Recenzje

Historia krągłym czasem się toczy

„Prawiek i inne czasy” Olgi Tokarczuk w reż. Anny Sroki-Hryń, spektakl dyplomowy studentów IV roku kierunku aktorstwo teatru muzycznego Akademii Teatralnej, w Teatrze Collegium Nobilium w Warszawie – pisze Anna Czajkowska.

Powracające obostrzenia, zamykanie i krótkotrwałe otwieranie teatrów podczas pandemii oraz niepewność  jutra, diametralnie zmieniło funkcjonowanie placówek kulturalnych. Przygotowanie w tym dziwnym czasie i trudnych warunkach premiery, zwłaszcza w wieloosobowej obsadzie jest wyczynem niemal karkołomnym. Kilkakrotne zmiany terminów, odwoływanie przedstawień w ostatniej chwili nie dziwi, ale mimo wszystko niepokoi. W nieprzewidywalnej rzeczywistości zaplanowanie nawet teatralnego tygodnia jest prawie niemożliwe. Dlatego wyczekiwana od dłuższego czasu premiera spektaklu dyplomowego studentów IV roku Kierunku Aktorstwo Teatru Muzycznego cieszy wszystkich – profesorów AT, jej pracowników, studentów i rzecz jasna widzów. Spektakl muzyczny na podstawie książki Olgi Tokarczuk to udana próba zmierzenia się z trudną, piękną prozą, a jednocześnie z bardzo plastyczną i wdzięczną w swej mozaikowości materią, co potrafiła wykorzystać jako reżyser – Anna Sroka-Hryń. Baśniowo – realna opowieść noblistki, pisana dźwięcznym, klarownym, czystym językiem podbiła serca tysięcy czytelników. Czy sceniczna adaptacja odda jej sens, ducha i przesłanie? W inscenizacji Anny Sroki-Hryń, będącej owocem wspólnej pracy studentów, wzajemnej uważności i dialogu, muzyka i pieśń koncentrują w sobie najistotniejsze wątki. Powieść „Prawiek i inne czasy” ma swój rytm, przybliża nam wystylizowaną historię, w której niemal każdy może odnaleźć cząstkę siebie. I daje przedsmak opowieści totalnej, rozwijanej w dyplomowym spektaklu powoli, tu i teraz, na oczach widzów.

„Prawiek i inne czasy” Olgi Tokarczuk to pokoleniowa saga – opowieść o losach rodzin zamieszkujących zwykłą, małą wieś w okolicy Kielc – metaforyczny mikrokosmos, gdzie obok ludzi i zwierząt pojawiają się istoty fantastyczne, nadprzyrodzone i magiczno-realne byty z pograniczna rzeczywistości i wieczności. Jednocześnie, jak pisze autorka, „Prawiek…” jest „historią świata, który jak wszystko, co żywe, rodzi się, rozwija i umiera […]. Każda historia jest tylko narzędziem czasu i w gruncie rzeczy czas jej nie potrzebuje”. Powieść podzielona została na rozdziały „czasy” poszczególnych bohaterów, w tym także czas Boga, młynka, anioła i czas Gry. Odwieczny rytm natury, bytów żywych, ludzi, zwierząt i roślin zostaje zespolony z historią, określaną przez konkretne daty – rewolucje w Rosji 1917 roku, dwie wojny światowe, stalinizm i dalej, aż po lata osiemdziesiąte. Losy pokoleń kilku rodzin na tle prawdziwych wydarzeń tworzą spójne, klarowne koło. Czas w „Prawieku…”  to proces, rozwój, ale i więzienie. „Czasem Bóg chciałby umrzeć, jak umierają ludzie, których uwięził w światach i wplątał w czas”. W spektaklu nie pojawiają się wszystkie „czasy”, ale i tak ich wielość zdumiewa, zaskakuje magicznością i fantazyjną świeżością. Spojrzenie na świat i życie z perspektywy maluczkich indywidualności ludzkich nie wyklucza rzecz jasna symboliki i mitologizowania. Mały Prawiek to mityczny dom i środek wszechświata, o wyznaczonych granicach strzeżonych przez archanioły. Anna Sroka-Hryń zachowała wielopoziomowość tego mitu, nie odebrała sadze jej monumentalności, splecionej ze zwyczajnością. Kreowane postaci podczas długiego, czterogodzinnego niemal spektaklu dojrzewają. I pośpiech nie jest tu wskazany. Potrzebujemy czasu, by rozsmakować się w Prawieku, zrozumieć jego fenomen i powolne umieranie. Aktorzy, choć sami nie mają takich doświadczeń, umiejętnie podkreślają fizyczne oznaki starości, jednak najważniejsze są zmiany w myśleniu bohaterów, w świadomości przemijania oraz zrozumienie naturalnego podążania ku śmierci. Każdy ze studentów oprócz wyróżnionej, głównej postaci, wciela się też w inne, drugoplanowe. Wszyscy radzą sobie z tą wielozadaniowością bardzo dobrze – z uczuciem oraz wielką mocą i emocjami kreślą sylwetki kobiet, dzieci, mężczyzn. Tokarczuk stworzyła istną galerię mniej lub bardziej zwyczajnych ludzi i każdy z nich ma w sobie niepowtarzalność, coś nieuchwytnego, co udało się młodym aktorom przekazać nam, widzom. Choć to niełatwe, potrafią pokazać przemijanie, które dotyka i mieszkańców Prawieku, i świat, w którym żyją. Występujący oddają ciepło i urok oraz niepowtarzalną drapieżność czy okrucieństwo codzienności opisanej w książce Tokarczuk. Wydobywają niteczki humoru, choć nieco ironicznego, gorycz i radość chwili (jak w piosence o młynku: „kręć, kręć oporną korbką, niech miażdży miałkie myśli. Kręć! Co ma nadejść, przyjdzie! Kręć! Niech się nowe ziści!”). Występujący znakomicie radzą sobie z językowo-muzycznym wyzwaniem, wykazując biegłość i płynność w mowie oraz śpiewie. Trzynaścioro młodych debiutantów – siedem dziewcząt i pięciu chłopców – z wyczuciem kreśli w teatralnej przestrzeni obraz rzeczywistości, stworzony przez autorkę „Prawieku…”, nie tracąc nic z mądrości i myślowej precyzji noblistki. I wszyscy zasługują na imienne wyróżnienie. Na scenie królują: Ada Dec jako urocza Misia, ukochana córka Genowefy i Michała, Jagoda Jasnowska czyli wzruszająca w swym szaleństwie Florentynka, strażniczka zwierząt, Olga Lisiecka, z wyczuciem i śmiałością budująca wiarygodny obraz swej bohaterki – Genowefy Niebieskiej, Karolina Piwosz – niezwykła, pełna ciepła, trochę tajemnicza i niedostępna, „gadająca z naturą” Kłoska, Maja Polka – intrygująca Adelka i dziedziczka Popielska, Sandra Rusin, czyli twardo stąpająca po ziemi Szenbertowa oraz Natalia Stachyra w roli nieszczęśliwej, srogo doświadczonej przez los Ruty. Paniom dzielnie towarzyszą i partnerują panowie: Tomasz Osica jako prostolinijny, uczciwy Michał Niebieski, wspaniały Maciek Kozakoszczak w chwytającej za serce, wymagającej roli Izydora, syna Genowefy i Michała, Juliusz Godzina jako zmienny i nieoczywisty Paweł Boski, Karol Czajkowski, czyli Iwan Mukta o „szczypatielnej duszy”, Maciej Dybowski w trudnej roli antypatycznego Uklei oraz Wojtek Melzer – przystojny Eli, którego życie naznaczyła i zakończyła wojenna tragedia.

