czernucha” to przede wszystkim popis stylistyczny. Autorka chce pokazać, jak bardzo panuje nad językiem, do jakiego stopnia może nim kreować miejsca, w których funkcjonują bohaterowie – ale też i samych bohaterów. Wyzwala skojarzenia związane albo z określonymi typami osobowości, albo wręcz z subkulturami, definiuje środowiska i jest w tym przekonująca. Wszystko potrafi stworzyć za pomocą bezpośrednich wypowiedzi – albo w monologach bohaterów, albo w przerzucaniu się krótkimi, urywanymi frazami z dialogów. Bezbłędnie cieniuje życiorysy, a jednak jest powtarzalna w goryczy. Złość w rozmaitych odcieniach przewija się przez kolejne opowiadania i stanowi o postaciach, nie ma odejścia od negatywnych emocji. „Czernucha” jest czarna w klimacie, ponura i odbierająca nadzieję – to proza buntu, w której nie ma miejsca na sentymenty ani na nadzieję. To też element, w którym autorka mocno się zakorzenia, zupełnie jakby nie potrafiła operować emocjami innego rodzaju. W tym staje się przewidywalna – i to momentami psuje efekt lektury. Antonina Kardaś podsłuchuje rzeczywistość, jest w stanie wyciągnąć z niej skrzętnie skrywane prawdy – ale i tak wyostrza sytuacje i motywy typowe dla określonych grup społecznych. Daje możliwość zastanowienia się nad kierunkiem dążeń, bawi się porównywaniem losów różnych bohaterów – i w tym wszystkim unika wychodzenia poza bezpieczne koleiny. Wybiera gorycz jako sposób wyrazu i nie chce dostrzec innych barw. „Czernucha” to książka, w której precyzja odtwarzania ciemnych stron rzeczywistości może się podobać – dopóki się nie znudzi.