O książce Tadeusza Dołęgi-Mostowicza „Dziwna kamienica. Warszawa dwudziestolecia międzywojennego”, Wydawnictwo Akademickie Dialog, pisze Anna Czajkowska.
Tadeusz Dołęga-Mostowicz, autor „Kariery Nikodema Dyzmy”, „Znachora” czy „Pamiętnika pani Hanki”, to pisarz o którego życiu wiemy wciąż mało – konsekwentnie chronił swe prywatne sprawy, stąd w życiorysie tyle niejasności. A przecież przed wojną był najpopularniejszym i wielce poczytnym autorem powieści. W wielu utworach zamieszczał epizody ze swego życia – dzięki temu możemy domyślać się pewnych faktów i zdarzeń. Wojna polsko-bolszewicka 1920 roku, w której brał udział, tragicznie zmieniła jego własne życie i życie jego rodziny. Okuniewo na Wileńszczyźnie, miejsce gdzie się urodził, przypadło niestety bolszewickiej Rosji… .
Niezwykły talent pisarski Dołęgi-Mostowicza ujawniał się w pełnej krasie w felietonach, w których komentował bieżące wydarzenia polityczne i społeczne. W 1925 roku otrzymał etat w redakcji „Rzeczpospolitej”, prorządowego dziennika związanego z Chrześcijańską Demokracją, którego założycielem był sam Ignacy Paderewski. Początkowo pracował na stanowisku zecera, następnie awansował na korektora, z czasem na dziennikarza i felietonistę, aż w końcu został etatowym redaktorem. I właśnie w „Rzeczpospolitej” zaczęły pojawiać się jego pierwsze artykuły podpisane TEM., później C.hr.Zan (czyli „Chrzan”). Za pisarski debiut Dołęgi-Mostowicza uznaje się humoreskę pt. „Sen pani Tuńci”, która ukazała się w 1925 roku na łamach wspomnianej „Rzeczpospolitej”. Jednak pierwsze dłuższe utwory powstały dopiero po rozstaniu pisarza z dziennikarstwem. Jak do tego doszło? Gdy zabrał się za pisanie ostrych artykułów krytykujących ciemne sprawki sanacji (w słowach nie przebierał, jednak starał się być obiektywnym), po jakimś czasie „dostał nauczkę” – został brutalnie pobity przez „nieznanych sprawców”. O napadzie rozpisywały się wszystkie gazety, a prosanacyjne „Wiadomości Literackie” nazwały napad „jednym z najwstrętniejszych wydarzeń w dziejach obyczajowości odrodzonej Polski”. I dalej: „Cóż wspólnego z uczciwością i honorem posiada postępek ludzi w siedmiu podstępnie napadających bezbronnego człowieka?”. Sam Piłsudski nakazał dokładne śledztwo, ale wkrótce je umorzono, ponieważ sprawców nie znaleziono. Doszedłszy do siebie po ciężkim pobiciu, Tadeusz Dołęga-Mostowicz postanowił porzucić działalność dziennikarską i zajął się pisaniem powieści. Z sukcesem, jak wiadomo. Zginął podczas II wojny, w 1939 roku, w niewyjaśnionych okolicznościach. W dodatku w chwili, gdy Hollywood zaczęło myśleć o ekranizacji jego utworów
„Dziwna kamienica. Warszawa dwudziestolecia międzywojennego”, kolejny wydany przez Wydawnictwo Akademickie Dialog zbiór tekstów pochodzących w większości z dziennika „Rzeczpospolita”, ukazuje Warszawę lat dwudziestych ubiegłego wieku w pełnej krasie. W krótkich formach, przeważnie felietonach, po dziś dzień można wyczuć atmosferę i realia II Rzeczpospolitej. Mistrzowskie, kunsztowne pisarstwo Dołęgi-Mostowicza już tu daje o sobie znać. A przecież autor „Znachora” pisze o sprawach tak banalnych jak nauka chodzenia po ulicach i przechodzenia na drugą stronę, o warszawskim karnawale i o „diabełkach” – „dęciakach gumowych”, czyli balonikach napełnianych gazem, które należy nadmuchiwać przez drewnianą rureczkę. Poważniejsze, często dłuższe teksty dotyczą rozmów dziennikarskich z sędziami pokoju bądź ludźmi kultury i autorytetami ówczesnej niwy pisarskiej. Jakież to rarytasy, pisane ze swadą i pazurkiem, niezmiennie z poczuciem smaku i bez nadmiaru udziwnionych przypraw czy ozdobników. Pyszne anegdoty młodego adepta dziennikarstwa są niezwykłą literacką podróżą – dowodzą lekkości pióra i niebagatelnych zdolności Mostowicza. Znajdziemy w nich słowa czy zwroty obecnie zapominane – jakże miłe echo przeszłości, świadectwo artystycznej wrażliwości