W spektaklu niezwykle ważne są pieśni. Ich teksty autorstwa Wiesławy Sujkowskiej integrują przewodnie myśli, oddają bogactwo nastrojów, emocji, przypominają o mijającym czasie, podkreślają ważne wydarzenia. Muzyczne perełki – większość z nich łatwo wpada w ucho, płynnie kołysze i wręcz podrywa z fotela – wzruszają mądrością tekstu. I już dziś mogłyby stać się musicalowymi przebojami! Ich kompozytorem jest niezawodny Mateusz Dębski, który wraz z zespołem raczy widzów doskonałą muzyką na żywo, łącząc ze sobą  różnorodne style i rytmy. Z klimatem i wielopoziomową dramaturgią spektaklu znakomicie współgra ciekawe instrumentarium, nadając widowisku rys baśniowo-folklorystyczny, gładko mieszany ze współczesnością. Pieśni w wykonaniu młodziutkich artystów uderzają poetycką zmysłowością. Bywają przepełnione bólem, nostalgią, innym razem są żywiołowe i radosne, pełne nieokiełznanej energii.

Scenografia nie jest specjalnie rozbudowana, ale za to starannie przemyślana, wykorzystująca spore możliwości sceny. Wielowątkowa akcja dzieje się czasem na dwóch poziomach, co wymaga fizycznej sprawności od aktorów (gdy trzeba nieustannie wbiegać i zbiegać z drabinki). Zresztą czegóż oni nie potrafią! Pełni autentyczności i zapału tańczą, śpiewają, dialogują, z łatwością nawiązują nić porozumienia z publicznością. Bogactwo postaci, zdarzeń, emocji i refleksji integrują w spójną, żywą całość. Oczywiście nie byłoby tego wspaniałego przedstawienia, gdyby nie Anna Sroka-Hryń. Dzięki jej pracy, wprawnej reżyserskiej ręce i twórczej ekspresji, spektakl zyskuje spójność i rytm. Młodzi, zdolni, pracowici artyści wraz z pozostałymi współtwórcami spektaklu zbudowali piękne, profesjonalne przedstawienie muzyczne i zasłużyli na szczery aplauz! Pozostaje życzyć aktorom, aby ta sama wytrwałość, otwartość i zapał towarzyszyły im w przyszłych scenicznych sukcesach. Powodzenia!

Komentarze
Udostepnij
Tags: , , , , , , , , , , , , , , , , , ,