Thomas Orchowski: Wyspa trzech ojczyzn. Reportaż z podzielonego Cypru. Czarne, Wołowiec 2021 – pisze Izabela Mikrut.
Ciężko pisze Thomas Orchowski, być może dlatego, że dużo ma do przekazania, a temat do łatwych nie należy – a może dlatego, że gładkie słowa niepotrzebnie łudziłyby czytelników. „Wyspa trzech ojczyzn” nie jest na pewno książką do pochłonięcia w jeden wieczór. To lektura jątrząca i pełna blizn.
Autor przygląda się prawie siedmiu dekadom historii Cypru z perspektywy tych, którzy uważają, że to miejsce przynależne Grecji, Turcji albo – samodzielne, zjednoczone i pozbawione zewnętrznych odwołań. Cypru z pocztówek i reklam biur podróży tu nie ma. Spotyka się Orchowski z ludźmi zawiedzionymi, zadziwionymi lub zmęczonymi, przedstawia losy pokoleń i próbuje odtwarzać złożoną historię. Wysłuchuje opowieści o tym, jak dawniej próbowano tu zaprowadzić swoiste porządki, jak lokalne społeczności rozwiązywały swoje problemy. Zbiera narracje, które nie mają przestrzeni na pokrzepienie: tu każdy w jakiś sposób cierpi, albo pamięta cierpienia przodków. Nadmiar krzywd sprawia, że ludzie decydują się na radykalne kroki. Jedni – po dokładnym przeanalizowaniu faktów, inni impulsywnie lub z przekory. Każdy ma w zanadrzu zestaw mniej lub bardziej krwawych historii, niemal opierających się o poetykę legend. Pojawiają się rodzinne dramaty i przypuszczenia. Każdy człowiek to wielki ból, zestaw strat i konieczności decydowania się na kompromisy, które nikogo nie zadowalają. Wielka polityka wdziera się do małych mieszkań. Autor przygląda się najnowszej historii Cypru i odnotowuje kolejne wydarzenia, które mają znaczenie dla dzisiejszych mieszkańców (lub kształtowały środowisko, w jakim dzisiaj żyją). Rozczytuje kolejne zjawiska i sytuacje społeczne przez pryzmat losów jednostki: sprawdza, w jaki sposób mieszkańcy wyspy radzili sobie z komplikacjami i jak te komplikacje kształtowały poglądy. Sporo tu ofiar (niektóre zyskują status ofiar podwójnych): nie da się inaczej, nie na tej wyspie.
Orchowski nie interesuje się w ogóle przestrzenią ani neutralnymi wiadomościami. Nie zaprasza turystów na wyspę, nie tworzy tanich reklam. Skupia się na ludziach, na ich wrażliwości i na ich rozczarowaniach. Pokazuje codzienność wśród kul, niebezpieczeństw i tragedii. Tu każdy ma swoje racje i nie zamierza w związku z tym wysłuchiwać zdania innych – w ten sposób narastają konflikty. Ponieważ Orchowski przechodzi do sytuacji charakterystycznych dla wybranych – prezentowanych – rodzin, przedstawia wydarzenia subiektywnie, tylko z jednego ujęcia, dzięki czemu mogą silniej działać na czytelników. Tu wszystko może stać się iskrą zapalną, trudnych tematów jest mnóstwo – nie wiadomo, czy drążyć, by uzyskać więcej informacji, czy poprzestać na tym, co najbardziej boli. Orchowski zostawia czytelników z przedstawianymi w krótkich rozdziałach komentarzami – sprawia, że „Wyspa trzech ojczyzn” jest jeszcze bardziej wstrząsająca.