i szerokości pisarskich potencjałów autora. Dołęga jest znakomitym przewodnikiem po życiu codziennym stolicy i ma świetne oko (oraz ucho) do obyczajowych, towarzyskich, czy też społeczno- politycznych obserwacji. Z publicystyczną pasją, a także miłą lekkością po prostu opisywał to, co widział. Wędrówka po pralniach, nawet rzeźniach, drożyzna i opłaty, a także przestępczość i bandytyzm dręczący mieszkańców Warszawy były elementem zwykłej, szarej codzienności. „Uprzejmie pożegnawszy najstarszego, że się tak ośmielę wyrazić, kolegę po piórze, długo jeszcze rozmyślałem: Jaka też będzie moja przyszłość na niwie piśmienniczej? Czy zrobię bodaj dziesiątą część tego, co Aleksander Kraushar i czy dane mi będzie tak długie lata służyć piórem społeczeństwu?” – zastanawiał się w 1925 roku, podsumowując rozmowę z ówczesną znakomitością, historykiem i literatem, nestorem środowiska pisarzy stolicy, mecenasem Aleksandrem Krausharem. Krótka informacja o rozmaitej tematyce, czasem niepoważnej, innym razem bardziej ambitnej staje się u Dołęgi wyrazistą opowiastką – błyskotliwą, uszczypliwą bądź liryczną, perełką wśród obrazków rodzajowych z tamtych lat. Dołęga-Mostowicz opisuje funkcjonowanie administracji miejskiej (i śmieszno, i straszno), podróże do niepozornych miejscowości, w tym letniskowych (które po wojnie stały się są już częścią stolicy), z całym brudem i niechlujstwem kwater oraz cenami silnie zawyżonymi. Rozkoszny opis kolejki wilanowskiej albo „samowarka” po prawej stronie Wisły zainteresuje i rozbawi z pewnością wielu czytelników, nawet nieobeznanych z realiami międzywojennej Warszawy („ […] festina lente. Jeżeli kto spojrzy na męczący się w beznadziejny sposób samowarek i majestatyczny powolny bieg „pociążku” musi się zgodzić, że dojazdowe kolejki są żywym dowodem zastosowania powyższej maksymy” – fragment tekstu z „W Świdrze i jego okolicach”). Kolejne rozdziały stanowią ciekawy dokument działalności władz stolicy, a felietony dotyczące ówczesnej polskiej polityki, ostre jak brzytwa, ale z humorem i wyczuciem stylu, cechuje odwaga i bezkompromisowość. Ileż znanych postaci z epoki – dziś często zapomnianych – przewija się przez karty „Dziwnej kamienicy”!
Mam wśród felietonów swoje ulubione, przeurocze i jakże zabawne, świadczące o znakomitym osłuchaniu się autora z warszawską gwarą – poniżej kilka przykładów, dla zaostrzenia smaku.
„Wielokrotnie dyskutowano na wszystkie strony, czy my Polacy jesteśmy narodem muzykalnym. Nie przesądzając tej kwestii, musimy stwierdzić, że muzykę lubimy bardzo. Słuchamy jej w kinach, restauracjach, teatrach, nawet podwórkach. Toteż dość liczny zastęp wirtuozów daje codziennie przygodne koncerty po wszystkich podwórzach […]. Gdy koncertant się zjawi na estradzie, tj. podwórku – wszystkie lufciki kuchen otwierają się i różne Kasie czy inne Dulcynee przysłuchują się muzyce, wystukując takt warząchwią po garnkach” – z rozdziału „Muzyka na podwórzach i w restauracjach”.
„Szalony tramwaj” – „A dokąd to jedziewa? W którą stronę i po co? – którędy Józiu, którędy pojedziesz? Czy przez ten dworek, czy przez bajorek, czy przez wieś? Albo „Co się zaczęło na Brudnie tego i największa Ochota nie wyprowadzi po Wiśle na Czystą”.
Polecam „Dziwną kamienicę” i artykuły w niej zawarte uwadze wszystkich ceniących solidną, choć lekką literaturę. W groteskowo–karykaturalnych, unikalnych opisach i felietonach z epoki dwudziestolecia międzywojennego poczytny pisarz po raz pierwszy objawia swe zdolności. Jest gorzki, niepokorny i prześmiewczy, satyryczny i zgryźliwy. I wciąż aktualny! Nic a nic się nie starzeją niektóre opisy, a większość zdarzeń i charakterów zawartych w tekstach łatwo przełożyć na znaną nam rzeczywistość – ku uciesze czytelników.
Dziwna kamienica. Warszawa dwudziestolecia międzywojennego, Tadeusz Dołęga-Mostowicz, Wydawnictwo: wydawnictwo dialog. Rok publikacji: 2022