Baltazar Castiglione: Książka o dworzaninie. Universitas, Kraków 2018 – pisze Izabela Mikrut
O, przydałyby się porady dotyczące zachowań dobrego dworzanina w dzisiejszych czasach – i to nie tylko tym, którzy marzyliby o karierze na takim stanowisku. Baltazar Castiglione w pierwszych dekadach XVI wieku stworzył olbrzymie dzieło obejmujące kodeks dworzanina. Nadał mu formę gry towarzyskiej, chociaż „fabuła” jest tu z konieczności szczątkowa i przestaje mieć znaczenie, kiedy tylko autor przechodzi do sedna wyjaśnień. Wkłada w usta dyskutujących ze sobą postaci całe traktaty filozoficzne i wskazówki moralne odnoszące się do postaw obowiązkowych dla przedstawicieli urzędu. Dworzanin w takim ujęciu ma być człowiekiem kulturalnym, obytym, inteligentnym, dowcipnym… Zostają określone cechy jego wyglądu i charakteru, wiedza czy towarzystwo, w jakim się obraca, wrażenie, jakie wywołuje i ubiór. Bohaterowie opowieści nie pozostawiają żadnych wątpliwości – i nie pomijają żadnej dziedziny życia, żeby nakreślić sylwetkę najbardziej pożądanego kandydata na dworzanina. Wzór cnót wszelakich będzie wszak musiał przez cały czas – w pracy i poza nią – dawać przykład innym. Przy okazji autor może podsunąć odbiorcom materiał do przemyśleń, choćby w kwestii stosunku dworzanina do swojego pana – uczy, jak odróżnić przywiązanie do pochlebstw, ale i – co zrobić, kiedy nie da się rady sprostać przedstawionym wyzwaniom.
Tym, co uderza w „Książce o dworzaninie” jest jej obszerność i precyzja myślowa. Castiglione podchodzi do tematu bardzo poważnie – każda wyodrębniona część to jeden motyw, zaprezentowany wyczerpująco. Zwykle wybrana postać przekazuje wyimaginowany – czy też spodziewany – wizerunek dworzanina i nikt jej w tym nie przeszkadza, jeśli ktoś z bohaterów ma inne przemyślenia lub chce uzupełnić komentarz, zyska taką możliwość później. Z czasem również pojawiają się możliwości rozszerzenia wyjściowego zagadnienia. Zdarza się też jednak i tak, że postacie wchodzą ze sobą w dialog na początku rozdziału, nawiązuje się dyskusja – tu walka na dobrze przemyślane argumenty ma nadawać emocji lekturze. W takiej formie czytelnicy otrzymują przegląd wniosków: od razu przetrawionych, gotowych do przyjęcia. Castiglione właściwie nie pozostawia odbiorcom szansy na kwestionowanie spostrzeżeń – jeśli coś budzi wątpliwości, zostanie skrytykowane już na poziomie tekstu, przez to odbiorcy zyskują też dostęp do sztuki prowadzenia sporów. Takie zabiegi dynamizują książkę, chociaż w dalszym ciągu to traktat a nie trzymająca w napięciu powieść, można z łatwością docenić podobną próbę. A Castiglione dla czytelników szykuje wiele niespodzianek – między innymi… komentarze na temat ojczystego języka. I takie fragmenty przynoszą cenne informacje o roli kultury i o jej znaczeniu w procesie kształtowania się tożsamości narodowej. Sprawiają też, że odbiorcy nie zawsze domyślą się, w jakim kierunku potoczy się dyskusja – mogą zatem z większym zaangażowaniem śledzić tekst.
Dzisiaj, rzecz jasna, „Książka o dworzaninie” ma wartość kulturową, pokazuje „złotą księgę włoskiej literatury narodowej”, jest skarbem dla filologów – w końcu po raz pierwszy otrzymują pełne tłumaczenie. Andrzej Borowski – autor przekładu i opracowania – postarał się, aby ta pozycja była dla dzisiejszego odbiorcy atrakcyjna, nie przytłacza rozłożystymi przypisami, ale wyjaśnia to, co niezbędne dla rozumienia tekstu. Stylizuje odrobinę, jednak bez zabaw na poziomie słownictwa.
Baltazar Castigline zgromadził w „Książce o dworzaninie” szereg informacji i zaleceń dla potencjalnych dworzan i ich panów – ale też sporo uwag natury uniwersalnej, o byciu porządnym człowiekiem.