Anna Mieszkowska: Hanka Ordonówna. Miłość jej wszystko wybaczy. Prószyński i S-ka, Warszawa 2019 – pisze Izabela Mikrut.
Anna Mieszkowska tak dobrze czuje się w czasach gwiazd dwudziestolecia międzywojennego, że właściwie w kolejnych biografiach i kolejnych wersjach biografii nie opuszcza swoich bohaterów, a jedne nazwiska narzucają jej kolejne. Portret Ordonki to naturalna konsekwencja zainteresowania choćby Fryderykiem Jarosym, a też i pośrednio – odpowiedź na zainteresowanie rynku postaciami „retro” (szał na Eugeniusza Bodo zrobił tu swoje).
„Hanka Ordonówna. Miłość jej wszystko wybaczy” to imponująca rozmiarami (ale bardzo też rozdmuchana objętościowo przez materiały graficzne) opowieść o fenomenie Ordonki – zaprezentowana tak, by przyczyny sławy były zrozumiałe dla kolejnych pokoleń. Nie jest to biografia typowa – jako kalendarium dat i faktów – autorka bardziej skupia się na nietuzinkowej postaci niż na odtwarzaniu kolejnych etapów jej kariery. Tam, gdzie dysponuje wieloma informacjami, zwalnia, wprowadza więcej szczegółów – jeśli coś jest niewiadomą, nie będzie tu szukania prawdy na siłę. Mieszkowska rezygnuje też z fabularyzowania, nie potrzebuje tego, żeby przyciągnąć czytelników. Ma wyrobioną markę i wiadomo, czego spodziewać się po tej relacji.
Po krótkim wprowadzeniu dotyczącym pochodzenia pieśniarki Mieszkowska prezentuje narodziny Ordonki jako zjawiska artystycznego, przygląda się kolejnym etapom jej scenicznych wcieleń i tłumaczy, czym ta artystka się wyróżniała – a i dlaczego przeszła do historii, bo to nie zawsze i nie dla wszystkich oczywiste. Trochę przedstawia ciekawostek z jej życia prywatnego – i na przykład związek z Jarosym jest okazją do bliższego przedstawienia samego konferansjera (więc i rodzajem reklamy, zachętą do sięgnięcia po inne lektury), zajmuje się również przeglądem wspomnień różnych gwiazd estrady – między innymi zapiski Stefanii Grodzieńskiej oraz Hanki Bielickiej będą tu pomocne. Mieszkowska czyta uważnie obrazowania na temat scen kabaretowych międzywojnia – bo przecież i w nich zachowały się całkiem ciekawe komentarze, przydatne teraz w narracji.
Stopniowo scena musi ustąpić życiu. Najpierw uwagę czytelników zaprzątać będzie małżeństwo Ordonki z Michałem Tyszkiewiczem (którego rodzina uznała czyn za mezalians), później – wojenna zawierucha i burzliwe koleje życia bohaterki. Wszystko przetykane fragmentami piosenek albo i całymi tekstami, jeśli mają znaczenie, bo – na przykład – stanowią potwierdzenie wydarzeń albo obserwacji. Anna Mieszkowska niezbyt chętnie oddaje głos samej Ordonce, ale zdarzy się moment, że zbuduje spory fragment tekstu z jej codziennych zapisków – po to, by pokazać czytelnikom, że jednak będzie lepiej sięgnąć do uporządkowanego opracowania niż do chaotycznych wynurzeń artystki. Zamyka tom kilkoma szkicami lub wystąpieniami poświęconymi Ordonce – trochę dla porządku, z chęci udokumentowania materiałów. Cały tom składa się zresztą – poza bazową narracją – z materiałów graficznych. Zdjęć z archiwów, artystycznych fotosów, fragmentów programów lub plakatów. Przytacza autorka reprinty recenzji prasowych, które da się bez trudu – z racji wielkoformatowości – odczytywać, więc stanowią dodatkowe źródło informacji dla odbiorców. Znane są z poprzednich książek Mieszkowskiej te rozwiązania – a ponieważ bez zarzutu się sprawdzają, mogą zostać i tutaj dobrze przyjęte. Fakt, że gdyby zmniejszyć czcionkę i interlinię oraz zrezygnować z części graficznych ozdobników, tom znacząco by się odchudził – ale przez jakość wydania skusi część czytelników.