Recenzje

Inność

Ludwika Włodek: Gorsze dzieci Republiki. O Algierczykach we Francji. Czarne, Wołowiec 2020 – pisze Izabela Mikrut.

Ludwika Włodek postanawia przyjrzeć się kwestii imigrantów, którzy wrośli w pejzaż Francji tak, że nie daje się już ich oddzielić od codzienności Francuzów. Opowiada o Algierczykach – i zajmuje się również kwestią ich tożsamości (bo przecież nie wszyscy uważają Francję za jedyną ojczyznę, część pielęgnuje wyniesione z domu rodzinnego zwyczaje, co rodzi kolejne konflikty i nieporozumienia, a czasem utrudnia egzystencję). Tom „Gorsze dzieci Republiki. O Algierczykach we Francji” to zestaw reportażowych opowieści gromadzonych na bieżąco i w oparciu o znane historie odbijające się szerokim echem w społeczeństwie. Autorka nie chce iść śladami najbardziej oczywistych dramatów, na koniec tomu zostawia sobie kwestie związane z religią i terroryzmem – zresztą nawet to zagadnienie próbuje przedstawić tak, by nie wypadało na oczywiste. Na pewno nie szuka w Algierczykach radykalizmu i pretekstów do ruchów nacjonalistycznych. A przecież motyw rasizmu otwiera tę książkę. Ludwika Włodek trochę idealistycznie podchodzi do swojej pracy: liczy na to, że znajdzie historie krzepiące, pomagające uwierzyć w ludzi i w możliwość spokojnego współistnienia. Tak się jednak nie dzieje, a przynajmniej – nieczęsto. Do głosu dochodzą podziały i różnice kulturowe – to wpływa na dzisiejszy obraz Francji.

Autorka postępuje zgodnie z dzisiejszymi szkołami reportażu: wiadomości stara się uzyskiwać na miejscu i od bezpośrednio zainteresowanych. Co prawda do Zidane’a nie dotrze, do jego ojca też nie – a tych dwóch bohaterów wybrała sobie na wprowadzenie do opowieści o życiu Algierczyków we Francji – ale nie przeszkadza jej to w naświetlaniu społecznych nastrojów i podejścia do tożsamości narodowej. Później będzie sprawdzać, jak Algierczycy we Francji pielęgnują wyniesione z domu tradycje, jak godzą mieszkanie we Francji z tęsknotą za Algierią. Ten rozłam interesuje ją najbardziej – jednak widać w książce, że naczelną zasadą staje się w gromadzeniu i opracowywaniu materiałów szukanie sposobów na ocalenie przeszłości. To Algieria jest tu idealizowana – to kawałek Algierii trzeba sobie zrobić we Francji, z szacunku dla własnych przodków. Rejestruje zatem autorka nie tylko postawy ludzi, którzy próbują zorganizować Algierczykom przestrzeń do wymiany poglądów i jednoczenia się – ale również płaszczyzny, na bazie których wybuchać będą nieporozumienia. Tu najważniejszym punktem zapalnym staje się wiara i ograniczenia płynące z przestrzegania tradycyjnych reguł. Sam islam staje się czasami kartą przetargową – metodą na szybkie testowanie poziomu tolerancji miejscowych, albo też szansą na łatwe zamanifestowanie inności – więc i prowokowanie. Ludwika Włodek na przemian rozmawia z tymi, którzy mają poglądy umiarkowane i z tymi, których nie dziwi radykalizm. Dzięki temu pokazuje nie tyle Francję, co gości, którzy próbują się w niej urządzać, nie rezygnując z własnych potrzeb i poglądów. Autorka nie ocenia – szuka za to możliwości przedstawienia czytelnikom komplikacji środowiskowych. A ponieważ jest przybyszem z zewnątrz – znacznie łatwiej jej zbierać opinie mieszkańców.

Komentarze
Udostepnij
Tags: ,